Miesięcznik Dynowinka Nr 1/91 styczeń 2003r.
W numerze:
Co słychać w Stowarzyszeniu?
Organizacja, która by integrowała działania na rzecz rozwoju miasta i
okolicy, jest Dynowowi bardzo potrzebna!!! Tak jednogłośnie stwierdzili
członkowie Stowarzyszenia Promocji i Rozwoju Regionu Dynowskiego obecni na
Walnym Zgromadzeniu, które odbyło się 30 września 2002 r.
Najważniejszym punktem zebrania było zatwierdzenie opracowanego wcześniej
przez Zarząd (M. Jurasiński, Z. Duchniak A. Stankiewicz) trzyletniego
programu działania. Program został zatwierdzony po dość burzliwej dyskusji
(brali w niej udział m.in. K. Dżuła, A. Kowalska, A. Baranowska-Bilska, S.
Tymowicz, M. Pyś, A. Dżuła).
Obecnie najważniejsze są zadania w sferze organizacyjnej (logo, siedziba
stowarzyszenia, jej wyposażenie wzory legitymacji i pism firmowych).
Stowarzyszenie zrealizowało lub jest w
trakcie realizacji zadań z zakresu promocji i rozwoju kultury
Dynowszczyzny. Najważniejsze z nich to:
-
Zorganizowanie
imprez : I Mikołajki Artystyczne i VI Konkurs Kolęd i Pastorałek.
-
Utworzenie
Muzeum Dynowszczyzny.
-
Powołanie – na
bazie istniejącej – nowej redakcji „Dynowinki”, przywrócenie
cykliczności pismu, zwiększenie nakładu, rozszerzenie formuły i
pozyskanie stałych współpracowników.
-
Utworzenie
Młodzieżowych Kół Stowarzyszenia prowadzących działalność w szkołach na
terenie miasta i gminy.
Do
realizacji tych trzech ostatnich punktów nieodzowna będzie pomoc władz
miasta i szkół dynowskich i okolicznych, do których Stowarzyszenie zwróci
się ze stosownym pismem.
A póki co – wszystkim tym instytucjom oraz Wam, Szanowni Czytelnicy,
życzymy w Nowym Roku dużo zdrowia oraz spełnienia wszystkich, nawet tych
najskrytszych, marzeń!!!
ZARZĄD
STOWARZYSZENIA
...wróć
Burmistrz Miasta Dynowa Informuje
Szanowni Państwo.
Przedstawiam Państwu bilans otwarcia kadencji samorządowej na lata 2002 –
2006. Jest to informacja bardzo ogólna, która jedynie obrazuje kondycje
miasta. Nie odnoszę się do spraw na które samorząd miał i ma wpływ pomimo,
że ściśle do jego zadań nie należą. Są to między innymi:
- walka z bezrobociem
- stan dróg powiatowych i wojewódzkich
- gospodarka zasobami ludzkimi
W bilansie otwarcia nie
uwidocznione są zadania, które muszą być realizowane a dotychczas były
traktowane marginalnie. Do nich należą :
- promocja miasta
- pomoc podmiotom gospodarczym na naszym terenie
- zdobywanie środków pozabudżetowych na inwestycje i na rozwój miasta
- budownictwo komunalne
- rozbudowa kanalizacji miejskiej i działania na rzecz uregulowania
zaopatrzenia mieszkańców w wodę
- tworzenie infrastruktury turystycznej (zmiana koncepcji z krytej
pływalni na halę sportową kosztowała budżet około 600 tys zł )
Bilans otwarcia jest pierwszym
dokumentem, który winniście Państwo poznać.Następnie pozwolę sobie
przedstawić kolejno:
- kierunki działania na całą kadencję
- plany rocznych działań oraz coroczne sprawozdanie z realizacji planów.
W ten sposób pragnę aby nie tylko radni ale i mieszkańcy mieli wpływ na
decyzje Rady Miasta i wybranego Burmistrza. Dostarczając Państwu bieżącą
informację oczekuję na wnioski i postulaty, które można składać w formie
pisemnej i ustnej w Urzędzie Miasta.
Z poważaniem
Z poważaniem
Burmistrz Miasta Dynowa
Anna Kowalska
...wróć
Bilans otwarcia sporządzony
przez Burmistrza Miasta Dynów na dzień 30 października 2002 r.
I. Stan prawno – administracyjny:
a) nieaktualny statut miasta,
b) nieaktualny regulamin organizacyjny,
c) brak instrukcji obiegu dokumentów,
d) brak instrukcji kancelaryjnej .
II. Zatrudnienie w Urzędzie oraz podległych jednostkach
1. Urząd Miasta
a) pracowników ogółem - 26, (25, 1/2 etatów) w tym:
- pracowników prowadzących sprawy księgowo - finansowe – 7
(wykształcenie wyższe - 0)
- pracowników prowadzących sprawy z zakresu kompetencji samorządu 13, w
tym Burmistrz , Sekretarz + 3 pracowników prowadzących zadania zlecone - 9
(z wykształceniem wyższym – 4)
- pracowników gospodarczych - 6 (5 1/2 etatu)
2. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej
a) Pracowników ogółem: - 9 (etatów 9) w tym:
- pracowników administracyjno - biurowych - 2 (wykształcenie wyższe –
0)
- sprzątaczki - 2
- konserwator wod.-kan. - 2
- pracowników fizycznych - 3
3. Zakład Gospodarki Komunalnej
a) pracowników ogółem: -16 (15,75 etatów) w tym:
- pracowników adm.-biurowych (kierownik, księgowa, referent księgowy od
X.01. na chorobowym) – 3(wykształcenie wyższe – 0 )
- administrator cmentarza - 1 (0,75 etatu)
- wysypiskowy (dozór składowiska) - 1
- traktorzyści, operator spycharki - 3
- ładowacze - 2
- grabarz (utrzymanie cmentarza) - 1
- mechanik - 1
- pracownik gospodarczy - 4
4. Zakład Kanalizacji i Oczyszczania Ścieków
a) pracowników ogółem: -12 (11,5 etatu) w tym:
- pracowników adm. biurowych (kierownik, księgowa) ( wykształcenie wyższe
– 1)
5. Zespół Szkół:
a)pracowników ogółem: -71 osób (61 % etatu) w tym:
- nauczycieli - 53 (52 etaty)
- pracowników adm.- biurowych - 6
- obsługa kuchni - 4
- obsługa techniczna (woźny, sprzątaczki, konserwator - 8 (7 1/4 etatu)
6. Szkoła Podstawowa Nr 2
a)pracowników ogółem: -15 osób (12,22 etatu) w tym:
- nauczycieli - 13 (10,72 etatu)
- obsługa – 2 (1 1/2 etatu)
7. Przedszkole
a)pracowników ogółem: - 17 osób (16,18 etatu) w tym:
- nauczycieli - 10 (9,18 etatu)
- obsługa kuchni - 3
- woźne oddziałowe - 2
- konserwator - 1
- pomoc nauczyciela - 1
8. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej
Finansowany w 3/4 przez Miasto, ¼ środki Wojewody
Ogółem - 8 osób (8 etatów) w tym:
a) pracownicy admin. – socjalni - 5 osób
- kierownik - 1
- pracownik socjalny - 2
- obsługa finansowa - 1
- pracownik interwencyjny - 1
b)opiekunki - 3 osoby
9. Środowiskowy Dom Samopomocy
Finansowany ze środków Wojewody Ogółem - 8 osób (7 etatów) w tym:
- kierownik - 1
- instruktorzy terapii zajęciowej - 4 (3,5 etatów)
- pracownik adm.- biurowy - (0,5 etatu)
- pielęgniarka - 1
- robotnik gospodarczy - 1 (0,5 etatu)
- konserwator (sezonowo) - 1 (0,5 etatu)
10. Miejski Ośrodek Kultury i Rekreacji
Ogółem osób - 6 (4 1/4 etatu) w tym:
- biblioteka - 3 (2 etaty)
- ośrodek kultury - 3 (2 1/2 etatu).
...wróć
Kondycja finansowa miasta
I. Budżet 2002 r.
l. Dochody - 6 707 901,00 zł
2. Wydatki - 6 371 676,00 zł
3. Zadłużenie ogółem - l 605 851,00 zł
w tym:
- kredyty krótkoterminowe - 359 860,00 zł
- kredyty długoterminowe - 1 245 991,00 zł
4. Zobowiązania do spłaty ogółem - 345 615,00 zł
w roku bieżącym - 124 991,00 zł
w tym za:
- remont drogi przy ulicy Bartkówka
- /partycypacja w kosztach/ - 40 000,00 zł
- remont Domu Strażaka-Dynów Miasto - 38 179,00 zł
- dotacja na remont kościoła - 30 000,00 zł
- modernizację Szkoły Podstawowej
przy ul,Bartkówka - 16 812,00 zł
w 2003 roku - 220 624,00 zł
w tym za:
- zmianę centralnego ogrzewania z węglowego na gazowe w budynku Urzędu
Miasta
oraz w budynku Szkoły Podstawowej Nr 2 przy ulicy Bartkówka - 38 297,00 zł
- roboty dodatkowe dotyczące kompleksu sportowo-szkolnego - 138 297,00 zł
- dodatki mieszkaniowe - 40 000,00 zł
II. Inwestycje - stan na 31.10.2002 r.
l . Budowa kompleksu sportowo-szkolnego przy ZS w Dynowie.
Wartość kosztorysowa - 6 350 143,00 zł
Stan zawansowania:
- rzeczowy: wykonano stan surowy otwarty hali sportowej, fundamenty i
częściowe podpiwniczenie budynku dydaktycznego.
- finansowy: koszt wykonanych robót w latach 2001-2002 - 1 198 388,32 zł
Trwa budowa kompleksu sportowo - szkolnego. Inwestycja podzielona została
na dwa etapy.
Pierwszy etap obejmuje budowę hali sportowej, wartość kosztorysowa
2.675.620,00 zł
Zakończenie budowy i oddanie obiektu do użytku zaplanowano na
31.12.2003 roku /umowa z UKFiS
Oddanie hali sportowej do użytku w planowanym terminie uzależnione jest od
wykonania stanu wykończeniowego obiektu, wykonania stanu surowego
zamkniętego budynku dydaktycznego /w jego części zaprojektowano zaplecze
hali/ wykonanie przyłączy wody, energetycznego i ciepłociągu wspólnych dla
hali i budynku dydaktycznego.
Drugi etap obejmujący budowę budynku dydaktycznego przewidziany jest do
realizacji w latach kolejnych.
2. Stan zaawansowania inwestycji.
Wybudowano halę sportową w stanie surowym otwartym wraz z fundamentami pod
budynek dydaktyczny oraz część podpiwniczenia budynku dydaktycznego
/zabezpieczenie niestabilnej skarpy od strony budynku istniejącej szkoły/.
3. Roboty w trakcie wykonania.
1. Podpisano umowę na montaż stolarki drzwiowej i okiennej w hali
sportowej. Przekazano plac budowy. Termin wykonania 30.11.2002 r.
2. Trwa zabezpieczenie budowy przed zimą:
- zabezpieczono strop podpiwniczenia części dydaktycznej
- zabezpieczono fundamenty budynku dydaktycznego przez obsypanie pospółką
3. Zlecono ZGK w Dynowie wykonanie ogrodzenia placu budowy.
Środki finansowe na ten rok - 90.000 zł /UKFiS/
Koszt stolarki /przewidywany/ - 62.000 zł. ;29.11.2002 r.
4. Budowa kanalizacji deszczowej w ul. Plebańskiej w Dynowie.
Wartość kosztorysowa - 63 000,00 zł
Stan zaawansowania:
- rzeczowy: wykonano roboty przygotowawcze, zgłoszono rozpoczęcie budowy,
- finansowy - 17 000,00 zł/darowizna w postaci rur/
5. Budowa oświetlenia ulicznego przy ulicy Karolówka w Dynowie.
Stan zaawansowania:
- w trakcie realizacji
- Wartość robót wg umowy - 18 180,00 zł
6. Budowa budynku OSP Dynów-Bartkówka
Stan zaawansowania: stan surowy zamknięty, stan wykończeniowy
/bez instalacji wod.-kan. i gazowej/,do wykonania przyłącz kanalizacji
sanitarnej, przyłącz gazowy oraz roboty drogowe i ogrodzenie.
Wartość robót do wykonania - 82 630,00 zł
III. Remonty.
Rozbudowa i przebudowa budynku OSP Dynów Przedmieście
Stan zaawansowania robót: wykonano fundamenty pod garaże,
w istniejącym budynku zamontowano nagrzewnicę gazowo-powietrzną.
IV. Posiadane projekty budowlane wraz z prawomocnymi
pozwoleniami na budowę.
1. Oświetlenie ulicy Łaziennej w Dynowie
Zakres rzeczowy - oświetlenie długości 450 mb.
Wartość kosztorysowa inwestycji - 59 333,36 zł
2. Ujęcie wody wraz ze stacją uzdatniania wody przy ulicy Szkolnej w
Dynowie.
Wartość kosztorysowa inwestycji - 221 205,38 zł
3. Wymiana wewnętrznej instalacji elektrycznej w budynku Urzędu Miasta
w Dynowie.
Wartość kosztorysowa - 80 000,00 zł.
V. Złożone wnioski o dofinansowanie w trakcie
rozpatrywania.
l. Wykonanie dachu na budynku szatni przy ZS w Dynowie./wniosek
złożony w MENiS
Wartość kosztorysowa zadania - 53 000,00 zł
Wnioskowana kwota dofinansowania - 25 000,00 zł
2.Budowa oświetlenia ulicznego /wniosek złożony w Urzędzie
Wojewódzkim/
Wnioskowana kwota dotacji - 86 000,00 zł
3. Budowa ujęcia wody wraz stacją uzdatniania wody przy ulicy Szkolnej
w Dynowie./wniosek złożony Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa w Rzeszowie/
Wartość kosztorysowa zadania - 221 205,38 zł
Wnioskowana kwota dofinansowania - 143 430,42 zł
4. Budowa kompleksu sportowo-szkolnego
a) dofinansowanie ze środków budżetu państwa /umowa z Kuratorium Oświaty/
- przyznana dotacja na 2003 r. - 100 000,00 zł
b) umowa z MENiS - dofinansowanie hali sportowej
- przyznane dofinansowanie w 2002 r. - 90 000,00 zł
w 2003 r. - 335 000,00 zł
...wróć
VII. PODATKI-zobowiązania nieściągnięte.
Podatek od osób prawnych ogółem - 1 338 367,00 zł
w tym:
- podatek od nieruchomości - 874 045,00 zł
- podatek od środków transportowych - 3 557,00 zł
- zaległości nieściągalne dot.Fermstal
- odsetki od zaległości podatkowych - 460 765,00 zł
Podatek od osób fizycznych ogółem - 293 846,00 zł
w tym:
- podatek od nieruchomości - 205 096,00 zł
- podatek rolny - 27 667,00 zł
- podatek od środków transportowych - 9 181,00 zł
- podatek leśny - 1 024,00 zł
- odsetki od zaległości - 50 878,00 zł
Zakłady i jednostki budżetowe podległe Radzie Miasta w
Dynowie
Na terenie miasta Dynowa działają trzy zakłady budżetowe, dwie jednostki
budżetowe oraz jednostka kultury.
Są to: Zakład Gospodarki Komunalnej, Zakład Gospodarki Mieszkaniowej,
Zakład Kanalizacji i Oczyszczania Ścieków, Zespół Szkół, Szkoła Podstawowe
nr 2 w Dynowie-Bartkówce, Miejskie Przedszkole oraz Miejski Ośrodek
Kultury i Rekreacji - jednostka kultury posiadająca osobowość prawną.
Zakład Gospodarki Mieszkaniowej prowadzi działalność w zakresie :
- gospodarki mieszkaniowej
- gospodarki cieplnej
- zaopatrzenia miasta w wodę
Plan dochodów Zakładu na rok 2002 wynosi - 716 316,00 zł.
Wykonanie planu za 10 miesięcy wyniosło - 596 557,75 zł.
Zakład prowadzi swoją działalność w oparciu o własne dochody pochodzące z
wpływów za czynsze za lokale użytkowe, mieszkalne, ze sprzedaży energii
cieplnej i zimnej wody,
W administracji Zakładu w chwili obecnej znajdują się 218 lokali
mieszkalnych, 34 lokale użytkowe, 2 kotłownie lokalne, 2 stacje
uzdatniania wody.
W ramach gospodarki mieszkaniowej Zakład prowadził w bieżącym roku remonty
budynków kapitalne i bieżące.
Wartość remontów wyniosła - 51 000,00 zł
W ramach prowadzonego zaopatrzenia ludności w wodę Zakład wyremontował
stację uzdatniania wody w rynku.
Wartość remontu wyniosła - 140 000,00 zł i została sfinansowana w
wysokości 110 000,00 zł
z pożyczki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Rzeszowie a w
wysokości
30 000,00 zł środkami własnymi.
W roku przyszłym planowana jest modernizacja stacji uzdatniania wody przy
ul. Szkolnej. Kosztorysowa wartość remontu wynosi - 220 000,00 zł.
Dużym problem jest w chwili obecnej dostawa wody do mieszkań Spółdzielni
Mieszkaniowej przy ul. Grunwaldzkiej i l-go Maja .
Z uwagi na fakt, że Zakład jedynie zarządza siecią wodociągów i jest
pośrednikiem pomiędzy sprzedawcą wody, a Spółdzielnią Mieszkaniową nie ma
wpływu na jakość wody oraz jej cenę, która jest wyższa od ceny wody
uzdatnianej przez Zakład .
Cena wody na osiedlu wynosi 2,80 zł brutto za l m sześć., cena wody
produkowanej przez Zakład wynosi 2,60 zł brutto.
Zakład Gospodarki Komunalnej prowadzi działalność w zakresie:
- wywozu i utylizacji odpadów komunalnych
- wywozu szamb
- oczyszczania placów i ulic miejskich zimowego utrzymania dróg i placów
- administrowania placem targowym
- usług pogrzebowych
- usług różnych ( są to: dzierżawy, usługi ciągnikiem, usługi koparką,
usługi remontowe na rzecz Urzędu Miasta)
Planowane dochody zakładu w 2002 r. wyniosą -604 000,00 zł
Za okres od 01.01. do 31 10. 2002 r. wpływy wyniosły -518 979,43 zł
W poszczególnych działach działalności wykonanie dochodów kształtowało się
następująco:
- wywóz i utylizacja odpadów komunalnych - 337 882,54 zł
- wywozu szamb - 16444,01 zł
- oczyszczania placów i ulic miejskich - 24 094,40 zł
- zimowego utrzymania dróg i placów - 18 956,90 zł
- administrowania placem targowym - 133 533,00 zł
- usług pogrzebowych - 45 172,30 zł
- usług różnych - 47 926,46 zł
Przychody pozostałe takie jak: odsetki, przychody operacyjne wynoszą: - 7
584,82 zł
Planowane na rok 2002 wydatki wynoszą - 603 545,00 zł.
Wydatki wykonane w okresie od 1.01. do 31.10 2002 r. wynoszą - 450 730,06
zł.
W poszczególnych pozycjach wydatki przedstawiają się następująco:
- wynagrodzenie pracowników - 257 668,95 zł
- ekwiwalenty - wydatki bhp - 9 020,42 zł
- wydatki związane z bieżącym funkcjonowaniem zakładu - 170 940,69 zł
- ( są to zakup energii i wody, podróże służbowe, zakup usług : podatek
VAT, podatek od nieruchomości odsetki, zakup materiałówi wyposażenia itp.)
- wydatki na zakupy inwestycyjne - 13 100,00 zł
Zakład posiada należności z tytułu wykonanych,a nie zapłaconych usług na
kwotę
- 48 041,12 zł
są to: wywóz i utylizacja nieczystości stałych oraz wywóz nieczystości
płynnych oraz usługi pogrzebowe
Zobowiązania ogółem wynoszą: - 94 651,49 zł :
W tym,
1) zobowiązania z tytułu dostaw i usług - 40 027,05 zł
2) zobowiązania wobec budżetu państwa - 4 736,26 zł
3) zobowiązania z tytułu ubezpieczeń społecznych - 18 788,69 zł
4) zobowiązania z tytułu wynagrodzeń - 19 025,94 zł
5) pozostałe zobowiązania (PZU ZFŚS, kaucja mieszkaniowa) - 12 073,55 zł
Stan środków finansowych wynosi aktualnie - 28 134,82 zł
Zaległości w podatku od nieruchomości - 1 655,80 zł
Zakład Kanalizacji i Oczyszczania Ścieków
Zakład prowadzi działalność w zakresie przyjmowania i oczyszczania ścieków
komunalnych.
Planowane dochody w 2002 wyniosą - 326 100,00 zł w tym dotacja z
budżetu miasta 30 000,00 zł
Na dzień 31.10. 2002 wykonanie dochodów wynosi - 274 577,15 zł
Planowane wydatki w roku 2002 r. wyniosą - 326 100,00 zł.
Wykonanie na dzień 31.10.2002 r. wynosi - 269 399,46 zł
Zobowiązania wobec Urzędu Miejskiego w Dynowie wynikające z obsługi
księgowo-finansowej Zakładu wynoszą - 14 823,00 zł
Należności z tytułu odbioru ścieków wynoszą - 12 285,00 zł
Podatek niezapłacony od nieruchomości - 24.936.848,00 zł
Zespół Szkół
Planowany budżet na rok 2002 wynosi 2 280 679,00 zł jest to dotacja
przekazana z budżetu miasta.
Z informacji Dyrektora Zespołu Szkół wynika, że budżet w całości zostanie
zrealizowany zgodnie z tegorocznym planem finansowym i nie wystąpią
zobowiązania w roku przyszłym.
Szkoła Podstawowa nr 2
Planowany budżet na rok 2002 r. wynosi 362 580 zł i jest to dotacja
z budżetu miasta. Wg. informacji Dyrektora zostanie w całości wykonany i
nie wystąpią zobowiązania w przyszłym roku.
Miejski Ośrodek Kultury i Rekreacji
Prowadzi działalność w zakresie animacji życia kulturalnego na terenie
miasta
Planowy budżet na rok 2002 wynosi 251 750,00 zł z tego dotacja z
budżetu miasta 180 500,00 zł.
Planowane wydatki na rok 2002 zamkną się kwotą -251 750,00 zł.
Na planowane wydatki składają się następujące pozycje:
1) wynagrodzenie - 116 212,00 zł
2) wydatki bieżące związane z utrzymaniem MOKiR ( opłata za prąd, gaz,
wodę ścieki, materiały biurowe usługi, telefony, środki socjalne,
delegacje, fundusz socjalny itp.) - 77 958,00 zł
3) wydatki związane z organizowaniem imprez kulturalnych - 10 620,00 zł
4) wydatki związane zakupem stroi dla Kapeli Dynowianie - 40 000,00 zł
5) wydatki związane z zakupem książek - 5 500,00 zł
6) wydatki związane z zakupem czasopism - l 460,00 zł
7) wydatki na remont biblioteki - 28 480,00 zł
Zobowiązania za rok 2002 przewidziane do zapłaty w 2003 r. wynoszą ogółem
8 578,00 zł.
Wynikają one z niezapłaconych rachunków za telefony, energię elektryczną,
badania pracowników, szkolenia , rachunków za gaz itp.
...wróć
„WIEŚCI GMINNE”
Koniec roku jest odpowiednią porą na podsumowanie wszelkich dokonań;
osiągnięć porażek, radości i smutków.
Korzystając z propozycji Redakcji „DYNOWINKI” postaram się przedstawiać
działalność Gminy Dynów za lata ubiegłe i zamierzenia na przyszłość.
W ostatnich latach
najważniejsze inwestycje gminy to: telefonizacja całego obszaru, remonty
dróg gminnych, współfinansowanie remontów dróg powiatowych i wojewódzkich
, a także inwestycje oświatowe.
W dzisiejszym
artykule postaram się przedstawić ,co zrobiliśmy, aby dojazd do każdej z
naszych miejscowości nie był przysłowiową „ drogą przez mękę”.
Zadaniami , które
sobie wytyczyliśmy w latach 1998-2002 było : pokrycie niektórych odcinków
dróg powiatowych i gminnych masą asfaltową, dróg gminnych wewnętrznych
emulsją, grysami oraz utwardzanie kamieniem pochodzenia skalnego( łupkiem)
i żwirem. W trakcie remontów dróg wykonywano również: montaż przepustów,
koryt ściekowych, niwelowano nawierzchnię dróg, kontynuowano budowę
chodników dla pieszych oraz oświetlenia ulicznego , usuwano skutki
powodzi. Wykonanie tych zadań kosztowało nas łącznie 1mln 713 tys.zł.
Szczególnie
ważnym zadaniem był remont dróg powiatowych , którego inwestorem jest
Zarząd Dróg Powiatowych w Rzeszowie , przy udziale środków finansowych
gminy Dynów, które wyniosły w latach:
1999r. - 20 000,- zł
2000r. - 70 000,- zł
2001r. - 160 000,- zł
2002r. - 170 000,- zł.
Odnowiona nawierzchnia masą asfaltową w niżej
wymienionych miejscowościach wynosi obecnie:
Pawłokoma 1670 mb tj. 80% długości drogi
Dąbrówka Starzeńska 1000 mb oraz remont mostu
Łubno /przez wieś/ 1500 mb
Łubno-Kazimierówka 2500 mb / od granicy m.Dynów przez cały przysiółek/
Dylągowa 1100 mb/ odcinek do Kościoła/
Laskówka 2100 mb tj. 80% całości drogi
Ulanica wykonano cały ciąg drogi powiatowej w tej miejscowości.
Remont dróg gminnych poprzez położenie masy asfaltowej:
Pawłokoma 900 mb /odcinek Pawłokoma – Zagóra/
Dąbrówka Starzeńska 300 mb / droga przez wieś/
Harta 1000 mb/ Wysoka, Za Kościół, Miasteczko/
Laskówka 1400 mb /Miasteczko 100%, Pieniążkówka 70%/
Ulanica 400 mb /droga do Kościoła/
Dylągowa 400 mb /droga przez wieś- zabezpieczono także 3 usuwiska
położono korytka, płyty Ymba, przepusty/
W trosce o bezpieczeństwo pieszych, korzystających z dróg i poboczy, w
miejscowości Bachórz wykonano 1900 mb chodnika wzdłuż drogi wojewódzkiej
nr 884. Wykonany projekt z 1998 roku zakładał budowę chodnika długości
2700 mb, który realizowano w poszczególnych latach odcinkami:
1998 r. - 532 mb - 85 tys.
1999 r. - 330 mb - 45 tys.
2000 r. - 475 mb - 50,1 tys.
2001 r. - 303 mb - 59,5 tys.
2002 r. - 260 mb - 62,5 tys.
R a z e m 1900 mb 302,1 tys.
Trzeba nadmienić, że Inwestorem budowy chodnika jest Podkarpacki Zarząd
Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie przy udziale 50% środków z budżetu Gminy
Dynów.
Lata 1998 – 2002 zapiszą się w pamięci mieszkańców niektórych naszych
miejscowości dotkliwymi powodziami, których skutki odczuwalne będą jeszcze
przez długie lata.
Na remonty i
usuwanie skutków powodzi otrzymaliśmy w latach 1998- 2002 kwotę 442 tys.
zł z Kancelarii Rady Ministrów, które zostały wydatkowane na :
zabezpieczenie trzech usuwisk w m. Dylągowa i jednego w m.Harta oraz
budowę mostu w Laskówce , a także na modernizację dróg gminnych w m.
Bachórz, Laskówka, Dylągowa, Dąbrówka Starzeńska, Harta i Ulanica. Z
własnego budżetu na wykonanie powyższego zadania Gmina wyasygnowała 30%
środków.
W miejscowości Wyręby
wykonano oświetlenie drogowe kablowe przy drodze wojewódzkiej relacji
Przemyśl – Domaradz, na długości 1300mb, w ilości 31 lamp na kwotę 100
503,79 zł.
Przy drodze wojewódzkiej
relacji Przemyśl – Domaradz, w m.Bachórz, wykonano oświetlenie drogowe
kablowe na długości 716 mb w ilości 13 lamp na kwotę 44 310,00 zł.
Planuje się również oświetlenie miejscowości Bachórz- Chodorówka przy
drodze powiatowej na długości około 500mb.
Przy drodze powiatowej , relacji Błażowa-Harta, wykonano oświetlenie
drogowe kablowe na długości 965 mb w ilości 15 lamp na kwotę 65 697, 00 zł
( I etap).W przyszłości planuje się tutaj wykonanie dalszej części
przedmiotowego oświetlenia drogowego, w miarę uzyskiwanych środków.
W bieżącym roku rozpoczęto również budowę stacji uzdatniania wody wraz z
wodociągiem i przyłączami w miejscowości Wyręby.
Część środków na w/w.
inwestycje udało się uzyskać ze źródeł pozabudżetowych. Duże nadzieje
gmina pokłada w rozpoczętym niedawno programie SAPARD, gdzie złożony
został wniosek o dofinansowanie wymienionej wyżej budowy stacji
uzdatniania wody. W chwili obecnej posiadamy już zapewnienie , że na ten
cel otrzymamy 668 981,38 zł. /c.d.n./
Adam Chrobak
Wójt Gminy Dynów
...wróć
DYNOWSKIE KADRY
Zygmunt Frańczak
- Przewodniczący Rady Miasta Dynowa
Urodził się 23 września 1960 r. w Dynowie. W roku 1975 ukończył Szkołę
Podstawową w Sielnicy i rozpocząłem naukę w Liceum Ogólnokształcącym w
Dynowie. Po maturze w roku 1979 pracował w gospodarstwie rodziców. W
latach 1981-84 był słuchaczem Wyższej Szkoły Oficerskiej w Poznaniu, którą
opuścił na własną prośbę w stopniu sierżanta podchorążego. Następnie
ukończył studia magisterskie z historii w Wyższej Szkole Pedagogicznej w
Reszowie. Ukończył również studia licencjackie z matematyki. Pracę w
zawodzie nauczycielskim rozpoczął w 1985 roku w Sielnicy. W 1994 roku
wygrał konkurs na dyrektora Szkoły Podstawowej w Bachórcu. Funkcję tę
pełni nadal. W roku 1985 zawarł związek małżeński. Ma dwoje dzieci. Od
1995 roku mieszka w Dynowie przy ulicy Polnej 21a.
Zbigniew Irzyk
- Zastępca Burmistrza Miasta Dynowa
Urodzony
6 lipca 1972 roku w Brzozowie pracę zawodową rozpoczął w 1994 roku w
Przedsiębiorstwie Krusz-Bud – Spółka z oo.w Temeszowie jako kierowca
mechanik samochodów ciężarowych. W tym samym przedsiębiorstwie dostał
angaż na stanowisko mistrza produkcji. Następnie za porozumieniem stron
rozpoczął pracę w Urzędzie Gminy Dydnia na stanowisku kierownik sekcji
przy remoncie żwirowni Rejonu Dróg w Obarzymie. Po zakończeniu prac przy
żwirowni, wygrał konkurs na stanowisko Prezesa Przedsiębiorstwa Krusz-Bet
spółka z oo. w Obarzymie, gdzie jedynym udziałowcem był Urząd Gminy w
Dydni. Od roku 2000 pracował w GS Dynów w charakterze sprzedawcy.
Od 11 grudnia 2002 roku p. Zbigniew Irzyk pełni funkcję zastępcy
Burmistrza Miasta Dynów. Posiada licencjat z administracji i zarządzania.
Obecnie jest na ostatnim roku studiów uzupełniających magisterskich o
kierunku ekonomicznym.
...wróć
JAK FUNKCJONUJĄ GIMNAZJA
w Gminie Dynów
"Stajesz się uczniem zupełnie nowej szkoły - gimnazjum.
Dorosłym, samodzielnym, odpowiedzialnym. Dlatego koniec z dzienniczkiem.
Zamiast niego dostajesz indeks, prawie taki, jak mają studenci". Takie
słowa skierował 1 września 1999 roku minister edukacji do uczniów
pierwszych klas, nowopowstałego gimnazjum[1].
Zanim padły te słowa - rządowy projekt ustawy, przewidujący m.in.
powstanie nowych typów szkół i nowej organizacji zajęć, przeszedł
autentyczną burzę dyskusji. Falę krytyki i pomysłów nowych rozwiązań dało
się słyszeć w każdej szkole, jak i w każdym domu. W miejsce klas siódmych
i ósmych miało powstać trzyletnie gimnazjum, łączące uczniów kilku
miejscowości. Nauka w szkole wydłużyć się miała o jeden rok. Wiązało się
to też z likwidacją wielu podstawówek, a co za tym idzie zwolnieniami z
pracy.[2]
Pomysł utworzenia trzyletniego gimnazjum miał jednak swoje mocne
uzasadnienie. Na miejsce starego systemu nauczania miał powstać nowy,
ulepszony, kształtujący u ucznia jego spontaniczność, wiedzę o świecie –
nie teoretyczną, lecz praktyczną. W świetle zachodzących zmian, niemalże w
każdej dziedzinie nauki, reforma edukacji sprowadzać się miała do
nabywania umiejętności i posługiwania się zdobytą wiedzą w sposób
elastyczny w różnych sytuacjach życiowych. Wiedza nabyta w nowej szkole ma
ułatwiać orientację w życiu codziennym oraz w świecie kultury. Poza tym,
jak twierdzą niektórzy psychologowie, 13-, 16- latkowie są w wieku tzw.
wczesnego dorastania. Oddzielenie ich od młodszych miało zapobiec
konfliktom pomiędzy młodszymi i starszymi[3]. Panuje opinia, że
wydzielenie szkoły podstawowej i gimnazjum wpłynęło na szybszy rozwój
uczniów. Gimnazjaliści poważnieją, szybciej dorastają[4], a nowe programy
nauczania, niejednokrotnie autorskie są tak konstruowane, aby respektować
możliwości percepcyjne uczniów w wieku dorastania, jak również wzmagać ich
zainteresowania tekstami kultury.
Pamiętać też trzeba, że zmiany w oświacie to nie novum. Ci, którzy
obserwują polską szkołę, wiedzą dobrze, że reforma rozpoczęła się już na
początku lat dziewięćdziesiątych, wraz z transformacją ustrojową.
Zniesiono wówczas z planu zajęć.przedmioty ideologiczne, zmieniono zestaw
lektur, stworzono prawną możliwość organizacji szkół społecznych, oświatę
oddano gminom. Drugą istotną zmianą, która się wtedy w polskiej szkole
dokonała, choć może nie wszyscy nauczyciele ją dostrzegli jest wolność
nauczycielska, która wyraziła się głównie poprzez zwiększenie swobód
zawodowych nauczyciela. Nauczyciel zyskał wpływ nie tylko na dobór metod i
form pracy dydaktyczno-wychowawczej, ale przede wszystkim na program
nauczania (klasy autorskie), dobór podręczników (fakt ten posiada jednakże
swoich zwolenników jak i przeciwników wśród nauczycieli).
Nie wszędzie jednak udało się stworzyć samodzielne gimnazja. Względy
ekonomiczne poszczególnych gmin w Polsce zmusiły placówki licznych szkół
podstawowych do utworzenia tzw. zespołów szkół, łączących w jednym budynku
równocześnie szkołę podstawowa i gimnazjum. Początkowo zespoły miały być
jedynie formą doraźną - zastępczą. Okazuje się, że nieprędko dojdzie do
rozdziału. Wobec takich oto instytucji, byli pracownicy MENiS[5]
wystosowali w lutym br. list otwarty do Prezydenta RP, w którym twierdzą
zgodnie, że reforma edukacji w obecnym kształcie to fikcja, a projekt jej
pomysłodawców - zaprzepaszczony.
„Reforma zakładała, że podstawówka i
gimnazjum będą działać osobno. - Dzieckiem przestaje się być w wieku 12
lat, potem wchodzi się już w okres młodzieńczy. Dzieci z podstawówki i
gimnazjum to dwie różne osoby, które mają różne problemy dydaktyczne i
wychowawcze - przedstawia "Gazecie Wyborczej" Mirosław Handke. - Dlatego
reforma zakładała, że to będą dwie oddzielne szkoły. Ponieważ nie
wszystkie samorządy miały od początku osobne budynki na gimnazja albo nie
miały pieniędzy na budowę nowych, poprzednia ekipa zgodziła się na
istnienie tzw. zespołów (działających w jednej szkole podstawówki i
gimnazjum). - Ale tylko do końca sierpnia 2003 roku! Wiemy że obecny rząd
przygotował projekt, który zezwoli na takie zespoły bez ograniczeń
czasowych - mówi Mirosław Handke.
Obecna Minister
Edukacji uważa, że fakt ten nie niesie zagrożenia dla gimnazjum, które
mieści się w tym samym gmachu co podstawówka. Według pani minister reforma
nie sprowadza się do budynków. – „Gimnazjum jest przede wszystkim innym
rodzajem szkoły, która uczy już czego innego i często w inny sposób. To
jest jego istota, której likwidacja nawet nie przyszła mi do głowy” -
uspokaja.
Jak reforma
szkolnictwa realizuje się w gminie Dynów, która posiada cztery Zespoły
Szkół? Czy rzeczywiście może okazać się, że istnienie zespołu cofa ważny
fragment reformy edukacji i zlikwiduje samodzielność gimnazjum? Czy
rzeczywiście jest to w istocie tworzenie anachronicznej dziś,
dziewięcioletniej szkoły podstawowej, która szczególnie w przypadku
uczniów ze wsi i małych miast obniży poziom ich kształcenia i będzie
sprzyjać zaniżeniu motywacji do dalszego kształcenia, jak twierdzą autorzy
listu otwartego?. Przyjrzyjmy się temu zjawisku. Na początek Gimnazjum w
Pawłokomie.
Szkoły, w
której mieści się gimnazjum w Pawłokomie nie sposób nie zauważyć. Piękny
okazały budynek – na miarę swoich czasów - przyciąga wzrok z daleka.
Obiekt oddano do użytku
w 1998 roku, tuż przed wejściem z życie reformy oświaty. Szkoła posiada
prawie same zalety. Projekt szkoły został idealnie wkomponowany w
krajobraz. Spadzisty czerwony dach i małe fantazyjne daszki kontrastują z
bielą elewacji i doskonale harmonizują z ukształtowaniem geograficznym
Pogórza Dynowskiego[6]. (zdjęcie nr 1)
Szkoła,
należy do kameralnych. Na 166 uczniów szkoły – 86 to gimnazjaliści (w tym
35 uczniów w oddziale zamiejscowym). Niemniej jednak szkoła posiada
wszystkie niezbędne warunki do optymalnego kształcenia uczniów. Dobrze
wyposażona pracownia komputerowa z dostępem do Internetu (zdjęcie nr 2), 7
klasopracowni, w tym dwie z gabinetami (zdjęcie nr 3), dobrze zaopatrzona
biblioteka z małą, lecz funkcjonalną czytelnią (zdjęcie nr 4), świetlica
socjoterapeutyczna wpływają znacznie na jakość nauczania. Gabinet
lekarski, sklepik uczniowski, kuchnia wraz ze stołówką, pozwalają
wszystkim uczniom czuć się w szkole bezpiecznie i chętnie do niej
uczęszczać. (zdjęcie nr 5 i nr 6) Dodatkowym atutem szkoły jest fakt
dostosowania budynku dla potrzeb osób niepełnosprawnych. Szkoła posiada
szyb windowy, podjazdy, szersze drzwi do klas, sanitariaty przystosowane
do szczególnych wymagań niepełnosprawnych (zdjęcie nr 7).
Do gimnazjum, obok uczniów należących do obwodu szkolnego, uczęszczają
również uczniowie z okolicznych miejscowości: Dynowa (ul. Bartkówka) oraz
z Dąbrówki Starzeńskiej. Wszyscy dojeżdżający uczniowie mają zapewniony
komfort przyjazdów i powrotów ze szkoły, zagwarantowany przez Gminę Dynów.
Szkoła posiada również zabezpieczenie antywłamaniowe, co czyni ją bardziej
bezpieczną i lepiej zorganizowaną.
Jedynym
mankamentem obiektu, w jej warstwie organizacyjno – materiałowej, jest
brak sali gimnastycznej. Uczniowie zmuszeni są uczestniczyć w zajęciach
prowadzonych w hollu szkoły (tenis stołowy, ćwiczenia gimnastyczne), w dni
pogodne – również na świeżym powietrzu, na - nota bene - dobrze
przystosowanych do tego celu szkolnych boiskach do gry w piłkę nożną, w
piłkę ręczną
i koszykówkę. Względy finansowe gminy nie pozwalają obecnie na wszczęcie
planowanej budowy sali gimnastycznej.
Gimnazjum w Pawłokomie (wraz z oddziałem zamiejscowym w Dylągowej) może
pochwalić się również wynikami kształcenia. W gimnazjum wszyscy
nauczyciele pracują zgodnie ze swoimi kwalifikacjami i posiadają wyższe
wykształcenie. Wyniki ankiety[7] przeprowadzonej w roku szkolnym 2001/2002
pokazują, że większość nauczycieli (59%) ma bardzo dobry kontakt ze swoimi
uczniami, jak również z rodzicami uczniów (72%). Sytuację tę potwierdzają
pozytywne opinie uczniów na temat swoich nauczycieli i atmosfery panującej
w szkole. Prawie połowa uczniów wykazała, że w szkole panuje atmosfera
sympatyczności, oparta na życzliwości (49%), a ponad 80% uczniów jest
zadowolonych z kontaktów z rówieśnikami (83%).
Gimnazjum może się pochwalić osiągnięciami swoich wychowanków. Do zdolnych
uczniów szkoły należy zaliczyć: Ewę Banaś(Ia), Lidię Kamińską(IIIa),
Alicję Cymbalista(Ib), Renatę Karaś(IIIb), Krzysztofa Łacha(IIIb).
Zdolności w przedmiotach ścisłych posiadają uczniowie: Ewa Banaś(Ia),
Marek Rudawski(IIb), Lidia Kamińska(IIIa), Urszula Rudawska(IIIa), Renata
Karaś(IIIb), Krzysztof Łach(IIIb). Gimnazjum pochwalić się może również
osiągnięciami w dziedzinie sportu. Wysokie miejsca w rozgrywkach
sportowych uzyskuje gimnazjum w kategorii grupowej, a w indywidualnej –
szczególnie wyróżniają się uczniowie: Ryszard Marszałek(IIa), Jacek
Baran(IIIa), Dariusz Łach(IIb), Kamil Karaś(IIb). Bez wymienionych uczniów
olimpiady przedmiotowe, konkursy recytatorskie, uroczystości szkolne,
zawody sportowe, etc. praktycznie się nie odbywają.
Zamiarem twórców reformy edukacji, co do utworzenia gimnazjum, było
odejście od „akademickiego” systemu kształcenia i położenie nacisku
edukacyjnego na nabywanie umiejętności w - zmieniającym się jak
kalejdoskop - świecie. Gimnazjum w Pawłokomie stara się realizować ten
zamysł. Szkoła otwarta jest na oryginalne programy nauczania, zwłaszcza
programy autorskie, zwraca szczególną uwagę na respektowanie w programie
nauczania sześciu ścieżek edukacyjnych, przewidzianych do realizacji na
poziomie gimnazjalnym[8]. Gimnazjum stara się rozwijać zainteresowania
uczniów. W tym celu powstały - i na bieżąco rodzą się - gimnazjalne koła
zainteresowań. Istnieją już kółka: informatyczne, matematyczne, szkolny
klub europejski, zajęcia artystyczne (słowno – muzyczne). Gimnazjum
otwiera się również na potrzeby uczniów słabszych. Organizowane są dla
nich zajęcia kompensacyjne (wyrównawcze). Szkoła może pochwalić się też
bardzo dobrą współpracą z Wojewódzką Poradnią Pedagogiczno –
Psychologiczną, jak również Gminną Komisją Rozwiązywania Problemów
Alkoholowych, co sprzyja rozwiązywaniu problemów dydaktycznych i
wychowawczych w sposób fachowy i kompetentny.
Gimnazjaliści z Pawłokomy wiedzą, że reforma edukacji ich szczególnie
dotyczy. Choć przyszło im się ciągle uczyć w jednym budynku, rozumieją, że
oddzielenie od szkoły podstawowej nie sprowadza się do budynków. Uczniowie
wiedzą już, że aby osiągnąć sukces, należy twórczo rozwiązywać problemy,
uczyć się samodzielności w myśleniu i działaniu. Fakt ten jest dla szkoły
wielkim sukcesem, ponieważ samoświadomość gimnazjalisty jest w tym
zakresie najważniejsza.
Działalność Szkoły w Pawłokomie dowodzi, że pomysł utrzymania gimnazjum
przy zespole wcale nie musi oznaczać odejścia od nowego spojrzenia na
edukację, i że gimnazjaliści całkiem dobrze radzą sobie w kompleksie
szkolnym. Obecność młodszych kolegów i koleżanek właściwie im nie
przeszkadza, choć, gdyby to było możliwe, woleliby uczyć się osobno. Na
tle „młodszaków”, gimnazjaliści wykazują się dużo większą samodzielnością
w działaniu na rzecz szkoły i środowiska lokalnego, co z prawdziwą
satysfakcją podkreśla Pani mgr Irena Bilska – Dyrektor pięknej placówki
oświatowej.
(ciąg dalszy
nastąpi)
Zebrała i opracowała Zuzanna Anna Nosal
...wróć
[1] Słowa ministra
edukacji kierowane do uczniów w liście, otwierającym "Indeks
gimnazjalisty".
[2]
„Rzeczpospolita” z 7 kwietnia 1999r. podała, że planuje się zlikwidować
2200 szkół podstawowych.
[3] Samson A.,
(1947) należy do grona pierwszych polskich psychologów, którzy na początku
lat 70-tych zajęli się profesjonalną psychoterapią. Zyskał niezwykłą
popularność i powszechny szacunek dzięki spektakularnym rezultatom
w psychoterapii
rodzin i dzieci.
[4] Opinia
dyrektorów i nauczycieli z województwa dolnośląskiego.
[5] Autorami listu
są: Mirosław Handke (minister edukacji narodowej w latach 1997 – 2000),
Edmund Wittbrodt (minister edukacji narodowej w latach 2000 – 2001), Irena
Dzierzgowska (sekretarz stanu W MEN w latach 1997 – 2000), Krzysztof
Kawęcki (sekretarz stanu w MEN w latach 2000 – 2001), Wojciech Książek
(podsekretarz stanu w MEN w latach 1997 – 2001), Lech Sprawka
(podsekretarz stanu w MEN w latach 2000 – 2001), Grażyna Ziółkowska (była
dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej)
[6] Zob. strona
internetowa poświęcona Zespołowi Szkół Nr 4 w Pawłokomie –
http://www.pawlokoma4.republika.pl
[7] Ankietę
przeprowadziła i przeanalizowała Dyrektor Zespołu Szkół, pani mgr Irena
Bilska
[8] Są to ścieżki:
edukacja prozdrowotna. ekologiczna, czytelnicza i medialna, europejska,
filozoficzna oraz wychowanie do życia w społeczeństwie.
GŁOS WOLNY
- wolność ubezpieczający.
Powitaliśmy Nowy Rok – 2003. Skończył się „ magiczny” rok 2002,
którego datę czyta się jednakowo wprost i wspak. Taki rok zdarza się
raz na tysiąc lat . U nas jednak nic „magicznego” się nie wydarzyło –
poza jednym dziwnym zjawiskiem, że koniec roku przypominał do
złudzenia jego początek. Wprawdzie jesienne wybory „zmiotły”
poprzednią Radę Miasta i Burmistrza, a z nowo wybranymi wiązaliśmy
nadzieję na zmiany, ale jak na razie, po 6 tygodniach nowych rządów
nic się nie zmieniło. Obserwując 3 sesje nowej Rady przecierałem oczy
ze zdumienia, bo były to – JAK DOTYCHCZAS – prawie „nieme sejmy”,
głosowania decyzji wnoszonych przez p. Burmistrz (uprzednio przez
Zarząd) BEZ DYSKUSJI , tak jakby już wcześniej, poza salą obrad ,
uzgodniono ich wyniki, a wśród Radnych pojawiła się już dość wyraźna
linia podziału nie według racji merytorycznych, a według stosunku do
władzy, ze stałą liczbą głosów „ZA” gwarantujących minimalną
większość. W ten „milczący” sposób przegłosowano wysokość podatków
lokalnych /tj. rolny, leśny, od nieruchomości, środków transportu/
opłaty za wodę i ścieki oraz składy osobowe tzw. Komisji Stałych Rady.
W milczeniu przyjęto propozycję projektu budżetu miasta na rok 2003 i
ostatnie zmiany w budżecie roku 2002 roku. Równie bezdyskusyjnie
przyjmowano sprawozdanie z działalności międzysesyjnej p. Burmistrz i
tzw. „ Bilans Otwarcia” sporzadzony przez Urząd i mający obrazować
zastaną sytuację miasta. Nie było żadnej „Burzy mózgów”, żadnych
odmiennych zdań z wyjątkiem utarczki na temat wysokości diet dla
Radnych, bo jedni chcieli podwyżki, inni obniżki, jeszcze inni
zerowych wypłat- wreszcie osiągnięty kompromis określił ich wysokość
kwotowo, a nie w stosunku procentowym do płac, co daje ich stałą, nie
podlegającą waloryzacji – wysokość przez cały czas, aż do podjęcia
ponownej uchwały w tym względzie. W tym dyskusyjnym zamieszaniu
zapomniano uchwalić zryczałtowaną dietę dla Wice-przewodniczącego Rady
p. Andrzeja Kędzierskiego, który będzie otrzymywał tylko zwykłą dietę
radnego za udział w sesji, choć poniósł znaczne straty finansowe
związane z koniecznością rezygnacji związane z koniecznością
rezygnacji ze stanowiska Zastępcy Dyrektora w Zespole Szkół po objęciu
funkcji w Radzie. Poprzednia Rada nie przyznawała zryczałtowanych diet
wiceprzewodniczącym Rady, ale nie istniała wówczas u nikogo podobna
niezgodność między stanowiskiem w pracy zawodowej, a funkcją w Radzie,
którą tym razem, ,MYŚLĄCY" Radni powinni wziąć pod uwagę. Wśród
podobieństw roku ubiegłego do sytuacji obecnej, wymienić też można
powołanie na stanowisko Wiceburmistrza Miasta - osoby zupełnie
„zielonej" w dziedzinie samorządności, za to z kręgu „Krewnych i
znajomych Królika" (nie wiem którego „Królika", ale nie będę
dociekać), utrzymanie wymogu składania PODANIA do p. Burmistrz o
uzyskanie wszelkich informacji finansowych, niechętny stosunek Rady
do Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i opracowanego przez
nią antyalkoholowego Programu Profilaktyczno-edukacyjnego,
finansowanego z pieniędzy za opłaty od sprzedaży alkoholu. Niechęć ta
ujawniła się w zmianie na stanowisku Przewodnicząc. Komisji, z
powołaniem drugiej zupełnie „zielonej" w tej dziedzinie osoby - też z
kręgu „Królika", oraz podjęciu uchwały o zwiększenie z 10 do 15 ilości
punktów sprzedaży alkoholi wysokoprocentowych, czego poprzednia Rada
nie zrobiła, szanując protesty opinii społecznej. Były też jak
uprzednio -życzenia opłatkowe, w obecności Proboszcza parafii, jasełka
i koędy w wykonaniu, bardzo zresztą ujmującym, dzieci ze Szkoły
Podstawowej Nr 2 (Bartkówka) i ogólnie „kochajmy się" - na cały Nowy
Rok. Ciekawe, jak długo zdołamy wytrwać w tym nastroju.
Pozostając przy mojej
niechęci do pisania podań o informacje finansowe pozostawiam
Czytelnikom oczekiwanie na oficjalne informacje p. Burmistrz dotyczące
spraw płacowych, budżetowych i podatkowych. Bez „zalewania" mogę podać
nazwiska Członków Komisji Stałych Rady Miasta, powołanych dnia
30.12.2002r. Są to:
Komisja Rewizyjna - 5
osób Przewodniczący-p. Marian-Siekaniec. Członkowie - p. Małgorzata
Kochman, p. Józefa Slemp, p. Andrzej Śmietana i p. Wacław Toczek.
Komisja Spraw społecznych
-10 osób Przewodnicząca - p. Józefa Slemp Członkowie - p. Zbigniew
Duchniak, p. Maciej Jurasiński, p. Andrzej Kędzierski, p. Bogdan
Kądzierski, p. Małgorzata Kochman, p. Wacław Toczek, p. Mieczysław
Tuzyk, p. Stanisław Tymowicz i p. Wojciech Wolański.
Komisja Rozwoju
Gospodarczego. Budżetu i Finansów - 8 osób Przewodniczący - p.
Mieczysław Tuzyk Członkowie - p. Zbigniew Duchniak, p. Andrzej
Kądzierski, p. Grzegorz Pawłowski, p. Marian Siekaniec, p. Andrzej
Śmietana, p. Stanisław Tymowicz i p. Wojciech Wolański.
Komisja Profilaktyki i
Rozwiązywania Problemów Alkoholowych Przewodniczący - p. Zbigniew
Duchniak Członkowie - p. Andrzej Kądzierski, p. Małgorzata Kochman, p.
Małgorzata Kuś, p. Wiesława Marszałek, p. Elżbieta Kiszka, p. Grażyna
Malawska, p. E. Klaczak-Łach i p. Jan Lemierz. (Ta komisja ma
charakter społeczny i skupia działaczy spoza Rady Miasta.)
Komisje mają za zadanie
opiniowanie projektów uchwał, spraw budżetowych, inicjatyw
gospodarczych, kontrolę działalności Burmistrza, zgłaszanie wniosków
dotyczących działania Urzędu, Rady i spraw zgłaszanych przez
Obywateli. Komisja Rewizyjna sprawuje nadzór nad budżetem miasta i
opiniuje wnioski o udzielenie lub nie, tzw. Absolutorium (raz w roku)
organom wykonawczym.
Biorąc pod uwagę ilość
osób w Radzie i w Komisjach, można mieć wątpliwości, czy udział aż w 3
Komisjach -jak np. p. Duchniaka, p. Kochman i p. Andrzeja
Kędzierskiego - pozwoli na efektywne działanie tych Komisji, a samych
Radnych nie przeciąży nadmiarem obowiązków i nie utrudni im
podejmowanie decyzji w sprawach spornych.
Nie wiem, czy opisany
stan rzeczy wróży nam dobrze na Nowy już nie „magiczny" Rok 2003? Głos
Wolny chciałby mimo wszystko pozostać z nadzieją na lepsze jutro i na
to, że wolność Głosu - ubezpieczającego nasze wolności obywatel skie
- nie zostanie nam odebrana, ani ograniczona decyzjami biurokratów.
DO SIEGO ROKU!
Głos Wolny - Wolność Ubezpieczający
Anna Baranowska-Bilska
...wróć
DYNOWSKIE
WSPOMNIENIA
Pośród dróg dorosłych,
Wśród ruchliwych jezdni,
Jest piękna, bezpieczna
Lat dziecinnych dróżka...
Przy niej „ twoje drzewa",
Wzdłuż niej „ twoja rzeczka",
Własny „krwiobieg wspomnień"
Z małego miasteczka.
W nim pierwsze zwycięstwa!
I w nim pierwsze blizny...
Smak Twych lat dziecinnych;
Czar MAŁEJ OJCZYZNY...
Rozpoczynamy nowy cykl pod hasłem „DYNOWSKIE
WSPOMNIENIA". Jako pierwsi na naszą propozycję odpowiedzieli teatrolog
i polonista oświęcimskiego LO - p. Janusz Toczek oraz historyk,
wykładowca zarówno na Uniwersytecie Rzeszowskim jak i na Katolickim
Uniwersytecie Lubelskim - ks. prof. Stanisław Nabywaniec.
Oprócz wspomnień chcemy przybliżać także sylwetki bohaterów. Na razie
udało się to w przypadku p. Janusza Toczka, z którym skontaktowaliśmy
się bezpośrednio. Wierzymy jednak, że sprawa jest do nadrobienia,
ponieważ bardzo liczymy na stałą współpracę z prof. Nabywańcem!
Ks. Stanisław Nabywaniec
Za pół roku minie
30 lat, kiedy po raz pierwszy przekroczyłem mury Liceum
Ogólnokształcącego w Dynowie, pół roku temu minęło 25 lat, kiedy mury
te opuściłem jako absolwent i maturzysta Almae Matris Dynoviensis. Ze
względu na moje związki z tą szkołą i tym miastem przyjąłem propozycję
napisania małego artykułu do „Dynowinki”, co być może będzie okazją do
częstszego publikowania przeze mnie na łamach tego pisma.
Wprawdzie w najbliższej okolicy znajdowały się trzy inne licea: w
Sanoku i w Brzozowie, ale wybrałem Liceum dynowskie. Wówczas cieszyło
się ono dobrą opinią w naszym regionie. Była to niewątpliwie zasługa
dobrej kadry pedagogicznej, kierowanej przez panią dyrektor mgr
Bronisławę Krasiczyńską. Do dynowskiego Liceum uczęszczały nawet osoby
z bliskich okolic Brzozowa, z Dubiecka mimo iż tam również było
liceum, oraz z okolic Błażowej, również posiadającej liceum.
Mimo swoich zainteresowań
humanistycznych znalazłem się w klasie o profilu
matematyczno-fizycznym. Interesowała mnie przede wszystkim historia.
Dzięki szczególnej opiece i trosce pani profesor mgr Zofii Rybowej
mogłem te zainteresowania rozwijać. Patrząc z perspektywy lat jestem
przekonany, że otrzymałem dzięki jaj pomocy solidny warsztat
historyczny, który pomógł mi w dalszym zgłębianiu arkanów historii.
Wprawdzie w latach siedemdziesiątych minionego stulecia rola
nauczyciela historii nie była łatwa, to jednak pani profesor posiadała
umiejętność nakierowania na intrygujący wątek, co pomagało już we
własnym zakresie odszukiwać okruchy prawdy historycznej. Takich
poszukiwań i odkryć dokonywałem spędzając długie godziny w miejscowej
bibliotece kierowanej przez bardzo sympatyczną panią Buczkowską.
Ponieważ nie mieszkałem w internacie, ale dojeżdżałem do domu
codziennie, autobus miałem niekiedy trzy godziny po zakończeniu
lekcji, koledzy i koleżanki w większości już odjechali, więc miejscem,
gdzie chętnie przesiadywałem była biblioteka. W zimie było tam
przynajmniej ciepło, co w związku z brakiem dworca autobusowego miało
swoje atuty pozanaukowe.
Moje
pokolenie uczących się w Liceum dynowskim niewątpliwie miało szczęście
spotkać dobrych pedagogów i wychowawców. Trudno wymienić wszystkich,
ale wspomne przynajmniej niektórych, tych którzy już odeszli do
wieczności. Na przypomnienie zasługuje postać profesora Zbigniewa
Zubilewicza. Uczył nas geografii (wcześniej zdaje się też i
przysposobienia obronnego). U pierwszoklasistów budził na początku
postrach swoja marsowa miną, za która krył się dobroduszny uśmiech.
Był to typ starego belfra. Nosił przydomek „Panie Durniu”, ponieważ
tak zwracał się do swoich uczniów. Do dzisiaj pamiętam skład ziemi i
definicję siatki Kirchhoffa, ponieważ przez cały rok należało to do
kanonu pytań. Często też powtarzał maksymę: „jak nie wiesz (panie
durniu) jak się pisze żółty, to napisz kanarkowy!” Bardzo wielkim
szacunkiem cieszył się profesor mgr Stanisław Górniak. Był człowiekiem
milczącym, wymagającym, ale sprawiedliwym. Zajęcia z fizyki należały
do najtrudniejszych, ale i najciekawszych, szczególnie w drugim
semestrze każdego roku, kiedy po zakończeniu teorii wykonywaliśmy
samodzielnie ćwiczenia. Czasem coś poszło z dymem, czasem coś się
rozbiło, ale to też były „doświadczenia”.
Katechezy wówczas w szkole nie było, ale uczęszczaliśmy „na religię”
do salki katechetycznej, która mieściła się w budynku, gdzie obecnie
mieszkają siostry boromeuszki, a następnie w budynku obecnej
wikarówki. Nowy dom katechetyczny przebudowany został z budynku
gospodarczego. Religii uczył nas przez cały okres nauki w Liceum
ksiądz dziekan mgr Józef Ożóg, człowiek bardzo taktowny, spokojny i
wyrozumiały. Nie oburzał się, gdy niekiedy przez dwa, a nawet trzy
tygodnie nie pojawiliśmy się na religii. Nadrabialiśmy to, z własnej
inicjatywy, w innym terminie. Niekiedy w bardzo nieodpowiednim. Kiedyś
wybraliśmy się na religię, w ramach lekcji języka rosyjskiego.
Profesor Drabik poszukiwał nas i przyjechał za nami na swojej MZ-ce aż
do domu katechetycznego. Łagodność i takt księdza dziekana załagodziły
jakoś niezręczną sytuację.
Szczególnym miejscem dla nas był kościół dynowski. Nie tylko dlatego,
że przed lekcjami i po lekcjach, przechodząc obok kościoła
wstępowaliśmy tam na modlitwę szczególnie żarliwą in periculo
klasówek, powtórek itp. ale również dlatego, że kruchta kościelna
kryła nasze tajemnice, których nawet teraz nie ośmielę się wyjawiać
głośno.
W
związku z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia pragnę tą drogą
złożyć serdeczne życzenia, moim Nauczycielom, Wychowawcom oraz
Koleżankom i Kolegom z naszego Liceum. Szczęść Boże!
...wróć
Janusz Toczek
.
Urodzony w Dynowie w 1958 r., uczeń LO w Dynowie w latach 1973-1977.
Ukończył studia polonistyczne i teatrologiczne na UJ w Krakowie,
żona-Jadwiga, dzieci: Marcin (21), Ola (20), Joasia (13). Od 1981 roku
do chwili obecnej pracuje jako polonista w LO im. St. Konarskiego w
Oświęcimiu. Od początku pracy zajmuje się opieką nad młodzieżą
uzdolnioną polonistycznie i artystycznie (m.in. ponad 20 jego uczniów
uczestniczyło w centralnych eliminacjach Olimpiady Literatury Języka
Polskiego, kilku zostało laureatami ogólnopolskich konkursów
literackich i innych). Jest autorem publikacji metodycznych
adresowanych do nauczycieli i uczniów, pisuje w lokalnej prasie, od
lat prowadzi w Oświęcimiu cieszący się sporym zainteresowaniem i
rozgłosem cykl prelekcji poświęconych literaturze i teatrowi.
Za swe
największe osiągnięcie uważa stworzony i prowadzony wspólnie z żoną
Jadwigą od 17 lat teatr młodzieżowy „Na Stronie", który zyskał sobie
rangę jednej z najciekawszych scen amatorskich rejonu, a nawet kraju.
Teatr był kilkakrotnym laureatem m.in. Forum Teatrów Szkolnych w
Poznaniu i innych festiwali i przeglądów. Występował także w
Niemczech.
J. Toczek jest autorem większości sztuk wystawianych w Teatrze „Na
Stronie", niektóre z nich byty nagradzane w konkursach
dramaturgicznych o zasięgu ogólnopolskim.
Spośród członków teatru rekrutuje się spora grupa profesjonalnych
aktorów i ludzi radia i telewizji, m.in. Ewa Kaim (Stary Teatr w
Krakowie), Grzegorz Łukawski (Teatr im. J.Słowackiego w Krakowie),
Marcin Czamik (aktor filmowy i teatralny, obecnie związany z
Wrocławiem), Agnieszka Wróblewska (TVN), Marzena Rogalska (RMF) i in.
JEST TU JAKAŚ MAGIA...
Mój najpiękniejszy sen: stoję na wzgórzu pod obsypaną białymi kwiatami
polną gruszą. Świeci słońce, a niebo przybiera kolor, jakiego nigdzie
indziej nie widziałem. W dali widać mieniącą się w promieniach,
oślepiająco złotą wstęgę rzeki mojego dzieciństwa - Sanu... Od
dzieciństwa właśnie, do czasu, gdy losy nie popędziły mnie w świat,
mieszkałem w Nozdrzcu, zatem Dynów zawsze był dla mnie miejscem
magicznym. Pamiętam tę radość i podniecenie, gdy razem z rodzicami i
rodzeństwem udawaliśmy się do tego pięknego miasteczka w jakiejś
sprawie. Cóż to było za święto...! Pamiętam niecierpliwe oczekiwanie
na moment, gdy zacznę chodzić (właściwie dojeżdżać) do dynowskiego
Liceum. Była to przecie nie lada nobilitacja - defilowanie przez
rodzimą wioskę, a potem przez same uliczki Dynowa z czerwona tarczą
przypiętą do ramienia agrafką.
Mój Boże! Moja szkoła... Próbuję przypomnieć sobie momenty, w których
było mi w niej źle, nieprzyjemnie i obco - i nie znajduję żadnego.
Nauka w liceum z perspektywy czasu jawi mi się jako swego rodzaju
uwertura do całego mojego dorosłego życia. Tak! za Wielkim Papieżem
mógłbym powtórzyć te słowa: „Tu się wszystko zaczęto..."
To wręcz niebywałe, że w tej prowincjonalnej przecież szkółce zebrał
się tak fantastyczny zespół ludzi - moich profesorów, w których długo
nie mogłem dostrzec zwykłych ludzi, bo wydawali mi się przynależeć
jakby do innego, doskonalszego świata... Subtelna i łagodna jak
wiosenne niebo p. Agnieszka Klemińska-Ba-cik - moja pierwsza
wychowawczyni, budzący pewien lęk i onieśmielenie prof. Pankiewicz
(przez połowę I klasy byłem pewny, że nazywa się ...Mantys!), zawsze
zamyślony, jakby pochłonięty rozwiązywaniem zagadki Wszechświata prof.
Gómiak, dostojna i emanująca macierzyńskim dobrem prof. Rybowa. No i
moje polonistki: zawsze nieobliczalna, rzucająca niespodziewane
wyzwania prof. Teresa Uryć-Warzecha i Ta, która ostatecznie wygładziła
chropawość mojej humanistycznej duszy (początkowo ścisłej; wszak
chodziłem do „mat-fiz.") - niech mi daruje, że Ją tak nazwę - moja
prof. Janina Jurasińska. A to przecież tylko niektórzy z moich
mistrzów.
Jeśli jestem dziś nauczycielem i czuję się w tym zawodzie nadal
dobrze, a i ludzie raczej dobrze o mnie mówią - to Ich zasługa
właśnie. Od Nich to mam.
Jeśli moją pasją dziś jest teatr, który wtopił się też w życie całej
mojej rodziny, to zapewne dlatego, że miałem to szczęście, że po raz
pierwszy odkryłem go właśnie w dynowskim Liceum. I to jaki!
Jeśli lubię coś pisać (sztuki teatralne, artykuły i takie tam
różności), to właśnie dlatego, że ośmielono mnie do tego w szkole. To
niezwykłe, ale nie ma chyba wątku w moim życiu, który tu nie
zaczynałby się właśnie - w tej Szkole, w tym mieście, w moim kraju lat
dziecinnych. Przyjaciele... Odtwarzam raz na jakiś czas listę z
klasowego dziennika i próbuję sobie wyobrazić, jak wyglądają
świadkowie moich pierwszych życiowych wtajemniczeń. Widzę ich w
przedsionku kościoła parafialnego, gdy pośpiesznie poprawiają
klasówki, zanim zaufany Heniek nie zaniesie ich do internatu, albo w
ostatnim „pawilonie" pod „Sezamem” prof. Kucabinskiego, gdy naradzają
się nad jakimś nowym fortelem lub zgromadzonych „na stancji u
Andrzejka", gdzie Jasiek L. & Wojtkiem S. układają plan słodkiej
zemsty na prof. Kosku za wpadkę na PO...
I myślę: ile bym dał, aby znaleźć się tam znowu.
Na szczęście jestem w o tyle lepszym położeniu niż wielu ludzi, że mam
w sercu i w pamięci ten „kraj lat dziecinnych", ten skrawek świata, do
którego porównuję wszystkie miejsca, jakie odwiedzam. Nie znalazłem
takiego, który by mu dorównał. Wracam tu, kiedy tylko nadarza się
okazja. To już dla mnie konieczność - muszę tu wracać, żeby znów
nabrać wiary w świat, w ludzi, w siebie. Nigdy się w tym nie
zawiodłem. Nozdrzec, Dynów, San... -jest w tym skrawku przestrzeni coś
magicznego. Wyczuwają to moje dzieci i żona, którzy ten łagodny,
uspokajający pejzaż pokochali. Czują tę magię też moi uczniowie i
przyjaciele, którzy te strony odwiedzają. Tak, jestem pewny: to nie
jest zwyczajne miejsce...
...wróć
„Hej kolęda , kolęda ...”
Kolędowanie,
to stary obyczaj, który przetrwał- na szczęście -do dziś. Niestety w
nieco „okaleczonej” formie.
Dawniej kolędnicy mieli bogaty i ambitny program artystyczny.
Bywało, że grupy
kolędnicze rywalizowały ze sobą w perfekcyjności formy. Musiał być
Herod, jego żołnierze, Królowie, pastuszkowie, anioł, diabeł,
śmierć... . Wszystko było jak trzeba: żołnierze mieli prawdziwe
mundury, królowie bogate szaty i korony, anioły skrzydła, diabeł rogi
i ogon śmierć kosę i sugestywną maskę, teksty mówiono pięknie,
śpiewano bez zafałszowań.
Byli
więc wpuszczani chętnie, a nawet rodziny pominięte przez kolędników,
czuły się pokrzywdzone.
Nad całością programu czuwał zawsze „Ktoś”: nauczyciel, ksiądz,
człowiek, który wiedział , jak całość ma wyglądać i lubił to robić.
Z
czasem kolędowanie zaczęło się wymykać spod kontroli. Młodzież,
zostawiona samej sobie, zaczęła widzieć w kolędowaniu tylko źródło
zarobku. Wkradła się bylejakość, zagubiono obowiązujące od lat zasady,
że np. nie wolno kolędować w Boże Narodzenie, bo zabrania tego powaga
Święta, że „pukać” należy kolędą, a nie pięścią czy butami, że trzeba
mieć „co” pokazać, a nie tylko patrzeć na „nominał” kolędy, że w
Wigilię odwiedza się Domy rano, a nie w południe, że obowiązują
starannie wykonane symbole i kostiumy, że tekstu nie wolno mylić i
mówić bełkotem, że śpiewać należy zgodnie z obowiązującą melodią, że,
że ... .
Wprawdzie bywało, że ociąganie się z otwarciem drzwi, nawet ambitnie
przygotowanym kolędnikom, zniechęcało, ale to były wyjątki, bo
gospodarze domu bali się, że zamiast „buraków”, jak chodaków,
pszenicy, jak rękawicy, bobu ,jak żłobu i grochu trochu, urośnie
stokłosa, od zadka po czubek nosa”.
Wpuszczano więc szczodraków chętnie ,by nie narazić się na złośliwe
wierszyki w rodzaju:
„Będziemy ogłaszali,
że nam skąpcy nic nie dali
Hej! Kolęda, Kolęda”
Dziś zniechęca marność programu kolędujących i brak kultury
kolędowania.
Nie zawsze wynika to z ich złej woli, ale niewiedzy i braku pomocy
starszych, którzy nie chcą wglądnąć w to, co ich dzieci przygotowały.
Zamyka się koło, Kolędnicy zniechęcają się „zamkniętymi drzwiami”,
Domownicy marnym poziomem programów.
Może więc trzeba uznać kolędowanie za problem do rozwiązania?
W momencie, kiedy niektórzy boją się, iż wejście do Unii godzi w naszą
tradycję i tożsamość narodową, zastanówmy się czy aby Sami tej
tradycji nie zabijamy ?!
Janina Jurasińska
Nowy Rok 2003
...wróć
W
poszukiwaniu Drogi
Dlaczego nie obchodzimy Bożego Narodzenia?
Przeglądając śpiewnik ks. Siedleckiego, jeden z najstarszych i
najbardziej znanych śpiewników kościelnych, nucąc sobie kolejne z
zapomnianych i nieznanych pieśni adwentowych natrafiłem na taki oto
fragment:
Oto już się głos rozchodzi:
Wstańcie, bracia uśpieni!
Zbawienie nasze nadchodzi,
Noc się w jasny dzień mieni.
Precz odtąd dzieła niecnoty,
Wylęgnione wśród ciemnoty:
Niech każdy z nas w przyszłości
Zbroję wdzieje światłości.
I aż podskoczyłem z radości, że nie mnie jednemu zależy na tym, aby w
te Święta raczej przerazić się pokorą Boga niż podziwiać nowe
światełka na balkonie u sąsiadów… Ale po kolei.
Nie ma najmniejszego sensu kreślić jakiejś sfrustrowanej panoramy
czasów współczesnych, jako że czasy zawsze są specyficzne i wymagające
coraz to nowych rozwiązań i poszukiwań. Tyle że nie może to oznaczać
równoczesnego odchodzenia od tradycji i wartości. Historia nazbyt
często udowadniała, że zawsze kończyło się to jakimś rozpadem.
Rozejrzyjmy się: bez
mrugnięcia okiem adaptujemy się do rzekomych wymagań i standardów
podpatrzonych u innych nacji, a symboli narodowych nie szanujemy; do
księdza mówimy „proszę pana” i „dzień dobry”; niedzielne zakupy w
hipermarkecie to dobry pomysł na spędzenie popołudnia; narzekanologia
(termin zapożyczony od jednego z kleryków przemyskiego seminarium) i -
należący do dobrego tonu - dystans od odpowiedzialności i
zaangażowania w dziwaczny sposób przeplatają się z niewolniczym
posłuszeństwem temu, co „w telewizji powiedzieli”. Źródła pewnej
swoistej mentalności, jaka panoszy się nam po domach i ulicach są
oczywiste. Pytanie:, dlaczego poimy się zatrutą wodą?…
„Ten lud zbliża się
do Mnie tylko w słowach, i sławi Mnie tylko wargami, podczas gdy serce
jego jest z dala ode Mnie; (…) cześć jego jest dla Mnie tylko
wyuczonym przez ludzi zwyczajem…” – żalił się niegdyś Pan Bóg słowami
proroka Izajasza (Iz 29, 13). Smutnie aktualne. A nawet jeszcze
gorzej, bo elementów bożonarodzeniowych jak na lekarstwo w naszych
życzeniach, rozmyślaniach, modlitwach, dekoracjach, obyczajach. Nie
dziwmy się zatem, że nie umiemy radować się przyjściem Chrystusa, że
przestajemy wyczuwać i smakować to, co najistotniejsze: niepojęte
pochylenie się Boga Majestatu i Chwały nad zagubionym i nieporadnym
człowiekiem (urażonych być może w tym miejscu agnostyków, selfistów i
egotyków zachęcam do kontemplacji wszechmogącego Boga objawiającego
się jako bezbronne Dziecię). Nie dziwmy się pogoni za coraz
wymyślniejszymi gadżetami świątecznymi, które z Bożym Narodzeniem nie
mają absolutnie nic wspólnego. A swoją drogą, jestem naprawdę ciekaw,
jak będzie wyglądał i ile trwał wieczór wigilijny w takim całkowicie
zlaicyzowanym domu…
Świat już 27 grudnia powie, że „już po świętach”. Chrześcijanie będą
świętować Boże Narodzenie do 12 stycznia (Niedzieli Chrztu Pańskiego),
a kolędy śpiewać jeszcze dłużej. Dziwne, zważywszy, że to ponoć
„Kościół jest drętwy”, a świat taki radosny… No cóż…
Tych kilka
nieoryginalnych myśli dedykuję tym, którzy nie umieją już/jeszcze
cieszyć się Bożą obecnością w swoim życiu, tym, którzy jakiekolwiek
święta rozpatrują w kategoriach totalnej beztroski i ucieczki od
szarzyzny codzienności. Toteż na deser (świąteczny! :-)), wraz z jak
najcieplejszymi życzeniami Boga rodzącego się w Waszych sercach, kilka
słów jednego z moich duchowych przewodników i ulubionych pisarzy, A.
de Saint-Exupery’ego:
„Święto jest ukoronowaniem świątecznych przygotowań, świętem jest
zdobyty szczyt, znalezienie diamentu, kiedy było ci dane wydobyć go z
ziemi; świętem jest zwycięstwo wieńczące wojnę, a także pierwszy
posiłek chorego w pierwszym dniu przezwyciężonej choroby. Dlatego
ofiara łączy się w jedno ze świętem. Ukazuje ci się wtedy sens
ludzkiego działania. Czy nie jest świętem radosny ogień, gdy spalasz
zebrane drzewo opałowe, radosny wypoczynek mięśni, gdy wspiąłeś się
już na szczyt, lśnienie diamentu, który już został wydobyty na słońce,
winobranie, kiedy winorośl już obsypana owocem? Czy myślisz, że ze
święta można tak korzystać, jak z gotowego zapasu? Świetem jest
zakończenie drogi, uwieńczenie marszu, ale nie oczekuj go, jeśli
zamienisz wędrowanie na osiadły tryb życia. (…) A bogactwo polega
właśnie na wierceniu studni, czekaniu na dzień wypoczynku, wydobywaniu
diamentu z wnętrza ziemi i zdobywaniu miłości. Nie zaś na tym, aby
studnie, dni wolne od pracy, diamenty i swobodę w miłości – posiadać.”
A niech pokrzepia nas już sam
przychodzący Pan:
Pociesz się mój ludu, pociesz:
Wkrótce nadejdzie twe zbawienie!
Czemu smutkiem się trapisz,
Czyż nie ma nad tobą Króla?
Ja cię zbawię, nie traćże nadziei!
Wezwałem cię po imieniu: „Tyś jest moim”,
Albowiem Jam jest Bóg twój, Dawca odkupienia…
(średniowieczna pieśń adwentowa)
Pozwólmy Bogu przyjść do nas.
ks. Krzysztof Rzepka
...wróć
Krok po kroku,
Krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku
Idą Święta...
No i bardzo dobrze, że idą, bo to wyjątkowy czas i całe szczęście, że
choć raz w roku nam się zdarza.
Zdumiał mnie niedawno zarzut duchownej osoby, która podejrzewa, że nie
czekamy już na Święta Bożego Narodzenia , czekamy tylko na święta. Na
wolny czas, na dobre jedzonko i te wszystkie dyrdymały, które ze
świętami tradycyjnie się wiążą.
Postanowiłam to sobie przemyśleć.
I przemyślałam.
A nawet rzecz zbadałam w kilku zaprzyjaźnionych domach.
Stanowczo twierdzę, że co roku czekam na Święta Bożego Narodzenia i
jeśli w moim świętowaniu nie ma sacrum, to albo ja niczego nie
pojmuję, albo duchowna osoba nie ma pojęcia o życiu, jego
koniecznościach i pozostaje w niedostępnych zwykłym śmiertelnikom
rejonach idealnych.
Pamiętam z dzieciństwa wigilijne przestępstwo, które do dziś jest dla
mnie przyczynkiem do starań, żeby być dobrym człowiekiem, zwłaszcza w
dniu, w którym wszystko symbolicznie zaczyna się na nowo.
Przychodził do mojego domu kot sąsiada, którego matka serdecznie nie
cierpiała, bo próżniak był z niego jakich mało. Przeciągał się
zalotnie, patrzył ślepiami tak, że serce miękło i wyżerał co tylko
znalazło się w jego zasięgu. Myszy za to nie tykał. Albo miał dla nich
litość, albo wydawały mu się zbyt obrzydliwe, żeby brać je na obiad.
Przemycałam go do domu mimo surowych zakazów matki, bo darzyliśmy się
wzajemną sympatią. Akurat w wigilię kocisko wpadło niepostrzeżenie do
wysprzątanego na błysk domu, umościło się gdzieś wygodnie i spało
smacznie, ale natura swoje prawa ma i w końcu kot musiał iść za
potrzebą a nie miał gdzie, bo pokoje szczelnie wyzamykano w obawie
przed nieporządkiem. Moim zdaniem zachował się na tyle przyzwoicie na
ile mógł, bo zrobił kupę w najdalszym kącie pokoju. Niestety kocich
odchodów ukryć się nie da, bo cuchną przeraźliwie i nie udało mi się
kociej zbrodni ukryć przed matką mimo, że podłogę wymyłam i
uperfumowałam czym się dało. Panikowałam - Jezu słodki, wigilijny
dzień a ja tu zaraz zginę rażona piorunem matczynego gniewu.
Niewykluczone, że zamiast prezentu pod choinkę dostanę w skórę. W
końcu do pokoju weszła rodzicielka, zawęszyła nosem, błysnęła
wściekłym okiem i już, już miała rozedrzeć się stosownie do
przestępstwa ale zrezygnowała i powiedziała – „Tylko umyj się
porządnie, żebyś przy wigilii nie śmierdziała”. Roześmiała się, wyszła
i nigdy więcej o tym zdarzeniu nie wspomniała.
W każdym innym dniu kocia awantura byłaby straszna, ale w wigilię moja
matka pokazała jaka jest właściwa hierarchia wartości. Niby zwykła
rzecz a jednak udowodniła mi, że Boże Narodzenie to czas wybaczania,
wyciszenia i miłości. Przypominam sobie tą historię kiedy tłucze mnie
złość i mam straszną ochotę wyładować ją na najbliższych. Myślę sobie
wtedy – Kobieto, Boże Narodzenie, odpuść sobie, odpuść innym i idź się
umyj żebyś przy wigilii nie śmierdziała. Przeważnie skutkuje.
Poza tym nauczyłam się już dystansu do świątecznego wariactwa.
Pozwalam kurzowi leżeć tam gdzie leży a pajęczynom zwisać tam gdzie im
wygodnie, oczywiście pod warunkiem, że nie rzucają się zbytnio w oczy.
Piekę i gotuję wszystkie tradycyjne potrawy przypisane do Świąt Bożego
narodzenia, ale nie pozwalam im zawładnąć sobą bez reszty. Mam czas na
rozmowy z domownikami, na wspólne ubieranie choinki a przede wszystkim
na zastanowienie się nad czasem, który minął i tym, który nadchodzi.
Co prawda od lat nie byłam na Pasterce i w tym roku też się pewnie nie
wybiorę, bo nigdy nie dotrwam, no ale po co drzemać w kościele skoro
można przytomnie pokolędować na sumie.
Gdzie tu sacrum? Myślę, że w życzliwości, w staraniu o to żeby dom był
nie tylko przytulny, ale i przyjazny, w gotowości nakarmienia
bezdomnego, najczęściej teoretycznej, ale jednak, w postanowieniu
zmiany na lepsze. To rzeczy zwykłe, ale właśnie one stanowią o
wartości życia a w Święta Bożego Narodzenia nabierają szczególnego
znaczenia
Namówiłam znajomą Basię, żeby opowiedziała mi jak w jej rodzinie
świętuje się Boże Narodzenie.
Rodzina jak każda inna z tą tylko różnicą, że bardzo liczna a świętuje
bardzo tradycyjne. Mimo, że większość z dzieci ma już swoje domy,
wigilię jada się w domu rodzinnym. To niezwykłe przeżycie kiedy do
stołu zasiada ponad trzydzieści osób. Po wspólnej modlitwie senior
rodu czyta fragment Pisma Świętego i składa życzenia dzieląc się ze
wszystkimi opłatkiem. Początek tego dzielenia przebiega zwykle zgodnie
z planem, ale gdzieś w połowie diabli biorą ustalony porządek i
powstaje straszliwe zamieszanie. Na ogół kończy się tym, że trzeba
ustalać kto komu jeszcze nie złożył życzeń i zaczynać rzecz od nowa.
Szczęśliwie przebrnąwszy oficjalną część uroczystości rodzina zasiada
do kolacji a to też nie jest prosta sprawa. Dorośli i starsze dzieci
mają swoje miejsca przy stole natomiast maluchom przysługuje miejsce
na kolanach rodziców. Najczęściej już przy pierogach mają dosyć takiej
niewygody i pakują się całą gromadą pod stół . Zdaniem Basinej
córeczki to najfajniejsza część wigilijnej kolacji. Rzecz jasna
przygotowaniem potraw zajmują się wszystkie kobiety w rodzinie. Od lat
ustalone jest co kto gotuje i co przynosi na wspólny stół.
Zdarzyło się jednego roku, że najnowszy zięć w rodzinie chciał
urozmaicić świąteczne menu i przygotował karpia w galarecie. Liczył na
uznanie i wdzięczność teściowej a co go spotkało? "Dziecko czy Ty mnie
chcesz do grobu wpędzić? Zabierz to paskudztwo, bo mi słabo!" Okazało
się, że w rodzinie nie jada się ryb nie dlatego, że nikt ich nie
potrafi przygotować, ale dlatego, że matka żywi dla nich
nieprzejednany wstręt. Nie doszło do rybiego rozłamu a nowy zięć
został ułaskawiony.
Dawniej po każdej wigilijnej potrawie śpiewano kolędę ale ostatnimi
laty kolęduje się na koniec wieczerzy i to w gronie starszych, bo
dzieci nie bardzo dają się namówić. Próbowano je do tego przekonać,
ale bez rezultatu, bo nawet jeżeli uda się wszystkie połapać i usadzić
pod choinką zamiast śpiewać rozrabiają jak zające w kapuście i w
miejsce świątecznego nastroju powstaje niesamowity rozgardiasz.
Wspólnie ustalono, że więcej pożytku przyniesie zgoda na kontrolowaną
swobodę niż dyscyplinowanie wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Czy jest coś magicznego w takiej wspólnej wieczerzy jedzonej tylko raz
w roku. Oczywiście. W podobnym gronie można spotkać się z wielu
okazji, ale nigdy nie będzie tak jak w wigilię. Nawet tłumaczyć tego
nie trzeba, bo to oczywiste.
W moim domu, w domu znajomej Basi, w domach paru innych znajomych
słucha się też kolęd z płyt i kaset. Co w tym złego? Nie wszyscy
otrzymali dar muzykalności i nie wszyscy potrafią przyzwoicie
zaśpiewać kolędę. Lepiej więc posłuchać pięknego śpiewu z płyty niż w
ogóle nie kolędować. Tradycja nie cierpi tylko się modyfikuje.
A dla przykładu przytoczę tekst jednej z płytowych kolęd napisanych
przez Zbigniewa Preisnera.
Słuchając jej można mieć wyłącznie pozytywne myśli i ciepłe uczucia a
mnie dodatkowo zalewa jeszcze fala wzruszenia.
A nadzieja znów wstąpi w nas
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj
Wbrew tak zwanej ironii losu.
Daj nam wiarę, że to ma sens
Że nie trzeba żałować przyjaciół,
Że gdziekolwiek są dobrze im jest,
Bo są z nami choć w innej postaci.
I przekonaj, że tak ma być,
Że po głosach tych wciąż drży powietrze,
Że odeszli, po to by żyć.
I tym razem będą żyć wiecznie.
Przyjdź na świat
By wyrównać rachunki strat,
Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole.
A nadzieja znów wstąpi w nas
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj
Wbrew tak zwanej ironii losu
Przyjdź na świat
By wyrównać rachunki strat,
Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole.
Wesołych Świąt !
CE
...wróć
Z historii Dynowa i regionu
Z HISTORII PROCESU BRZOZOWSKIEGO
W bieżącym roku mija 55 rocznica pokazowego procesu sądowego jaki
odbył się przed byłym Wojskowym Sądem Rejonowym w Rzeszowie w sprawie
grupy byłych Akowców a potem Winowców z terenu Dynowszczyzny.
W artykułach jakie ukazały się dotychczas w „Dynowince” pod tytułem „Z
dawnych lat” autorstwa Pana Mieczysława Krasnopolskiego sprawa ta była
sygnalizowana przy okazji wspomnień o zasłużonych postaciach Dynowa,
lecz tylko fragmentarycznie.
Istnieje „dziejowa” konieczność powrócenia do tego tematu i
poświęcenia mu znacznie większej uwagi.
Miałem okazję zapoznać się a aktami sądowymi z tego procesu w trakcie
prowadzonych przeze mnie spraw sądowych w latach 90 – tych. Artykuł
ten, jak sądzę, będą również następne, opieram wyłącznie na
dokumentach znajdujących się w tych aktach i innych źródłach pisanych,
które podam przytaczając ich treść.
Warto powiedzieć, że proces ten odbił się nie tylko szerokim echem w
Dynowie i na rzeszowszczyźnie, ale również poza granicami Polski wsród
emigracji pochodzącej z terenu Dynowszczyzny i ma dość bogatą
literaturę.
Na szczególne zainteresowanie zasługuje książka „W potrzasku dziejowym
WIN na szlaku AK”. Rozważania i dokumentacja wydana przez Katolicki
Ośrodek Wydawniczy „VERITAS” w Londynie autorstwa Stanisława Kluza.
Autor mieszkał w Dynowie w latach 1941 – 1945 i był kapelanem AK
(pseudonimy : „Czak”, „Petroniusz” i inne).
Akt oskarżenia w tym procesie liczy 48 stron maszynopisu. Objęto nim
23 osoby. Na szczególną uwagę zasługują Leon Cag, Leonard
Chudzikiewicz, Józef Kocaj, Stanisław Kocaj, Stanisław Zwiercan,
Władysław Pakiet, Jan Łukasiewicz oraz Władysław Kasprowicz. Pozostali
to : Antoni Sidor, Mieczysław Jurasiński, Stanisław Wieszczyk, Jan
Preidel, Władysław Pakiet, Kazimierz Rudnicki, Tadeusz Baran, Jan
Kijowski, Piotr Kania, Władysław Stetkiewicz, Jakub Jaronik, Henryk
Wójcik, Adam Dżon, Jakub Tarnawski, Tadeusz Pelc i Jan Kędzior.
Oskarżony Piotr Kania zmarł w więzieniu we Wronkach, zaś oskarżony
Jakub Jaronik w więzieniu w Grudziądzu.
Każdej z tych osób poświecę więcej uwagi w kolejnych artykułach,
podobnie jak i innym osobom w tym artykule nie wymienionym.
Stanisław Kluz w swojej książce (str. 267 – 268) podaje „Według prasy
rzeszowskiej akt oskarżenia brzmi : Przed Rejonowym Sądem Wojskowym w
Rzeszowie toczy się rozprawa przeciwko szajce WIN z powiatu
brzozowskiego. Szajka ta, na której czele stał nauczyciel Cag Leon,
złożona z 25 osób powstała na gruncie nieujawnionego AK i po
wyzwoleniu przekształciła się w tzw. samoobronę. Członkowie szajki
zadekowawszy się na poważnych stanowiskach, jak np. oskarżony Kocaj
Józef starosta powiatu brzozowskiego, Kocaj Stanisław, wójt gminy
Dynów, Kasprowicz Władysław burmistrz m. Dynów, prowadzili szeroką
działalność terrorystyczną i wywrotową. Wykorzystując natychmiast po
wyzwoleniu okres dopiero gruntującego się ładu (...), wydali zaoczny
wyrok na tzw. sądzie obywatelskim (...) Oskarżeni dokonali zabójstwa
(...) Szajka ta czatowała również na powracających ludzi, wywiezionych
do Niemiec (...) Komendantem samoobrony był oskarżony Chudzikiewicz
Leon, który posiadał wielki magazyn broni (...) przed referendum i
wyborami kolportował nielegalną prasę (...)”.
Należy zauważyć, że autor znał oskarżonych osobiście.
Tymczasem w uzasadnieniu aktu oskarżenia czytamy :
“W roku 1944 gdy odrodzona młoda Armia Polska przy boku Armii
Czerwonej krwawiła się w ciężkich bojach z faszystowską armią
niemiecką, odwiecznym wrogiem polski, aby wyswobodzić ludność z pod
jarzma hitlerowskiego – na terenie powiatu Brzozów, istniała
nielegalna organizacja pod nazwą “AK” (Armia Krajowa), która na hasło
rządu londyńskiego rozpoczęła bratobójczą walkę z tymi, którzy
przystąpili do odbudowy nowo – odrodzonej Polski Demokratycznej.
Nielegalna organizacja ”AK” ostatnio w 1945 r. przekształciła się w
tak zwaną “nielegalną organizację WIN”, która była finansowana
pieniężnie przez wrogie czynniki zagraniczne – w celu podżegania
wrogich działalności w Polsce. Wroga działalność nielegalnej
organizacji WIN była rozpowszechniona na terenie całej Polski,
kierowana czynnikami górnymi tzw. (“Komenda Główna“ która miała
bezpośrerdni kontakt z zagranicą a w kraju działała wspólnie z kliką
P.S.Lowską – Mikałajczykowską, która miała na celu przemocą usunąć
ustanowione organa Władzy zwierzchniej Narodu, aby zagarnąć ich władzę
a tym samym przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego. Dla sprawnej
działalności wrogiej Komenda Główna “WIN” podzieliła kraj na dwa
obszary północny i południowy, które obejmowały terytorialnie
odpowiednie województwa. Obszary podzielone były na Okręgi w skład
których wcielono parę województw od 3 – 4. “Okręgi” dzieliły się na
“Obwody” a ostatnio przybrały nazwę “Wydziałów” które odpowiadały
terytorialnie województwu. Na terenie województwa rzeszowskiego był
zorganizowany “Okręg – Wydział” w skład którego wchodziły powiaty
zorganizowane w tzw. “Regiony – Rady”. W skład takiego “Regionu”
wchodził powiat czyli “Rada” Brzozów, który był dość silnie
zorganizowany (......).
Już z samej treści uzasadnienia widać, że był to typowy proces
polityczny.
Kapelan Stanisław Kluz w swojej książce pisze dalej:
“Nikt nie uwierzy, aby nauczyciel, starosta, burmistrz i wójt
“czatowali” na ludzi powracających z Niemiec i mordowali ich czy
wydawali na nich wyrok. Niektórzy z oskarżonych byli członkami PSL —
trzeba było ich jakoś zdyskredytować i zlikwidować; a przede wszystkim
połączyć PSL z WIN-em, a potem dołączyć ich razem do szajki bandyckiej
i morderczej. Kolportaż prasy przed referendum i wyborami należał do
zadań WIN-u i PSL-u. Nigdzie w wolnym świecie propaganda przed
wyborami nie jest bandytyzmem. Chodzi tu o PSL, które w tym czasie
było stronnictwem legalnym.
Chcąc znaleźć i wykazać prawdę, nie wyklucza się możliwości bandytyzmu
czy nawet zbrodni, popełnionych przez b. Akowców czy Winowców w
pojedynkę lub w kilku. Bywało, że niektórzy przestępcy powoływali się
na WIN, a Winowcami nie byli, a jeżeli byli, to robili przestępstwa na
własny rachunek pod pozorem i przykrywką WIN-u.
Władze WIN-u jak przedtem władze AK, ostro piętnowały i karały
wszelkie nadużycia, a tym bardziej zbrodnie. W normalnym wojsku i
policji państwowej zdarzają się nadużycia, kradzieże i zbrodnie pod
pretekstem władzy i munduru. Cóż dopiero w konspiracji, której nie
można kontrolować publicznie, gdyż przestałaby być konspiracją. Za
bandytyzm i nadużycia, związane z konspiracją, odpowiedzialność
ponoszą władze reżimu, które z powodu stosowania terroru,
niesprawiedliwego postępowania, tłumienia publicznej krytyki i
niezależności sądów doprowadzają do konspiracji — samoobrony,
trwającej latami. Wobec nieustającej walki, akcje coraz bardziej
wynaturzają się, a przy tym wielu członków podziemia wykoleja się.
Czy w praworządnym państwie nauczyciel, burmistrz, starosta i wójt
będą tworzyć samoobronę na własną rękę, a więc konspiracyjną? Do kogo
mieli się oni udać o pomoc, gdy oficjalnie władze bezpieczeństwa
zamiast bronić i chronić obywateli, siały terror, nienawiść,
odwoływały się do walki klas, zemsty, sięgały po tajną (konspiracyjną)
prowokację? Co mieli robić obywatele, gdy nie pozwolono im publicznie
głosić prawdy, wskazać sprawców zła, którymi niejednokrotnie były
właśnie władze bezpieczeństwa, czynniki partyjne i NKWD, gdy nie był
nikt pewny, czy się z rana obudzi, ewentualnie, czy wróci z ulicy do
domu? Jeśli dodamy, że nikt spoza ludzi z partii i bezpieczeństwa nie
mógł posiadać broni, choćby wielce zagrożony np. przez Ukraińców,
zrozumiemy okoliczności sprzyjające powstaniu konspiracji i dążności
do nielegalnego posiadania broni.
Jest faktem, że w Dynowszczyźnie padły trupy i spośród miejscowych
ludzi oraz spośród powracających z Niemiec. Przykre i godne
potępienia. Niemiej jednak należy zaznaczyć, że przyczyna tych zbrodni
nie jest prosta. Niewiadomo, czy były to zwykłe mordertswa, jeśli się
weźmie pod uwagę atmosferę anarchii, czy samosądy na tle rozhuśtania
nienawiści, zemsty (Polacy – Ukraińcy, komuniści-niekomuniści) itd.
Ciśnie się na usta pytanie, kiedy to nastąpiło i kto do tego
doprowadził? Do roku 1944 Polacy w Dynowszczyźnie stanowili jedną
całość, rozumieli się, mieli do siebie zaufanie, pomagali sobie.
Zmiana następuje po przyjściu Sowietów, którzy nad San na polskie
ziemie Dynowszczyzny przynoszą zarazek moralnej choroby : nienawiści,
podziału i walki klasowej stosując zasadę “devide et impera”, tzn.
dziel (kłóć) i rządź.
Omówienie przebiegu procesu, okoliczności z nim związanych itp. wymaga
więcej miejsca. Uczynię to w kolejnych artykułach.
dr Andrzej Stankiewicz
...wróć
JAK DRZEWIEJ BYWAŁO,
CZYLI
OPOWIEŚCI Z HERBEM W TLE.
|
|
W
niniejszym cyklu proponujemy Państwu opowieści o zacnych rodach
działających na obszarze Polski południowo-wschodniej, a szczególnie
związanych z naszym najbliższym terenem. Ukazywanie historii przez
pryzmat dziejów tak zwanej „małej ojczyzny” ma ogromny walor –
poznawczy, ale i wychowawczy, bo wyzwala zaangażowanie i
odpowiedzialność za losy najbliższego regionu. Ważnym jest
uświadomienie sobie, że istotne dla przeszłości sprawy nie działy się
gdzieś, daleko, w centrum kraju, ale także i w naszym najbliższym
środowisku i dlatego ślady ich spotykamy na każdym kroku. Obowiązkiem
współczesnych jest pamięć minionych dziejów i dbanie o przetrwałe
materialne świadectwa kultury.
Stąd pomysł cyklu wypowiedzi o ważnych rodach, ludziach, którzy swą
działalnością, przede wszystkim kulturalną, przysporzyli chluby
naszemu regionowi.
Na początku proponujemy prezentacje słynnego rodu Fredrów.
Ponieważ znajdowało się w nim wiele znakomitości, dlatego „wizytę” u
jego przedstawicieli rozłożymy na kilka spotkań.
Jeszcze dzisiaj bowiem w XXI wieku ziemia przemyska obfituje w
świadectwa działalności i upodobań artystycznych rodziny Fredrów.
W Kormanicach-Fredropolu, położonych kilka kilometrów od
Przemyśla, znajdują się ruiny zamku wzniesionego przez Jana lub
Andrzeja Fredrę w pierwszej połowie XVI wieku. Podobnie śladem dużej
aktywności przedstawiciela tej rodziny - Andrzeja Maksymiliana jest
ufundowany przez niego w XVII wieku cały zespół architektoniczny w
Kalwarii Pacławskiej. Zachowany obecnie ośrodek pielgrzymkowy był
wielokrotnie przebudowywany, ale układ kaplic - stacji kalwaryjskich
jest kopią swego pierwowzoru. Stosunkowo licznie przetrwały efekty
działań biskupa Aleksandra Antoniego Fredry, żyjącego na przełomie
wieku XVII i XVIII. Do dzisiaj zwraca uwagę piękno i przepych
klasztoru w Starej Wsi i murowanego kościoła w Jaśliskach. O
upodobaniach artystycznych tego dostojnika najlepiej świadczy
gruntownie przebudowana przez niego katedra w Przemyślu. Ciekawa bryła
architektoniczna, piękne zdobienia i pełna przepychu, kaplica –
mauzoleum rodu Fredrów do dzisiaj unaoczniają smak i gust biskupa. W
Muzeum Diecezjalnym w Przemyślu znajdują się także eksponaty zakupione
przez Aleksandra Antoniego Fredrę. Do najcenniejszych należą drewniany
szafkowy ołtarzyk podróżny, ornaty, tkane portrety ewangelistów i
bogate tkaniny liturgiczne. Ponadto wśród zachowanych pamiątek kultury
ufundowanych przez tego wielkiego mecenasa są: pochodzący z Rzymu
obraz „Ukrzyżowanie” (obecnie w katedrze w Przemyślu), wystrój
malarski kościoła „Na Pólku” w Jarosławiu oraz rzeźby i freski
zdobiące kolegiatę w Jarosławiu.
W Nienadowej, koło Dynowa, znajduje się majątek Dembińskich, w
którym Jacek Fredro (żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku), wraz z
swą żoną Marianną przebywał w pierwszych latach małżeństwa. Tam
spędził dzieciństwo ich syn, słynny komediopisarz Aleksander.
Zabudowania folwarczne, oficyna, gorzelnia, młyn i dość zrujnowany
klasycystyczny dwór usytuowane są w pięknym, starym parku, dochodzącym
do brzegu Sanu i jeszcze dzisiaj wyglądają imponująco. Córka Jacka,
Konstancja z Fredrów Skrzyńska mieszkała w znajdującej się nieopodal
wsi Bachórz, gdzie wraz z mężem gromadziła prawdziwe kolekcje sztuki.
Do dziś zachowały się jedynie resztki drzewostanu w parku pałacowym i
grobowiec Skrzyńskich.
Na terenie dawnego województwa lwowskiego znajdują się: kościół w
Rudkach (gdzie pochowany został między innymi Aleksander Fredro) i
murowany pałac w Beńkowej Wiszni (siedziba rodziny autora „Zemsty”).
Zachowały się także nieliczne portrety i obrazy autorstwa tak samych
Fredrów jak i ich nauczycieli czy przyjaciół.
Osobne miejsce w spuściźnie artystycznej rodu zajmują utwory
literackie. Właściwie każdy przedstawiciel tej rodziny czuł się
zobowiązany by sięgać po pióro. Tak powstawały nie tylko utwory
sceniczne, do których szczególnie w XIX wieku ze względu na umiłowanie
teatru przejawiano wyraźną słabość, ale rozprawy historyczne, kazania,
dzieła z zakresu wojskowości czy aforyzmy. To właśnie dzięki prawdom
zawartym w tych tekstach jak również w pamiętnikach, wspomnieniach i
listach dowiadujemy się o życiu, zwyczajach i upodobaniach Fredrów.
Ten ciekawy dla miłośników historii kultury temat nie doczekał
się jeszcze rzetelnego opracowania. Spotykamy, co prawda różne
rozproszone informacje dotyczące poszczególnych przedstawicieli rodu
Fredrów, ale często są one pobieżne. Jedynie kilku reprezentantów tej
rodziny doczekało się dość wyczerpujących prezentacji. Karty historii
nieubłaganie zamykają się, blakną i z czasem nieuporządkowana wiedza o
ważnej działalności Fredrów na obszarze południowo-wschodniej Polski
może ulec rozproszeniu.
Musimy jednak pamiętać o rodzinie, która w ważnych dla kraju
chwilach, a szczególnie w XVII i XIX wieku wydała ludzi
odpowiedzialnych, niezwykle aktywnych i gotowych służyć narodowi.
Wielu z nich cieszyło się dużym szacunkiem i uznaniem. Wyrazem
estymy, jaką obdarzano tę rodzinę było choćby powierzanie jej członkom
różnych ważnych funkcji społecznych i wysokich urzędów.
Charakterystyczne, że działo się tak nie tylko w wybranych okresach
historycznych, ale właściwie od zarania, od momentu, z którego
pochodzą informacje o tym rodzie. Już w XV i XVI wieku można odnaleźć
wzmianki o pełnieniu przez przedstawicieli Fredrów funkcji wojewody
podolskiego, ruskiego, wojskiego samborskiego, czy udziałach w
poselstwach zagranicznych. W XVII wieku na arenę społeczną i
polityczną wkroczyło wielu reprezentantów tej rodziny. Piastowane
przez nich urzędy były często bardzo zaszczytne i nie ograniczały się
tylko do terenów Polski południowo-wschodniej, ale nawet i centralnej.
Byli wśród nich: sekretarz królewski Zygmunta III, kasztelan lwowski,
członek przybocznej rady królewskiej Jana III Sobieskiego, wojewoda
podolski, podczaszy bełski i wielu innych. W XVIII wieku aktywność
polityczna Fredrów nieco zmalała, lecz w genealogii rodu odnajdujemy
postaci sprawujące odpowiedzialne funkcje, takie jak: kasztelan
lwowski, członek komisji do rozstrzygania sporów granicznych,
sekretarz wielki koronny, delegat kapituły gnieźnieńskiej do trybunału
koronnego, biskup chełmski i przemyski, kanonik kapituły przemyskiej i
gnieźnieńskiej. Zmiana sytuacji politycznej spowodowała, że aktywność
Fredrów w XIX wieku uległa przeorientowaniu. Więcej miejsca poświęcano
sprawom kultury niż polityki. Mimo tego spotkać można członków Stanów
galicyjskich, strażnika wielkiego sreber koronnych królestwa Galicji i
Lodomerii, marszałka powiatu.
O uznaniu społecznym świadczyć może również fakt, iż wielu
Fredrów wybieranych było przez szlachtę, aby reprezentować jej
interesy w sejmie. Członkowie tego rodu nie uchylali się od powinności
wojskowych. Istnieją informacje o pełnieniu przez nich ważnych funkcji
militarnych. W XVII wieku czterech z nich, Walenty, Andrzej
Maksymilian, Zygmunt i Jerzy Bogusław przewodziło oddziałom
pospolitego ruszenia ziem lwowskiej, przemyskiej i sanockiej.
Zasłużyli się również dla Przemyśla rozbudowując jego fortyfikacje. Za
waleczność w okresie wojen napoleońskich Fredrowie byli wielokrotnie
odznaczani krzyżami virtuti militari i legią honorową. Prócz tego
aktywnie angażowali się w powstanie listopadowe i Wiosnę Ludów na
Węgrzech.
Swoje uznanie dla zasług przedstawicieli tego rodu wyrażali
nie tylko dostojnicy państwowi czy kościelni, nadając Fredrom w
nagrodę urzędy, tytuły, majątki i odznaczenia, ale i mieszkańcy
Przemyśla i Lwowa. Świadczą o tym choćby informacje o Jakubie
Maksymilianie, który nazwany został dobrodziejem karmelitów bosych w
Przemyślu i pochowany w kościele tego zakonu. Podobnie postrzegany był
Andrzej Maksymilian Fredro. Źródłem jego autorytetu stały się przede
wszystkim utwory literackie. Ich poczytność, wielość wydań,
tłumaczenia na język niemiecki i francuski świadczą o dużym uznaniu
dla tego twórcy. Jeszcze większym uznaniem cieszył się Aleksander
Fredro. Wyrazem tego stało się wręczenie 26 marca 1865 roku wybitego
na jego cześć medalu jako „Dobrze Zasłużonemu w Narodzie” i w 1873
roku orderu cesarskiego oraz zaliczenie przez Wydział Czytelni
Akademickiej Lwowskiej w styczniu 1875 roku w poczet swych członków
honorowych.
Świadczy to niezbicie o pewnej pozycji, jaką wyrobił sobie ów
ród w społeczeństwie. Mając uznanie i zrozumienie dla własnych
działań, Fredrowie bez kompleksów rozwijali także swe upodobania
artystyczne. Okazuje się, że stopień zaangażowania sprawami kultury
ulegał modyfikacjom. Rodzina Fredrów w XVII wieku należała do
gruntownie wykształconych. Wielu jej członków ukończyło Uniwersytet
Krakowski, a dwóch w Bolonii i Padwie. To sprawiło, że świadomi
trudnej sytuacji kraju włączali się w działalność polityczną i
wojskową. Zajmujący się w tym czasie literaturą uprawiali twórczość
moralizatorską i zaangażowaną. Bogacąca się wtedy i rosnąca w
znaczenie rodzina wydała prawdziwego miłośnika piękna, Karola. Ten
starosta krośnieński lubił otaczać się cennymi dziełami sztuki.
Dobrodziejami Kościoła, fundującymi elementy wystroju świątyń byli w
tym czasie Andrzej Maksymilian i jego synowie – Jerzy Bogusław oraz
Stanisław Józef. W XVIII wieku prestiż rodu wyraźnie zmalał, ale
chlubnym kontynuatorem tradycji społecznikowskich i zamiłowań
artystycznych był biskup Aleksander Antoni. XIX wiek jest ponownym
odrodzeniem świetności Fredrów. Mimo iż członkowie rodu nie posiadają
gruntownego wykształcenia, to swe uznanie zawdzięczają różnorodnym
talentom artystycznym. Utrzymywali kontakty towarzyskie ze znakomitymi
literatami (Mickiewiczem, Słowackim, Koźmianem, Rzewuskim, Polem,
Lenartowiczem), malarzami (Rodakowskim, Kossakiem), muzykami
(Moniuszką, Mireckim). W przeciwieństwie do swych antenatów z XVII
wieku nie ulegali dydaktyzmowi, ale preferowali „zdrowy żart”. Miał on
być antidotum na romantyczne indywidualizmy i uniesienia.
Jak wykazuje powyższa prezentacja, Fredrowie należeli do
bardziej zasłużonych rodzin w ziemi przemyskiej. Ich różnorodne
działania wpłynęły na wyrobienie trwałej pozycji w kulturze narodowej.
To dzięki Fredrom tereny południowo-wschodniej Polski są bogatsze o
ciekawe obiekty architektoniczne a scena narodowa tętni życiem i bawi
widza kąśliwym żartem.
W następnym odcinku prezentacja działalności Andrzeja Maksymiliana
Fredry.
...Czy wiesz, że.....
W czasie przebudowy katedry
przemyskiej, prowadzonej przez biskupa Aleksandra Antoniego Fredrę
stare organy, które znajdowały się dotychczas na chórku w
prezbiterium, Kapituła postanowiła sprzedać w 1730 roku do Dynowa.
Opracowali A i J Molowie
...wróć
|
Handel i rzemiosło Dynowa
1929 r.
|
|
|
Wydawane niegdyś różnego rodzaju spisy firm i księgi adresowe,
stanowią dziś ważne źródło historyczne, przynosząc wiele informacji
zarówno o ludziach, jak
i firmach działających w danej miejscowości.
Kierując się tym przeświadczeniem, chcemy przedstawić
Czytelnikom – w układzie branżowym – spis firm handlowych, usługowych
i zakładów rzemieślniczych, jakie funkcjonowały w Dynowie w 1929 r.
Pochodzi on z „Księgi adresowej Polski (wraz z W. M. Gdańskiem) dla
handlu, przemysłu, rzemiosł i rolnictwa”, wydanej w 1929 r. przez
warszawskie Towarzystwo Reklamy Międzynarodowej Sp. z O.O. Wykazy,
sporządzone dla niemal wszystkich miejscowości w Polsce, miały
charakter wybitnie użytkowy, dziś powiedziałoby się marketingowo –
biznesowy.
Wykaz prawdopodobnie nie obejmuje wszystkich zakładów
działających w Dynowie, nawet tych zarejestrowanych. Do oceny jego
zawartości brakuje nam też istotnej informacji; na jakiej zasadzie
odbywało się umieszczanie firm na liście (według zgłoszeń? Przez
wyznaczone osoby?), a także czy wiązało się to z jakąś opłatą. Znakiem
„x” oznaczone były firmy zarejestrowane w sądzie (podnosiło to ich
wiarygodność finansową).
Prezentowane niżej poszczególne branże i nazwiska zostały
przedstawione w takim samym układzie i brzmieniu, jak w „Księdze”.
Niekiedy dokonano jedynie poprawienia oczywistych błędów literowych w
nazwiskach. Brzmienie nazwisk
w kilku przypadkach budzi nadal pewne wątpliwości, ponieważ jednak nie
ma pewności, że są one zniekształcone, przedstawiono je tak, jak w
oryginale, dodając w nawiasie prawdopodobną formę z pytajnikiem.
Wydaje się, że konieczne jest jeszcze jedno wyjaśnienie,
skierowane zwłaszcza do Czytelników młodszych, czy też mniej
interesujących się historią. Zdecydowana większość nazwisk o brzmieniu
niemieckim należała do przedsiębiorców, kupców
i rzemieślników żydowskich, którzy przed 1939 rokiem stanowili znaczną
część społeczności miejskiej Dynowa.
Spis poprzedzony jest krótką notką ogólną o miejscowości,
którą również w całości zamieszczamy (zachowując oryginalną pisownię).
Dodać jeszcze należy, że w okresie międzywojennym Przedmieście
Dynowskie stanowiło pod względem administracyjnym odrębną gminę
jednostkową, stąd umieszczone jest osobno.
dr Jerzy Majka
|
DYNÓW |
|
Miasto, pow. Brzozów, siedziba sądu powiatowego, sąd okręgowy Sanok, 2
727 mieszkańców, stacja linii kolejowej wąskotorowej Dynów –
Przeworsk, urząd pocztowy, telegraf, telefon. Ewidencja katastru
podatku gruntowego, Urząd miejski, kościół rz. kat i gr. kat.
Stowarzyszenie przemysłowe rękodzielników, 4 cechy. Targi: co czwartek
ogólne. Jarmarki: co miesiąc. Młyny, tartaki, cegielnie, fabryka
kołków szewskich.
Lekarze: Markiewicz Jan dr – Pillersdorf Józ. dr – Intrator dr.
Adwokaci: Haupt Daw. dr – Sosnowski Stan. dr – Burstin B. dr.
Notariusze: Kaczmarczyk Lubomir.
Właściciele ziemscy: Trzecieski Stef.
Akuszerki: Stierer M. – Szewczyńska H.
Apteki: Baraniecki F.
Bednarze: Gąska M. – Kowa A. [Kawa?] – Prokop J. – Pyś S.
Betonowe wyroby: Zughaft B.
Blacharze: Körner J. – Lubczer M.
Bławaty: Brand K. – Domb J. - Drock A. – Idler S. – Pinsker S. –
Puretz P. –
Reches T. – Rokach M. – Spalter D. – Weinig I. – Zwiek B.
Budowlane przedsięb.: Niedzielski F. – Wolański A. – Wolański T.
Bydło – handel: Goldschmidt J. – Neger A. – Neger Menas – Neger Mend.
Cegielnie: Trzecieski S. – Zanfer B.
Cementowe wyroby – fabryki: Zughaft.
Cieśle: Chromiak F.
Cukiernie: Silberman.
Czapki: Thaler I.
Drzewo: Hauben S. – Pinkas I. – Propper I. – Towel A. S. i Ska
[spółka]
Weichselbaum Ch.
Drzewo – hurt: x Hauben S. – Hoch A. – Intrator L. – Intrator M. –
Intrator P. –
Laufer O.
Elektrownie: Rubinfeld D.
Fotograficzne zakłady: Neibart J.
Fryzjerzy: Bieber – Sternlicht.
Galanteria: Fränkel M. – Kasprowicz O. – Stein R. – Ditler R. – Segał
C.
Geometrzy: Weinrauch.
Jadłodajnie: Krasnopolska F.
Jaja: Lische H. i Ska – x Spółdzielnia Jajczarska.
Kolonialne art.: Frieder R. – Haber L. – Mühlstein B. – Mühlstein M. –
Wahrhaftig S. i B.
Kołodzieje: Drelinkiewicz J. – Kędra J. – Wolański B.
Kominiarskie przedsięb.: Kielarski W.
Konfekcja męska: Domb J. – Gimpel M. – Wilk O.
Koszykarskie wyroby: Kuś J. – Prokop J. – Sosnowski.
Kowale: Bartniński E. – Farnowski A. – Kędra J.
Krawcy: Cupak K. – Frost M. – Gimpel M. – Goldman A. – Sok A. – Wilk
Sz.
Kredytowe instytucje: x Towarzystwo Zaliczkowe Sp. z o.o.
Kuchenne naczynia: Guthman J. – Kessler – Laub S.
Lasy – eksploatacja: x Grunes I. i Ska.
Malarze: Gąsecki W.
Marmolada: Jahre L.
Mąka: Teitelbaum Ch. – Weining J. i Ska.
Meble: Bernstein S. – Jaśkiewicz J.
Mechanicy: Patkiewicz R.
Mechaniczne warsztaty: Petru J.
Młyny: Petru J. (motor) – Trzecieski S.
Murarze: Kędzierski A. – Stankiewicz M – Wolański T.
Mydło: Koszer L. – Krasnopolski A.
Nabiał: Brand H. – Fleckel M. – Grünbaum E. – Haber L. – Mühlstein B.
Nierogacizna – handel: Gąsecki J.
Obuwie: Grünspan M. – Haber R. – Schorr A. – Tisser B.
Piekarze: Grossman L. – Kasse S. H. – Kehr N. – Krasnopolski S. –
Spatz P. –
Süskind M.
Piwo: Jahre N.
Restauracje: Piwowarczyk F. – Stankiewicz J.
Różne towary: Berger A. – Chajes Ch. – Fink A. Ch. – Głąbowicz S. –
Gottesman S.
– Kasprowicz W. – Kasser H. - x Kasser i Heilman – x Kółko Rolnicze
– Krasnopolska M. – Kresch I – Landerer E. – Leberfeld E. –
Maczupa M. – Popper L. – Ringel M. – Rosenberg Sz. W. – Silber M. –
Silber U. – Spatz P.– Stankiewicz A. – Strauss R. – Talmud R. –
Tewel F. – Turner D. - Wasserman W. i H. – Weinig H. – Weitzner M. –
Wertonteil D. – Wolański L. – Zucker S. – Grünbaum B.
– Zwiercan B.
Rymarze: Ehrlich M.
Rzeźnicy: Aschkenazy W. – Asarabowski J. – Neger A.
Samochodowa komunikacja: Patkiewicz R.
Siodlarze: Zubilewicz H.
Skóry: Fisch M. – Fisch R. – Herzlich H. – Kostur M. – Kuś J. –
Lischne S. –
Rotter M. – Schwebel H. – Karpf E. – Reich J.
Sól: Grünesa A. Sukc.[sukcesorzy]
Spirytualia: Karafiac J.
Spirytus: Stankiewicz Wer.
Starzyzna – handel: Fränkel M.
Stolarze: Chudzikiewicz W. – Joskiewicz M. – Krasnopolski J. –
Scheinbach F.
Studnie – budowa: Górnicki W.
Szewcy: Barański A. – Jahre – Karpf R. – Gams S. – Wandasiewicz M.
Szkło: Riemer F. – Riemer M.
Sztyfty drewniane – fabryki: x „Model”, wł. Bacher J. i Ska.
Ślusarze: Petru S. J.
Tapicerzy: Zubilewicz.
Tartaki: x Sosnowski St. Dr i Ska (par) [parowy] – Zughaft B i Ska
(par).
Tytoniowe wyroby: Gąsecki W. – Reich H. – x Wiśniewski F. i Ska –
Wolański.
Ubrania gotowe: Bruck M. – Damb J. – Idler R. – Ostro N. – Schneebaum
S. L.
Wędliny: Asarabowski J. – Słomka J. – Stankiewicz Jan – Stankiewicz
Józ.
Węgiel: Stankiewicz J.
Węgiel – hurt: Arler H.
Woda sodowa: Kasser S.
Wozy wyrób: Drelinkiewicz J. – Kędra J. – Okołowicz M. – Wojtanowicz
F. –
Wolański B.
Wyszynk trunków: Bernstein M. – Diller M. – Fränkel L. – Fränkel M. –
Goldhamer Ch. – Kalb D. – Kędzierski J. – Kozak P. – Lion F. – Popper
L. – Schreier B. – Sperling W. – Tawel M. –
Teitelbaum M. – Wahrhaftig S.
Zajazdy: Lion P. – Stankiewicz J.
Zboże: Laner M. – Ringel M. – Rozenbaum J. – Tag P. – Weinig J. –
Zenger A.
Zegarmistrze: Raff A. – Weitzner N.
Żelazne wyroby: Bartmiński E. – Kasprowicz K. – Tarnowski A. [Tarnawski?]
Żelazo: Friedman A. – Rozenbaum J. – Stankiewicz J. – Tewel R. – Wenig
H.
Przedmieście Dynowskie
Wieś i gmina, powiat Brzozów, sąd powiatowy Dynów, sąd okręgowy Sanok.
1 097 mieszkańców, stacja kolejowa 2 km, poczta, telegraf, telefon –
Dynów.
Właściciele ziemscy: Trzecieski Stef.
Blacharze: Lemol R.
Bydło handel: Goldschmied I.
Cegielnie: x Trzecieski Stef.
Dachówki – fabryki: x Trzecieski Stef.
Kołodzieje: Siekaniec J. – Tymowicz S.
Kowale: Marszałek A.
Krawcy: Jamroz J.[Jamróz?]
Młyny: x „Leonia” – Trzecieski S.
Murarze: Błażejowski F.
Nabiał: Melon J.
Piekarze: Jamroz L. [Jamróz?]
Restauracje: Turner S.
Różne towary: Berger H. – Druck K. – Gołąb P. – Grünbaum Ch. – Hausner
R. –
Loriner Ch. – Pindyk W. – Wasserman J.
Rzeźnicy: Łobaza A.
Szewcy: Niemiec J.
Tapicerzy: Zubilewicz H.
Wyszynk trunków: Rojek K.
...wróć
|
Co słychać w Zespole Szkół?
|
|
Minęły cztery miesiące nauki w roku szkolnym 2002/2003. Do Zespołu
Szkół uczęszcza 896 uczniów z czego 471 do Szkoły Podstawowej a 425 do
Gimnazjum. Tworzą oni 34 zespoły klasowe. Uczy ich 53 nauczycieli.
Sprawne funkcjonowanie szkoły byłoby niemożliwe bez 6 pracowników
administracji obsłujących dodatkowo Szkołę Podstawową nr 2 przy ul.
Bartkówka i Przedszkole oraz 12 pracowników obsługi. Na początku roku
szkolnego 30 uczniów klas pierwszych Szkoły Podstawowej skorzystało z
akcji „Wyprawka szkolna”, dzięki której otrzymali komplety
podręczników oraz tornistry z pełnym wyposażeniem.
Mimo nie najlepszej sytuacji finansowej udało się nam
przeprowadzić znaczące remonty. W czasie wakacji oraz w trakcie roku
szkolnego wymieniono okna w 8 klasopracowniach, stołówce oraz.wykonano
nowy dach nad szatniami przy sali gimnastycznej. Łączny koszt prac
remontowych wyniósł ok. 90 tysięcy złotych. Trwały prace przy budowie
nowej hali sportowej. Pod koniec roku wstawiono w niej okna i drzwi.
21 nauczycieli prowadzi zajęcia pozalekcyjne społecznie - bez
wynagrodzenia. Dzięki ich zaangażowaniu ponad 400 uczniów może
rozwijać swoje zainteresowania oraz pożytecznie spędzać czas.
W ciągu trzech miesięcy w Zespole Szkół zorganizowano 10 wycieczek
autokarowych oraz wyjazdów do kina i teatru.
Nasi uczniowie z sukcesami uczestniczą w zawodach sportowych w
piłce ręcznej i piłce nożnej. Drużyna prowadzona przez mgr S. Sienko
uczestniczy w rozgrywkach ligi trampkarzy młodszych i po rundzie
jesiennej zajmuje I miejsce.
Ponad 80 uczniów Zespołu Szkół zgłosiło się do udziału w konkursach
przedmiotowych, które właśnie się rozpoczęły.
W szkole prężnie działa Samorząd Uczniowski oraz drużyna harcerska
prowadzona przez mgr A. Chrapek. Bierze ona czynny udział w licznych
akcjach. To harcerze przywieźli do Dynowa Betlejemskie Światło Pokoju
i mimo przenikliwego mrozu przez kilka godzin czuwali z nim na rynku
aby przekazać go mieszkańcom Dynowa.
W dalszym ciągu w Zespole Szkół prężnie działa Rada Rodziców
pod przewodnictwem Pani M. Kochman. Jej przedstawiciele zawsze
uczestniczą w ważnych wydarzeniach, które mają miejsce w szkole.
Takimi są rocznice patriotyczne, dzień Komisji Edukacji Narodowej czy
święta. Z ich okazji uczniowie pod kierownictwem nauczycieli
przygotowują uroczyste apele. W ciągu czterech miesięcy tego roku
szkolnego odbyły się one z okazji dnia Komisji Edukacji Narodowej,
rocznicy odzyskania niepodległości oraz Świąt Bożego Narodzenia.
Młodzież z pocztem sztandarowym, harcerze oraz nauczyciele wzięli
udział w uroczystej mszy świętej w rocznicę 11 listopada.
W swej pracy nie zapominamy o uczniach z biednych rodzin.
Dzięki pomocy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej 163 uczniów je
darmowe posiłki w stołówce szkolnej, z której korzysta codziennie 398
osób. Dzięki pomocy sponsorów udało nam się zorganizować paczki
mikołajkowe dla kilku wielodzietnych rodzin, zakupić dla kilku uczniów
buty i pomoce szkolne. W tym miejscu chcemy serdecznie podziękować
Gminnej Spółdzielni „SCh” w Dynowie, firmie „Sów-Pol”, Panu M. Rybce
oraz Pani J. Bała za pomoc w zorganizowaniu pomocy dla uczniów z
biednych rodzin. W dalszym ciągu współpracujemy z Fundacją Episkopatu
Polski „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, która funduje stypendia dla 6
uczniów naszego gimnazjum i 2 naszych absolwentów.
W Zespole Szkół działa świetlica, z której korzysta 57 dzieci
oraz biblioteka szkolna, w której jest 14 000 książek.
Nauczyciele nauczania zintegrowanego, przedmiotów matematyczno -
przyrodniczych, humanistycznych oraz języków obcych tworzą Zespoły
Samokształceniowe, które służą m.in., wymianie doświadczeń i poglądów.
Ich członkowie społecznie pełnią dyżury, w trakcie których uczniowie,
którzy z różnych powodów mają zaległości w nauce mogą uzyskać pomoc
nauczycieli.
Od zeszłego roku Zespół Szkół posiada własną stronę internetową, którą
prowadzi mgr Z. Walus - adres strony to
www.zs1dynow.republika.pl
Opracował T. Święs.
...wróć
|
Czym skorupka za
młodu...
|
|
|
Wdrażana od kilku lat reforma systemu oświaty daje placówkom dużą
autonomię w wyborze kierunków rozwoju. W SP Nr 2 w Dynowie –Bartkówce
po wielu dyskusjach, uwzględniając rozwój szkoły oraz potrzeby i
oczekiwania środowiska, w dążeniu do jakości wybraliśmy drogę
umacniania więzi, rozwijania współpracy z rodzicami i działającymi w
środowisku organizacjami społecznymi (Parafia Rzymskokatolicka,
Ochotnicza Straż Pożarna, Koło Gospodyń Wiejskich).
Rozumiejąc potrzebę wychowania młodego pokolenia w
poszanowaniu wartości kultury, tradycji oraz godności człowieka, w
kalendarz imprez obok typowo szkolnych uroczystości, wpisaliśmy
„Opłatek” ściśle związany z obchodami Świąt Bożego Narodzenia, Dzień
Seniora, a w minionym roku po raz pierwszy imprezę plenerową -
„Majówka”. Te artystyczne poczynania wypływają z tradycji i kultury
lokalnej, szczególnie pielęgnowanej w naszej szkole.
Liczny udział mieszkańców w imprezach organizowanych przez szkołę i
ich pozytywne opinie dają bodziec do dalszej pracy.
Nie ustajemy więc w poszukiwaniach nowych i ciekawych treści i
rozwiązań, odwołujemy się do tradycji i kultury polskiej, ze
szczególnym uwzględnieniem zwyczajów Dynowszczyzny.
W minionym roku, aby wprowadzić ciągłość, rozumianą jako
planowe, długofalowe działanie, obejmujące uczniów, poczynając od
oddziału przedszkolnego do klasy szóstej, w przekazywaniu dorobku
minionych pokoleń, został opracowany program kultywowania tradycji
oraz zwyczajów życia codziennego naszego środowiska.
W ramach tego programu uczniowie klas 0 – III od początku roku
szkolnego zbierali wiadomości dotyczące zwyczajów związanych z
„Andrzejkami” i Świętami Bożego Narodzenia.
Wykorzystując zebrane materiały zorganizowaliśmy wieczór wróżb
andrzejkowych. Nasze działania wspierane są nieustannie przez
rodziców, którzy bardzo chętnie służą pomocą i włączają się w
przygotowania.
Należy wspomnieć, że w naszej szkole przygotowania do Świąt
Bożego Narodzenia rozpoczęły się wraz z adwentem. Ustaliliśmy
harmonogram zajęć których było bardzo dużo, gdyż tradycyjnie w
spotkaniu opłatkowym uczestniczy wielu gości.
Rozpoczęliśmy od pieczenia pierników. Duże zaangażowanie wykazali
rodzice. Najwięcej uciechy i radości miały dzieci. W klasach pełno
było aniołków, choinek i gwiazdek, wszędzie unosił się aromat
pieczonych pierników, które pięknie ozdobione stały się wraz z
lampionami dekoracją stołów.
Równolegle z tymi przygotowaniami, opiekunowie zespołów
artystycznych przygotowali okolicznościowy program, do opracowania
którego posłużyły głębokie przemyślenia ks. Piotra Turbaka oraz
tradycyjne kolędy i pastorałki.
Agata Wróbel
SP Nr 2 Dynów – Bartkówka
...wróć
|
Już od czterech lat istnieje w SP nr 2 w Dynowie
|
Już
od czterech lat istnieje w SP nr 2 w Dynowie – Bartkówce zwyczaj nie
tylko dzielenia się opłatkiem, ale również przekazywania
Betlejemskiego Światła Pokoju, które w minionych latach przywoziliśmy
z Komendy Hufca Ziemi Rzeszowskiej, a ostatnio otrzymaliśmy od
dynowskich harcerzy.
„Grudzień, grudzień, pada miękki śnieg,
pachnie jodła, pachnie świeży chleb,
w
domu rwetes, wielkie krzątanie,
będzie, będzie kolędowanie...”
Ten przedświąteczny rwetes rozpoczął się w naszej szkole już 20
grudnia rano, kiedy mamy naszych uczniów zaczęły przygotowania do
uroczystego spotkania opłatkowego.
A pracy było wiele...
Tradycyjnym wigilijnym potrawami, które pojawiły się w tym
roku na naszych stołach były pierogi i kompot z suszonych owoców.
Spotkanie, które swoją obecnością zaszczycili: Burmistrz i
Radni Rady Miasta, przedstawiciele zakładów i organizacji działających
na terenie Dynowa, byli pracownicy szkoły, rodzice i liczni mieszkańcy
ul. Bartkówka, rozpoczęło się okolicznościowym programem artystycznym
pt. „Bóg się rodzi” w wykonaniu uczniów SP. nr 2 w Dynowie i kapeli
ludowej „Dynowianie”, przygotowanym przez p. Halinę Pawłowską i p.
Antoniego Dżułę. |
|
Wrażenia estetyczne spotęgowane zostały przez scenografię i kostiumy
występujących aktorów oraz efekty świetlne i dźwiękowe. Wszystkie te
wzajemnie uzupełniające się elementy wywarły zamierzony efekt,
wprowadziły zebranych w uroczysty, świąteczny nastrój.
Dzieciom w śpiewaniu pięknych kolęd i pastorałek towarzyszyła
kapela „Dynowianie”.
Zgromadzeni goście, rodziny wykonawców zostali po raz kolejny
wprowadzeni zostali w szczery, świąteczny nastrój.
Dzieci przez swoją autentyczność, spontaniczne reakcje, spowodowały,
że spotkanie opłatkowe w SP nr 2 w Dynowie – Bartkówce stały się już
piękną i oczekiwaną tradycją.
|
Echa Zespołu Szkół Zawodowych
im.
Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Dynowie
|
|
Czy jak głosi wieść gminna
szkoła polska jest nudna, smutna i nieatrakcyjna???
„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie...”
/A. Mickiewicz/
Wielu, szczególnie z tych, którzy edukację szkolną zakończyli już
jakiś czas temu, chętnie podpisałoby się pod taką, niesprawiedliwą
opinią o współczesnej szkole. Głosy krytyczne są zwłaszcza ostatnio
coraz mocniejsze, bo i władze oświatowe przestały jakby wierzyć w
możliwości i umiejętności nauczycieli. Poddaje się nas różnorakim
ocenom, wymaga rozbudowanej do niezwykłych rozmiarów sprawozdawczości,
a jednocześnie coraz wyżej ustawia się poprzeczkę przygotowania
zawodowego. Czy wiedzą Państwo na przykład, o czym donosiła prasa, że
ostatnio dyskutowane są w kręgach ministerialnych projekty, by każdy
nauczyciel, obojętnie jakiej specjalności, posiadał certyfikat z
języka obcego i informatyki oraz miał przygotowanie magisterskie do
nauczania co najmniej dwóch przedmiotów?? Nikt nie kwestionuje faktu,
że jak i w innych dziedzinach tak i w szkole należy zastosować
ulepszenia i zmiany. Są to jednak „operacje przeprowadzane na żywym
organizmie” i dlatego winny być rzeczowo i skrupulatnie opracowane,
aby nie doprowadzić do narodowej zapaści. Te modernizacje już odbiły
się niekorzystnie na życiu szkół, chociażby przywołam przykład
ubiegłorocznego projektu zmian egzaminów maturalnych.
My nauczyciele nie zamykamy się przecież na potrzeby
nowoczesnego szkolnictwa. Wielu z nas zdobywało i nadal zdobywa (nie
tylko na potrzeby awansu zawodowego) nowe specjalności i umiejętności.
Często na własny koszt uczestniczymy w kursach, szkoleniach,
seminariach. Mimo tych „dziejowych zawirowań” nie zapominamy przecież
o naszym podstawowym zadaniu – pracy z uczniem i realizujemy słowa
poety, Wojciecha Młynarskiego –
"róbmy co
swoje".
Dowodem tego jest kolejny okres wytężonej pracy
dydaktyczno-wychowawczej w Zespole Szkół Zawodowych im. Kardynała
Stefana Wyszyńskiego w Dynowie. W ciągu tych zaledwie czterech
miesięcy nauki szkoła jak zwykle tętniła życiem.
|
|
DZIAŁALNOŚĆ ARTYSTYCZNA
Przygotowane zostały cztery programy artystyczne - akademie ( w
reżyserii p. Beaty Irzyk, p. Grażyny Mazur, p. Renaty Mazur, p. Haliny
Mędzelowskiej- Słoty, p. Anny Mol, p. Jarosława Mola, p. Bogusławy
Pinkowicz, p. Haliny Ryby). Młodzież uczestniczyła w różnorakich
konkursach i imprezach artystycznych:
-
Grupa
ANTRAKT reprezentowała szkołę w XI Dniach Kultury Szkolnej w
Rzeszowie (prace fotograficzne) – 16.10.2002r., (op. pp. A. J.
Molowie),
-
K.
Staszczak, A. Banaś, P. Jaczewski, D. Piejko (op. p. J. Mol),K.
Mazur (op. p. B. Irzyk), K. Marszałek (op. p. B. Pinkowicz) –
29.10.2002r., w etapie rejonowym XII Konkursu Poezji Religijnej w
Boguchwale,
-
M.
Drewniak, E. Nieznańska, M. Hadam (op. p. A. Mol),K. Mazur (op. p.
B. Irzyk), A. Żaczek (op. p. B. Pinkowicz), w X Konkursie Poezji
Patriotycznej pt. „Jesienne refleksje” w Dynowie –11.11.2002r. Ania
Żaczek, uczennica klasy III Lh zdobyła w nim wyróżnienie,
-
Członkowie grupy ANTRAKT – M. Drewniak, T. Chruszcz, E. Grzegorzak,
M. Kędzierska w I Dynowskich Mikołajkach Artystycznych – 7.12.2002r.
(op. p. A. Mol).
Należy
podkreślić także ciekawe szkolne inicjatywy o charakterze
artystycznym:
-
29.11.2002r. p. B. Pinkowicz przy współpracy p. B. Irzyk, p. H. Ryby
i p. L. Wojtas zorganizowały Szkolny Konkurs: „W świecie magii i
wróżb”. Impreza przeprowadzona została w dwóch kategoriach –
plastycznej i recytatorsko-inscenizacyjnej. Niezwykłą atmosferę
konkursu potęgowała dodatkowo naprawdę oryginalna oprawa
scenograficzna. Laureatami zostali:
- w
kategorii plastycznej -
I
miejsce T. Radoń,
II miejsce M. Hadam,
III miejsce A. Siry,
Wyróżniono – A. Łybacką i D. Chudzikiewicza, (op. p. B. Irzyk, p. G.
Mazur, p. A. Mol, p. J. Mol, p. B. Pinkowicz),
- w
kategorii recytatorsko-inscenizacyjnej –
I
miejsce E. Grzegorzak, M. Drewniak, T. Chruszcz, M. Kędzierska (op.
p. A. Mol),
II miejsce A. Banaś, M. Fuksa, M. Kuźmik, A. Łybacka (op. p. B.
Irzyk),
II miejsce M. Hadam, P. Jaczewski, M. Toczek (op. p. A. Mol),
III miejsce M. Jamrozik, J. Pustelnik, A. Szłapa, A. Żaczek (op. p.
B. Pinkowicz),
Wyróżnienie R. Kędzierska (op. p. B. Irzyk).
-
20.12.2002 r. pp. A. J. Molowie i p. H. Ryba zorganizowali
Międzyklasowy Konkurs Plastyczny pod hasłem „Mikołaj i diabeł,
Nikolaus i Ruprecht, czyli święty dobrodziej i gość z piekła rodem”.
Impreza kierowana była do uczniów klas pierwszych, którzy w ramach
przedmiotu wiedza o kulturze i godzin wychowawczych poznawali
tradycje mikołajkowe.
Powstały wykonane różnymi technikami prace plastyczne – rysunki,
obrazy, kompozycje przestrzenne i kolaże. Wśród nagrodzonych znaleźli
się:
I
miejsce J. Trybalska i B. Hadam,
II miejsce B. Knap i M. Hadam
III miejsce A. Pocałuń
Wyróżnienia D. Chudzikiewicz , J. Płowy, A. Banaś.
-
15 i
20.11.2002 r. w ramach lekcji języka polskiego w klasie.1TM i 1 TO.p.
A. Mol zorganizowała Klasowe Konkursy Małych Form Teatralnych pod
hasłem „Antygona w Dynowie”. W pięknych, imitujących antyczne
przebraniach, z zachowaniem zasad tragedii klasycznych prezentowane
były wybrane przez uczniów sceny z dramatu Sofoklesa. Laureaci
otrzymali wyróżnienia, a wspomnienia tej niezwykłej lekcji pozostały
wszystkim.
-
15.12.2002 r. p. B. Irzyk zorganizowała Wystawę najpiękniejszych
kartek świątecznych. Dzięki temu powstała pięknie prezentująca się
ekspozycja, wprowadzająca cudowny, świąteczny klimat.
-
Zespół redakcyjny szkolnej gazetki „ELEMENCIK” pod opieką p. B.
Irzyk, p. R. Mazur i p. Piotra Zdeba przygotował na spotkanie z
gimnazjalistami specjalne wydanie kolejnego numeru ..Grupa
redakcyjna ma do dyspozycji świetnie wyposażoną pracownie
multimedialną (4 komputery z dostępem do internetu, drukarkę
laserową i zestaw wieloczynnościowy do skanowania, kserowania i
druku w kolorze).
-
Zamknięciem artystycznych działań w starym roku kalendarzowym było
wystawienie przez Szkolną Artystyczno-Teatralną Grupę ANTRAKT
kolejnego już widowiska jasełkowego. Był to program pt. „Zaufaj
Panu”(op. pp. Anna i Jarosław Molowie, p. Anna Fara, Halina Ryba).
Przedstawienie zaprezentowano w 19.12.2002 r. w szkole, w czasie
spotkania wigilijnego zorganizowanego przez samorządy klasowe 4Lh i
4Lzkm wspólnie z Samorządem Uczniowskim pod opieką p. Marii Szmul i
p. Haliny Ryby przy pomocy p. Bogusławy Pinkowicz i p. Anny Fary, na
które zaproszono Dyrektorów okolicznych Gimnazjów z dwoma
przedstawicielami uczniów, Burmistrza Miasta Dynowa, Wójta Gminy
Dynów, Ks. Dziekana, Prezesa Stowarzyszenia Rozwoju i Promocji
Regionu Dynowskiego, Przewodniczącego RR i Dyrekcję naszej szkoły.
Po tradycyjnej wigilii uczniowie zapoznani zostali z planowanymi
kierunkami kształcenia w roku 2003/2004 a później zwiedzili szkołę.
Niektórzy już dzisiaj twierdzili, że wybierają się do naszego
zespołu w celu kontynuowania nauki.
-
W tym
samym dniu młodzież skupiona w „Antrakcie” już tradycyjnie gościła w
Domu Spokojnej Starości w Dynowie, gdzie przed jego wspaniałymi,
spontanicznie reagującymi mieszkańcami przedstawiła swój najnowszy
artystyczny program.
-
20.12.2002 r. w czasie uroczystości szkolnej inscenizację pt.
„Zaufaj Panu” przedstawiono przed pracownikami i młodzieżą naszej
szkoły. Aby nadać tym występom bardziej świąteczny charakter,
organizatorzy, dzięki uprzejmości Rady Rodziców i hojności osób
indywidualnych, zadbali o słodkie prezenty dla wszystkich widzów.
Temu szkolnemu widowisku towarzyszyła także prezentacja zwyczajów
bożonarodzeniowych u naszych zachodnich sąsiadów, przygotowana przez
członków Szkolnego Klubu Europejskiego (op. Jarosław Mol przy
współpracy z p. Anną Mol i p. Agatą Krupą). Ciekawostką jest to, że
nie tylko przybliżono obrzędowość okresu Bożego Narodzenia i Nowego
Roku ale dodatkowo nadano wystąpieniu poetycką i ... kulinarną oprawę.
|
|
CIEKAWE FORMY ZAJĘĆ DYDAKTYCZNYCH
Wśród typowych zajęć dydaktycznych pojawiły się też innowacyjne np.:
-
Cykl
wystaw przygotowywanych przez Szkolną izbę muzealną (op. J. A. Mol).
Były to – „Czas zbiorów, czas przetworów”, „Szkoła naszych
dziadków”, „Wigilia naszych dziadków”. Jest to nie tylko dodatkowy
element dekoracyjny w szkole, ale przede wszystkim pełni funkcję
edukacyjną. Budzi zainteresowanie przeszłością i motywuje uczniów do
kolekcjonerstwa.
-
15.10.2002 r. odbyła się w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej w
Przemyślu ciekawa lekcja muzealna. Młodzież uczestniczyła w otwarciu
wystawy pt. „Klasa starej daty”. Był to kolejny już przykład
współpracy naszej szkoły z tą placówką muzealną. Organizatorami
wyjazdu byli A. J. Molowie.
-
25.10. i 14.11.2002 r. uczniowie pod opieką nauczycieli mieli
możność obcowania z wielką kulturą. Zorganizowane zostały dla klasy
4Tm, 5Tm, 4Lh, 3Lh i 1THa wyjazdy do kina Helios w Rzeszowie na
projekcje filmów – „Pianista” R. Polańskiego i „Zemsta” A. Wajdy
(op. p. B. Gierlach, p. B. Irzyk, p. B. Pinkowicz, p. M. Szmul, p.
B. Radoń, p. J. Mol).
-
4.
11. 2002 r. w auli szkolnej odbył się pierwszy etap Olimpiady Wiedzy
Ekonomicznej. Do kolejnego poziomu zakwalifikowali się:
S. Bułdys, J. Rączka, J. Szczepańska, B. Toczek , W. Ulanowski (op.
p. H. Mędzelowska-Słota, p. M Szmul)...
-
W
dniach 22-28.11.2002 r. grupa młodzieży z ostatnich i przedostatnich
klas szkół średnich wzięła udział w Seminarium „Młody we własnej
firmie”. Było ono poświęcone możliwościom tworzenia własnych firm
przez absolwentów szkół średnich. Organizatorem był ZDZ w Przemyślu
(op. p. H. Cygan).
-
29.11.2002 r. odbył się etap szkolny Konkursu wiedzy o unii
gospodarczej i walutowej. Z 15 uczestników, uczniów szkół średnich
ekonomicznych do kolejnego poziomu zakwalifikowali się: K. Bubenko i
S. Świst (op. p. B. Radoń).
-
Szkolenia profilaktyczne –
• Zagrożenia HIV i AIDS.(3.10. i 7.10.2002 r. -op. p. H. Cygan)
• Profilaktyka antyalkoholowa i antynikotynowa (3.12.2002 r. - op. i
org. p. A. Fara).
DZIAŁALNOŚĆ SPORTOWA
Młodzież uczestniczy w różnorodnych zajęciach sportowych. Aby
sprawdzić swe umiejętności bierze udział w wielu zawodach i
konkursach. Oto efekty tych czteromiesięcznych działań –
Powiatowa Liceliada w biegach przełajowych w Łowisku k/Kamienia
(16.10.2002 r.) – J. Tyka, J. Rączka, K. Goleniowski i W. Kozubek.
-
Wiesław Kozubek zajął II miejsce i zakwalifikował się do etapu
wojewódzkiego, który
..odbył się 23.10.2002 r. (op. p. P. Marcinek),
-
Powiatowa Liceliada w piłce ręcznej dziewcząt i chłopców w Głogowie
Małopolskim (9.11.2002 r.) – drużyna dziewcząt zdobyła III miejsce a
zespół chłopców IV miejsce (op. p. A. Paściak, p. P. Marcinek).
-
Powiatowa Liceliada w tenisie stołowym dziewcząt i chłopców w
Sokołowie Małopolskim (15.11.2002 r.) – szkołę reprezentowali: K.
Fiołek, M. Rybczak, M. Kasprzyk, S. Baran (op. p. P. Marcinek),
-
Powiatowa Liceliada w piłce siatkowej dziewcząt w ZSZ w Dynowie
(26.11.2002 r.) – nasza drużyna zajęła III miejsce (op. p. I. Pilip),
-
Powiatowa Liceliada w piłce siatkowej chłopców w Trzcianie
(28.11.2002 r.) – reprezentująca nas drużyna zajęła II miejsce (op.
p. F. Pilip),
-
Powiatowa Liceliada w piłce koszykowej dziewcząt w ZSZ w Dynowie
(4.12.2002 r.) – nasze reprezentantki uplasowały się na trzecim
miejscu (op. p. A. Paściak).
PRACA
SAMORZĄDU SZKOLNEGO
Samorząd szkolny jest organizatorem i koordynatorem większości
działań uczniowskich. Jego opiekunem jest pedagog szkolny – p.
Elżbieta Kiszka współpracująca z p. Marią Szmul.
W ostatnich miesiącach przygotowali trzy zabawy. Włączyli się
w akcję.„Sprzątanie świata”, „Góra grosza” i kwestę na rzecz
Towarzystwa im. Św. Brata Alberta. Zorganizowali także „odwiedziny
świętego Mikołaja”, który hojnie obdarował wszystkich słodyczami.
Samorząd uczniowski jest bardzo prężny – opiekuje się między innymi
radiowęzłem, szatnią i przygotowuje materiały kserograficzne dla
potrzeb uczniowskich.
Wskazane tu różnorodne formy aktywności uczniowsko -
nauczycielskiej nie są przecież jedyne, a i tak świadczą, że tu „na
dole” nie ulegamy zniechęceniu i apatii, lecz zajęcia w naszej szkole
czynimy ciekawymi, wesołymi i bardzo atrakcyjnymi.
(A może poprawić
mistrza Adama-
Radość wszędzie, uśmiech wszędzie.
Czy tak będzie? U nas będzie!!!).
Anna Mol
...wróć
|
AKTUALNOŚCI MKE
|
Młodzieżowy Klub Europejski działa również poza granicami Dynowa.
W październiku i listopadzie uczestniczyliśmy w II
Podkarpackim Forum Europejskim w Rzeszowie oraz
Małopolsko-podkarpackim Forum Klubów Europejskich w Krakowie. Nasi
przedstawiciele tj. Joanna Szpak, Tomasz Sobaś, Michał Zięzio
wysłuchali bardzo ciekawych wykładów dotyczących m.in. edukacji w U.E.,
problemów jakie będziemy mogli napotkać w okresie przedreferendalnym i
wielu innych ważnych dla nas i naszego miasta dziedzin związanych ze
Wspólnotą. Chcemy się ta wiedzą podzielić z innymi Klubami
Europejskimi, które działają na Pogórzu Dynowskim i jego okolicach..
Kontakt z nami możliwy jest drogą elektroniczną na stronie:
www.mke.of.pl lub pocztą:
Młodzieżowy Klub Europejski przy L.O
Dynów ul. 1 Maja 17
36-065 Dynów
|
|
|
|
Słowniczek MKE
Akcesja – przystąpienie do U.E. Proces ten rozpoczyna się, gdy
kraj składa na ręce przedstawiciela Rady Unii Europejskiej wniosek o
przystąpienie do Wspólnoty.
Może ubiegać się o to każde państwo,które respektuje zasady wolności,
demokracji i praworządności, przestrzegania praw człowieka. Jednym z
ustalonych i przyjętych kryteriów jest także sprawnie funkcjonująca
gospodarka rynkowa.
Acquis communitaire- dorobek prawny Wspólnot. Dostosowanie
prawa państwa –kandydata do prawa wspólnotowego usprawni i ułatwi
życie we wspólnej Europie.
Benelux– Belgia, Holandia i Luksemburg (czyli kraje
Benelux)podpisały w 1947 roku porozumienie o unii celnej. Było to
jedno z trzech najważniejszych wydarzeń, które poprzedziły późniejsze
ustalenia w Paryżu i Rzymie.
Bruksela – stolica Belgii, siedziba wielu instytucji unijnych, miasto
dwujęzyczne(waloński i flamandzki).
Członkowie UE – integracja dokonywała się etapowo:
1952: Niemcy, Francja, Włochy, kraje Beneluxu
1973: Wielka Brytania, Irlandia, Dania
1981: Grecja
1986: Hiszpania i Portugalia
1995: Austria, Finlandia, Szwecja
Dopłaty bezpośrednie – otrzymują je rolnicy ze wszystkich
krajów Unii. Są to pieniądze, które co roku przekazywane są rolnikom,
aby ich produkcja była opłacalna.
„Polska na tle Unii Europejskiej”
/pod względem powierzchni/
1.Francja 551500
2.Hiszpania 506000
3.Szwecja 412000
4.Niemcy 357000
5.Finlandia 338145
6.Polska 312685
7.Włochy 301226
8.Wlk. Brytania 244110
9.Grecja 130918
10.Portugalia 92600
11.Austria 84000
12.Irlandia 70282
13.Dania 43096
14.Holandia 41500
15.Belgia 30528
16.Luksemburg 2586
...wróć
|
SUKCESY
DYNOWSKIEGO OGÓLNIAKA
|
I Międzyszkolny Przegląd i Zwyczajów Wigilijnych w Krajach
Niemieckojęzycznych odbył się 16. 12. 2002 r. w Rzeszowie
W monażu słowno – muzycznym wystąpili:
-
Blama Magdalena
-
Deręgowski Dawid
-
Dżuła Piotr
-
Gierlach Artur
-
Lasek Anna
-
Misiewicz Jolanta
-
Sówka Dorota
W przeglądzie uczestniczyły
zespoły ze szkół średnich z Rzeszowa i powiatu.
|
Debiut zespołu z LO w Dynowie uwieńczony został
sukcesem w postaci I miejsca!!! |
...wróć |
LICEALIADA 2002/2003
|
Rozgrywki w ramach „Licealiady” rozpoczęły się we wrześniu i trwać
będą do końca roku szkolnego. Choć minęły zaledwie cztery miesiące –
młodzież naszego Liceum poszczycić się może dużymi sukcesami. W trzech
grach zespołowych dziewczęta zajęły pierwsze miejsca w powiecie, a
chłopcy – jedno pierwsze i dwa trzecie, pokonując uczniów ze szkół ZS
Błażowa, ZSC Dynów, ZSRCKU Trzciana, ZS Sokołów Młp., ZS Tyczym, ZS
Miłocin.
|
Opiekunami uczniów byli mgr K. Żak i mgr B. Peszek.
Dziewczęta
Piłka ręczna
-
LO Dynów
-
ZS Błażowa
Piłka koszykowa
-
LO Dynów
-
LO Błażowa
-
ZSZ Dynów
Piłka siatkowa
-
LO Dynów
-
ZSRCKU Trzciana
-
ZSZ Dynów
Tenis
stołowy
-
ZS Sokołów Młp.
-
ZS Tyczyn
-
LO Dynów
Szachy
indywidualnie
-
Barbara Oleszko
Osoby biorące
udział w zawodach:
M.
Drelinkiewicz, E. Wojtas, J. Nowak, E. Bąk, A. Pękala, W.
Olszewska, M. Halko, A. Hop.A. Sacharzec, M. Jamroży, U.
Kazienko, D. Potoczna,A. Siekaniec, M. Buczkowska, E. Siekaniec,
B. Bilska, J. Drelinkiewicz, B. Telega, I. Duć, S. Krasnopolska,
M. Pękala,M. Błońska, J. Pyrda, M. Tomońska, M. Pieróg, M. Duda.
|
Chłopcy
Piłka ręczna
-
ZS Błażowa
-
ZS Sokołów
-
LO
Dynów
Piłka koszykowa
-
ZSRCKU Trzciana
-
ZS Tyczyn
-
LO Dynów
Piłka siatkowa
-
LO Dynów
-
ZSZ Dynów
-
ZS Sokołów Młp.
Tenis stołowy
-
ZS Sokołów Młp.
-
LO Dynów
-
ZS Błażowa
Szachy
indywidualnie
-
Jarosław
Gosztyła
Szachy drużynowo
-
Sokołów Młp.
-
LO Dynów
-
ZS Tyczyn
Osoby biorące
udział w zawodach:
P. Bednarz, A.
Kozak, M. Bąk, D. Fień, M. Wandas, J. Kiełbasa, M. Socha, R.
Telega, B. Bułdys, D. Błoński, T. Karnas, K. Prokop, M. Kośmider,
B. Mazur, M. Helon, J. Gosztyła, M. Gromala, M. Krasnopolski, R.
Blama. |
...wróć
|
Twórczość Naszego Regionu
Augustyn Baran
|
|
|
Augustyn Baran pochodzi z Izdebek. Urodził
się tam dosyć dawno, prawdopodobnie w 1944 r., -jeśli dobrze
usłyszałem przez telefon.
Po trudach edukacji: szkoła podstawowa w Izdebkach, potem
średnia w Brzozowie, Studium Nauczycielskie w Raciborzu, wreszcie
historia na Uniwersytecie Warszawskim, sam, ze zgrozą dla siebie i
uczniów, został belfrem. Na szczęście kiepskim belfrem i dzięki temu
oraz konieczności alimentacji nieletniej córki zaczął uprawiać
dziennikarkę,. Nie związał się na stałe z żadną gazetą, był
tzw.-wolnym strzelcem. Pisał, gdzie chciał, i co chciał. Dużo i
kiepsko.
Z natury leniwy - zamiast jeździć i zbierać materiały do
reportażyków, wycwanił się i zaczął pisać opowiadania. Oszczędzał swój
wciąż stary rower, który dzięki temu stał się najstarszym pojazdem w
Izdebkach. Augustyn Baran, leżąc wygodnie w narożnym pokoju w domu
przy trasie Brzozów - Izdebki - Dynów - obmyślał fabułę i konstrukcję
opowiadań, które jak dotąd złożyły się na dwie książki wydane w
ostatnich latach. Są to „Głowa wroga", wydana z kasy Ministerstwa
Dziedzictwa Narodowego oraz drugi cykl „Tau tau", na który łożyła Rada
Miasta Wrocławia.
Mamy zamiar skorzystać z pisaniny Barana i pokazać ją
Czytelnikom naszej gazety.
Czy jednak to się uda? - wątpię. Lektura podarowanej mi przez
Barana „Głowy wroga", mimo przestrogi, by chronić ją przed kobietami,
nie nadaje się nawet dla starych, zdziwaczałych mężczyzn. Niczego
nikomu nie obiecuję. Wątpię, szczerze wątpię, czy uda się drukować
Barana?
Póki co, gorąco polecamy opowiadanie „Szubrawiec".
Redaktor Prowadzący
|
Szubrawiec |
|
Żyje jeszcze. Na wzgórku za lasem. Stary dom chyli się z nim i jego
żoną ku zachodowi słońca i życia.
Dzisiaj mówi:
- Przed wojną ukończyłem pierwszą klasę gimnazjum w Brzozowie.
Kiedy zmarła matka musiałem wrócić i zająć się domem. Potem była
wojna. Nie jest to dobra pora na naukę. Dlatego śmieszą mnie ludzie,
którzy mówią, że uczyli się w czasie wojny. Nie bardzo im wierzę.
Zostało mi parę morgów kamienistej ziemi, trochę tego lasu za ścianą i
stara rozsuwana kanapa. Ojciec po śmierci żony przeniósł się na
rozległy piec. Tam też umarł jeszcze w czasie wojny.
Mogłem wyjechać do Niemiec. Hitler zapraszał, ale widocznie
żal mi było tej chałupy, świeżo wykarczowanej ziemi, wydartej
korzeniom starego lasu, żal tej galicyjskiej nędzy. Ożeniłem się i
zostałem.
Na chłopa z polem każda baba leciała, więc wziąłem nie ostatnią w
okolicy. I już na początku powiedziałem, żeby nie była za bardzo
ciekawa moich spraw, bo i tak się nie dowie. Nie była ciekawa. Nigdy.
Dlatego wyszedłem z wielu opresji. Ona zajmowała się sobą, gospodarką
i dzieciskami. Wszystkim się zajmowała, reszta należała do mnie. Nadal
należy.
Nie jestem skory do wyznań, wszelkich zwierzeń. Nawet nie
bywam sentymentalny. Nikomu nie udało się nabrać mnie na wyznania. A
taką potrzebę mieli Niemcy i Rosjanie, prokuratorzy i bezpieka. Także
sąsiedzi. Ci beczkę wódki wtoczyli na to wzgórze, żeby się czegoś
dowiedzieć. Jeśli miałem wódkę, to żeby ją pić, a nie gadać o swoich
sprawach.
...Teraz powiem. To już nie ma znaczenia. Czas minął. Zatarł ślady.
Ludzie odeszli, nie wrócą. Nigdy. Ustrój karmiący dziadów i
nieudaczników też nie wróci. Dobry to był ustrój dla wszelkiej maści
nierobów, hołoty i dwulicowców. Ja - nie zrobiłem nic złego. Nie byłem
złym człowiekiem. Dawałem sobie radę w życiu. A to - każdemu wolno.
W czasie wojny było ciężko. Ziemia nie rodziła, za t o rodziła
kobieta... Żywił mnie las, który rośnie za ścianą. Wielki las
opadający do błękitnego Sanu konarami starych drzew.
W lesie miałem zawsze świeżą zwierzynę, ukrytą strzelbę, a
później i inną broń. Niemcy do lasu nie szli. Nie chcieli być leśnymi
bohaterami. Nikt nie widział Niemca w czasie wojny w lesie. Mięso
podczas wojny jest cenniejsze od złota. Największemu wrogowi - panom
świata, nadludziom - zatkasz nim gębę.
Możesz być pewien tego, co mówię. Zapamiętaj, zawsze może zdarzyć się
wojna.
Później były kłopoty z partyzantką. Przez nią musiałem uciekać
z domu. Pójść do niej. Nie było innego wyjścia. Lepiej żyć samemu z
partyzantki, niż żywić partyzantów - największych głodomorów świata.
Przeżyłem. Po wojnie Polska była nasza - Polska biednych ludzi, więc
ludowa.
Żona została w domu z dzieciskami. Pojechałem na Ziemie Odzyskane,
raczej odzyskiwane - zaraz, jak przeszli Ruskie ze swoimi katiuszami -
ja wkraczałem.
Na Zachodzie był interes, złoty. Kto handlował - ten żył. Jak
i teraz. Inni przepijali, często wielkie majątki. Ja słuchałem gadania
pijanych. Wiedziałem, gdzie są żyły interesu. Nie musiałem pruć
własnych na zagonie, orać w jedną stronę koniem, a potem odrabiać
trzydniówki podkułaczonemu średniakowi.
Przyjeżdżałem do domu coraz bogatszy. Pewnego razu wróciłem
bogaty. Szaber? - tak się to nazywało. Wszystko się jakoś nazywa. Nim
ukręcili łeb szabrowi - byłem już „na swoim”. I spokojny. Handel się
rwał Zwijali go. Dawali gospodarstwa. Pewno, mogłem wziąć. Nawet
chciałem. Poszedłem do PUR-u:
- Wierzysz Stalinowi? To żulik - odezwał się za stołem Żydek. - Weź
raczej domek w mieście - dobrze radził.
- Po co mi chałupa? - mam swoją koło lasu.
- Głupiś! - powiedział i wyszedł z biura.
Wrócił i namówił mnie na PGR. Byłem dyrektorem. Więc byłem mu
potrzebny. Wkrótce obaj byliśmy sobie bardzo potrzebni. UNRRA dawała
konie. Dobra ciocia UNRRA. Interes, przyjacielu. Cały czas interes. Na
majątku pracowali Niemcy. Z panów świata stali się parobkami
wczorajszych niewolników na własnej zagrodzie. Jednej Niemce machnąłem
dzieciaka. Prosiła o pomoc przy wyjeździe. Pomogłem. Dlaczego miałbym
nie pomóc?
Wróciłem w czasie przemian na gorsze. U nas możliwe są tylko
takie przemiany. Gdy jedni szli siedzieć, ja wróciłem do domu. Żonie
urodziło się czwarte dziecko. Zostałem wielodzietnym chłopem -
biedniakiem. Wiadomo - małorolnym.
Nastawały spółdzielnie produkcyjne. Jesienią żona zasiała pole. Nie
miałem wtedy czasu. Wiosną ziemia była goła, jak tuż po stworzeniu
świata. Nic, parę traw i lśniące, wypłukane kamienie. Jeszcze sprzed
potopu. Śnieg wyleżał. Żona płakała.
- Nie płacz, głupia - powiedziałem. Jesteśmy biedni. O takich
teraz dbają.
Jako jeden z pierwszych zapisałem się do spółdzielni produkcyjnej.
Żona znowu płakała za wertepami.
- Nadal nie zmądrzałaś - pocieszałem ją. Wiele razy
pocieszałem, bo dla baby jedno pocieszenie to nic, tyle co dla byka
kartofel. Nigdy jej nie słuchałem. Wyszedłbym wtedy na swoje...
W spółdzielni potrzebowali księgowego...
- Nadajecie się - powiedzieli do mnie, bo jednocześnie
wstąpiłem do partii. Uświadomił mnie jeden ubowiec.
Pola i tak nikt nie uprawiał. Raz ciągnik się na nim urwał.
Przygniótł traktorzystę, po nim nie było już odważnych.
Nastał Październik i spółdzielnię diabli wzięli. Brali ja od
samego początku. A wtedy wzięli na dobre, i na zawsze. Chłopi odebrali
swoja ziemię. Ja swoją. Wtedy była droga. Sprzedałem... dobrze za nią
wziąłem. Dziś nikt by jej nie chciał za darmo. Zresztą, i tak jest
prawie moja. Nie nadaje się do uprawy. Dawno zarosła młodniakiem.
Zbieram tam soczyste maślaki. Nikt nie wie, że tam rosną od pierwszego
maja do trzeciego śniegu.
Wkręciłem się do GS. Chcieli nawet, żebym został prezesem. Na
co mi to potrzebne? Magazynier - to najlepszy zawód w każdym ustroju,
w komunie - idealny. Bezrolny, wielodzietny (później urodziło się
piąte dziecko i wtedy sfolgowałem), partyjny - napisałem w podaniu i
wzorowym życiorysie. Przyjęli mnie, byłem przy masówce. Długo. Później
chłopi poznali się na wadze. Nie mogę wszystkiego powiedzieć, ale kto
ma głowę na karku, temu zawsze dobrze. Ten zawsze da sobie radę w
życiu.
Następnie byłem klasyfikatorem. Miałem dobry rejon. Oficjalnie
zarabiało się nie najgorzej. Nieoficjalnie - nadzwyczaj dobrze. Miałem
swoich chłopów. Prawie w każdej wiosce. Dawałem cynk - wtedy a wtedy
przyjeżdżam.
Podchodził chłop i szeptał do ucha, żeby „zrobić” klasę chudej krowie.
- Jak się da - to się zrobi - mówiłem.
Każdy coś z tego miał: państwo skórę, mieszczuchy - kości i
żyły, a ja z chłopami - forsę za ciężką pracę. Chłopi sami dawali. Ja
nie żądałem. Jeden dobry targ dawał więcej, niż rządowa pensja.
Na jednym targu wpadłem... „Czynnik społeczny” mnie wsypał.
Wiedziałem, że węszy coś. W tym dniu nie pił od rana, a zawsze
siedział zamroczony.
Nie takie sprawy załatwiałem: w SB lubili wypić, a prokurator
też potrafił. Ale urwało się. A to, co narwałem - poszło. Dzieci były
w szkołach. Potem kształciły się, żeniły, wychodziły za mąż, ale dał
Bóg dzieci - dał i na dzieci. Ja się tu mówi, a może i wszędzie.
Z córką tylko miałem najwięcej kłopotu. Była z niej
romantyczka. Tak o sobie mówiła. Ona jedna z całej rodziny. Przywiozła
jakiegoś dziada i mówi - to jest mój chłopak. Z dobrej robociarskiej
rodziny. A ja do niej:
- Co za jeden? Skąd? Co ma?
Okazało się - że nic nie miał prócz portek i nabiału. No to
powiedziałem jej zaraz - masz tu stówę i daj mu na drogę. Albo dam wam
jeszcze jedną i jedźcie sobie oboje na koniec świata.
... Pojechali. Później skończyła tę biedną miłość. Udało
się. Znalazła chłopaka z domem i wozem.
Dzisiaj każdego lata pięć samochodów stoi przed moją chatą.
Jak gwiazda. Wokół namioty, nie wszyscy pomieszczą się w chałupie -
starowinie.
Ludzie mówią: - mogliby tak od razu nie przyjeżdżać, bo w oczy łupie.
Mogą sobie mówić. Ale do rzeczy - trza było skończyć z tamtą robotą. I
starszy już byłem, i robota na miejscu bardziej mi odpowiadała.
Do emerytury pracowałem w Kółku Rolniczym. Jako dyspozytor.
Najpierw na ryczałcie, później z normalną pensją. Dawało się żyć.
Początkowo nie było ruchu. Chłopi myśleli, że to taka spółdzielnia
produkcyjna, zwłaszcza, że ja tam pracowałem. A potem ręce sobie
łamali, żeby ciągnik dostać. Mało ich było na tę wieś i okoliczne też.
Ale najważniejszy jest popyt. To stare prawo i wiecznie aktualne. Z
niego można wyżyć.
Jestem już na emeryturze parę dobrych lat. Można powiedzieć,
że żyję na czyjeś konto, kto musiał młodo umrzeć. I za niego też biorę
pieniądze.
Państwo zawsze dbało mnie. Odznaczony jestem. Właśnie za
partyzantkę dostałem krzyż chlebowy.
Przyjechali ze ZBoWiD-u i pytają: wyście gdzieś byli? Powiedzcie. -
Opowiedziałem. - A jak ze świadkami?
Postawiłem dwie flaszki i zagrychę. Znaleźli się.
Największa niespodzianka była z tym synem z Niemką, o której
wspomniałem na początku. Bo to syn się urodził, a nie jakaś córka.
Przysłał zdjęcie - podobny do mnie z tamtych bohaterskich czasów.
Pomyślał chłopak, że ojciec żyje w wielkiej biedzie i napisał do mnie.
Potem zaczął przysyłać paczki. Podał też moje nazwisko do organizacji
charytatywnych. Pierwszy ze wsi, a może i w naszym województwie
wszedłem do Europy.
Ale to już końcówka. Niedługo już tego wszystkiego. Raczej dobrego niż
złego. Kto w życiu właściwie myśli, temu dobrze się dzieje na starość.
Po kuchni, takiej jak kiedyś budowano - przestronnej, z dużym
piecem pod okapem, rozchodzi się zapach kawy. Nie tej stęchłej ze
sklepu. Pijemy kawę i wypalamy z gospodarzem dobrego papierosa z
przemytu. Stary nazywa go „Europą”. Prosi też o zatajenie swojego
nazwiska.
- I tak poznają, że to mówił Szubrawiec - dodaje po chwili.
Patrzę na książkę, od której go oderwałem.
- „Quo vadis” - mówi. - Prawie kończę. Wysoko zaszedł jeden z
bohaterów... na krzyż.
We wsi mówią, że mnie wszędzie będzie dobrze - dodaje na
podwórzu. - W niebie mam „chody” u Piotra, a w piekle ciotkę za
najstarszym diabłem.
...wróć
|
Podsumowanie rundy jesiennej sezonu
2002 / 2003
klasy okręgowej juniorów
|
LKS
Dynovia Dynów grupa Rzeszowska.
Drużyna juniorów rozegrała w rundzie jesiennej 12 spotkań z tego
wygrała 8 spotkań a to:
1. Dynovia – Błękitni Ropczyce 4 : 2
2. Gryf Mielec – Dynovia 1 : 2
3. Grodziszczanka – Dynovia 3 : 5
4. Dynovia – Lechia Sędziszów 5 : 1
5. Sawa Sażyna – Dynovia 0 : 5
6. Dynovia – Iskra Zgłobień 6 : 2
7. Radomyślanka – Dynovia 0 : 2
8. Dynovia – Bratek Bratkowice 8 : 0
jedno zremisowała
- Dynovia – Izolator Boguchwała 2 : 2
oraz trzy przegrała
1. Włókniarz Rakszawa – Dynovia 2 : 1
2. Wisłok Strzyżów – Dynovia 4 : 3
3. Trzebownisko – Dynovia 2 : 1
Zdobywając 25 punktów oraz 44 bramki tracąc 19 co dało drużynie
dynowskiej 2-gie miejsce w tabeli rozgrywek po rundzie jesiennej 2002
za Błękitnymi Ropczyce.
Kadra juniorów w sezonie 2002 / 2003.
1. Zawadzki Kamil - bramkarz
2. Socha Marcin – bramkarz
3. Pękala Grzegorz – obrońca
4. Kozubek Wiesław – obrońca
5. Słaby Mateusz – obrońca, kapitan
6. Tadla Paweł – obrońca
7. Pilip Jakub – obrońca
8. Kupczyk Arkadiusz – obrońca
9. Mielniczek Krzysztof – obrońca
10. Bielec Stanisław – obrońca
11. Kiełbasa Janusz 1
12. Machmedovic Dariusz
13. Szczawinski Łukasz
14. Pyś Bartłomiej
15. Gratkowski Emanuel
16. Kaniewski Tomasz
17. Bednarz Paweł
18. Pyś Sławomir
19. Pyś Darek
20. Banat Krzysztof
21. Kiełbasa Janusz 2
22. Szczawiński Tomasz
23. Toczek Ronald
24. Goleniowski Kamil
Trenerem drużyny juniorów jest Zbigniew Duchniak, kierownikiem
drużyny jest Artur Chochrek.
Wykaz zawodników którzy zdobyli bramki dla dynowskiego klubu w rundzie
jesiennej:
1. Machmedovic Dariusz - 11 bramek
2. Goleniowski Kamil - 10 bramek
3. Szczawiński Tomasz - 9 bramek
4. Bednarz Paweł - 2 bramki
5. Kiełbasa Janusz 1 - 2 bramki
6. Pyś Bartłomiej - 2 bramki
7. Pyś Darek - 2 bramki
8. Mielniczek Krzyszto - 2 bramki
9. Słaby Mateusz - 1 bramka
10. Toczek Ronald - 1 bramka
11. Kiełbasa Janusz 2 - 1 bramka
12. Gratkowski Emanuel - 1 bramka
Razem 44 bramki
...wróć
|
ROZRYWKA I HUMOR
|
ZIMOWA KRZYZÓWKA Z HASŁEM
1. Symbol siarki.
2. Kwadrat dziesięciu.
3. Krzew o fioletowych lub białych pachnących kwiatach zebranych w
gęste kiście.
4. Wyrób ceramiczny pokryty szkliwem stosowany do wykładania pieców.
5. Nagłe załamanie ekonomiczne, bankructwo, katastrofa gospodarcza.
6. Umowna linia oddzielająca terytorium danego państwa od innych.
7. Podnoszona lub rozsuwana zasłona między sceną a widownią.
8. Odchylenie od stanu normalnego lub wada soczewki powodująca
nieostrość, zniekształcenie.
9. Środek kosmetyczny do smarowania ust w celu nadania im połysku.
10. Dotyczący ciśnienia, działający pod ciśnieniem, wytwarzający
ciśnienie (np. aparat skafander).
11. Zbierający coś, gromadzący zbiory, często opracowujący je.
12. Nauka zajmująca się bakteriami.
13. Podstawowy, zasadniczy, główny, niezwykle ważny.
14. Wymierzony przeciw bolszewikom i ich partii, zwalczający
bolszewików.
15. Wykazywanie nadmiernej troski o kogoś.
16. Zjawisko, proces pozbawiania czegoś (utraty przez coś) znamion
chrześcijaństwa.
Pierwsza część hasła powstanie w zaciemnionej kolumnie, drugą
utworzą litery z kratek oznaczonych liczbami od 1 do 16.
|
ZAGADKI LOGICZNE
|
|
Rodzeństwo
Adam i Ewa są rodzeństwem. Adam ma tyle samo sióstr ilu braci, a
Ewa ma dwukrotnie więcej braci, niż sióstr. Jak liczne jest rodzeństwo
w tej rodzinie?
Piwo
Mąż wypija baryłkę piwa w 15 dni, żona potrzebuje na to 30 dni.
Jeśli obydwoje będą pili piwo z jednej baryłki, każde w swoim tempie,
to ile dni zajmie im opróżnienie baryłki?
Szeregowi
Sierżant przygotowywał do defilady oddział liczący mniej niż 500
osób. Próbował ich ustawić trójkami, ale jeden zostawał. Także przy
ustawianiu czwórkami, piątkami i szóstkami zawsze jeden zostawał. W
końcu spróbował ich ustawić po siedmiu w szeregu i z ulgą stwierdził,
że nikt nie został. Ilu żołnierzy liczył oddział?
MYŚLI O MATEMATYCE
„Liczby rządzą światem” – Pitagoras, starożytny, grecki matematyk
i filozof (ok. 530 pne).
„Matematyka wyposaża nas w coś jakby nowy zmysł” – Charles Robert
Darwin, przyrodoznawca angielski (1809-1882).
„Matematycy są jak Francuzi. Cokolwiek im się powie, od razu
przekładają to na swój własny język i wówczas staje się to czymś
zupełnie innym” – Johann Wolfgang Goethe, pisarz niemiecki
(1749-1832).
„Matematycy są jak zakochani. Podaruj takiemu najskromniejszą
przesłankę, a uczepi się jej i wyprowadzi z tego wnioski, które
będziesz musiał zaakceptować” – Bernard le Bovier de Fontenelle,
pisarz i filozof francuski (1657-1757).
CIEKAWE LICZBY
1. Liczbę dziewięciocyfrową nazywamy znakomitą, jeśli występują w
niej wszystkie cyfry od 1 do 9 (każda po jednym razie) oraz liczba
utworzona z „n” początkowych cyfr jest podzielna przez „n” (tzn.
pierwsze dwie cyfry tworzą liczbę podzielną przez 2, pierwsze trzy
cyfry tworzą liczbę podzielną przez 3 itd.). Jedyną taką liczbą jest
381654729. Łatwo sprawdzić, że liczba ta spełnia żądane warunki,
trudniej wykazać, że jest jedyna!
2. Liczbą mityczną jest siódemka. Wszystkie ludy starożytne uważały ją
za cyfrę świętą. W pojęciach Wschodu wiązała się ona z wyobrażeniem
pełni, zakończenia, dokonania. Niektórzy badacze twierdzą, że ów
mityczny charakter 7 ma związek z babilońskim kultem siedmiu planet. W
słynnym papirusie Ahmesa (pomiędzy 2000 a 1700 pne) jest podana
drabina złożona z cyfr 7, 49, 343, 2401 i 1608. Obok coraz wyższych
stopni narysowane są wyrazy: postać ludzka, kot, mysz, jęczmień i
miara. Badacze twierdzą, że egipski rebus można odczytać następująco:
7 ludzi posiada po 7 kotów, każdy kot zjada po 7 myszy, każda mysz – 7
kłosów jęczmiennych, z każdego kłosa może wyrosnąć 7 miar zboża. Ahmes
podaje nie tylko ilości poszczególnych przedmiotów ale i ich sumę,
stawiając z boku liczbę 19607.
3. Liczby odwracalne to liczby które pomnożone dają pewne iloczyny, po
przestawieniu zaś cyfr (odwróceniu) i ponownym pomnożeniu dają
iloczyny stanowiące odwrócenie iloczynów pierwotnych. Na przykład:
41x2=82 a 14x2=28
32x21=672 a 23x12=276
„Odwracalne” mogą być też kwadraty liczb dwu-trzy-cyfrowych, na
przykład:
122=144 a 212=441 132=169 a 312=961
Czy potrafią Państwo znaleźć inne przykłady?
dr Renata Jurasińska
...wróć
|
|
Świąteczna Nauka
Duszy, czy swemu ciału
Mam dostarczyć radości?
Pyta świąteczny Polak
I stawia na prawo ciężkości!
Bo kiedy za zwykłe ożarstwo
Zgorszona skarci go żona
Odpowie z dostojną miną;
Potwierdzam prawo Newtona
Potem wielość dań sprawia,
Że słynne prawo wyporu
Myli Polak żarłoczek
Z innym prawem wyboru!
Lecz wielkim jest naukowcem,
Przyznacie to państwu sami,
Gdy zamiast pierogów z barszczem
Wybiera kapustę z grzybami!
A potem krzyczy: Eureka!
Przy szafie po pewnym czasie,
Że dań dwanaście się równa
Trzem nowym dziurkom w pasie!
|
|
Zasmarkana prośba
Gonią nas często teminy,
Zadania, zobowiązania,
Stąd często nam towarzyszy
W pracy stan zasmarkania.
I przechodzimy pomimo,
A z nami przychodzi grypa,
A z Panią Grypą katar
No i przeważnie chrypa!
Z chrypą zaś niewyraźnie
Pracownik się wyraża!
Nos jest środkiem bojowym!
Kicha, „strzela”, zaraża.
Często też strasznie śmierdzi,
Bo zwykle jest czosnkowy,
Więc mocno czuć i widać,
Że układ jest niezdrowy!
Więc wołam do pracodawców
Ja, który także chrypię,
Pozwólcie szefowie kochani
Wyleżeć się Pani Grypie!
|
KOGO AUTOR MIAŁ NA MYŚLI...?
|
Po długiej
przerwie zapraszamy Państwa ponownie do zabawy w odgadywanie, którego
z mieszkańców naszego regionu dotyczy wierszowana zagadka.
Dla ułatwienia – dołączamy zdjęcie bohatera – niekoniecznie
aktualne...
Smyczkiem czaruje ludowe nuty,
Zimą wdziać musi solidne buty,
Gdyż ma do domu drogę daleką,
Mieszka „za siódmą górą i rzeką”,
Do pracy jeździ na WSK
Lat najmniej z całej „Piętnastki” ma,
Żonę ma ładną, dobre maniery,
Brata, dwie siostry – a nawet cztery!!!
Tekst: Maciej Jurasiński
Rysunki: Grzegorz Hardulak
...wróć
|
Dynowscy Zwyczajni
– Niezwyczajni
|
|
Pod
takim tytułem chciałabym przedstawiać sylwetki Dynowian, do których
uda mi się dotrzeć i których Drodzy Czytelnicy zechcecie mi wskazać…
Cykliczne prezentacje pozwolą, mam taką nadzieję, ukazać Ludzi
niby zwyczajnych ale Niezwyczajnych, o ciekawych biografiach, których
jednak nie opublikują żadne encyklopedie ani kroniki, ale których
życie jest... było... bardzo ciekawe i z jakiegoś powodu niezwyczajne.
Ich właśnie chcę wydobyć z szarego tła przeciętności, uchronić
od mroków zapomnienia i dowieść, że historia narodu składa się także z
sag rodzinnych, historii, epizodów i zdarzeń na skalę wielkiego
dramatu jednostkowego.
Proszę więc Szanownych Czytelników o sugestie podpowiedzi doboru
Kandydatów do prezentacji w tej rubryce a póki ich nie będzie, o
akceptację moich wyborów i obdarzenie życzliwym zainteresowaniem Ludzi
Zwyczajnych – Niezwyczajnych.
W zwyczajnym życiu syberyjski „epizod”.
Co tydzień spotyka się z kolegami kombatantami na zebraniach,
chętnie opowiada, snuje wspomnienia, bo mino swoich 80 lat pamięć ma
doskonałą. Wymienia imiona i nazwiska kolegów z lat szkolnych i tych,
z którymi przyszło Mu spedzić kilka miesięcy w obozie Bajdajewka,
daleko za Czelabińskiem. Nie ma w Nim goryczy „skrzywdzonego”,
łagodny, miły uśmiech zachęca do stawiania pytań. Usprawiedliwiająco
powtarza; o czym tu mówić od zwyczajne życie....
Ród Śmietanów po mieczu wywodzi się spod Jedlicza a po
kądzieli szukać by przodków w Łańcucie, gdzie mieszkała znana rodzina
Barów. Dziadek -Stanisław
Śmietana sprzedawszy swoje 3 morgi w Czeluśnicy koło Jedlicza(
morgi roponośne) w 1922 roku kupił u pana Trzecieskiego 10 mórg gruntu
na Krzywdach. Transakcję przeprowadził Żyd Ryngiel, który zbywał po
części pańskie dobra – pole urodzajne, bo drenowane jeszcze w czasach
austriackich. W Dynowie obok starego młyna „Leonia” długo działała
wytwórnia dachówek i rur drenarskich, więc melioracji gruntu nie
zaniedbywano.
Stanisław Śmietana na zakupionym gruncie wybudował dom, stodołę i
stajnię, gospodarzył mądrze i wiódł życie bardzo pracowite.Dochował
się czwórki dzieci; córka znana dynowska nauczycielka matematyki i 3
synów. Przed wojną, jak wspomina pan Tadeusz Śmietana – nasz Zwyczajny
Niezwyczajny – warto było uprawiać pszenicę, hodować trzodę chlewną,
bo cena za 1 kg żywca wynosiła od 1-do 1,2 zł. Za jedną sztukę ponad
100 kg można było opłacić podatek rolny, ubezpieczenie i kupić
juchtowe buty za 25 zł.
Produkcja mleka też była opłacalna a dostarczano je do
mleczarni mieszczącej się wówczas w budynku przy ulicy Grunwaldzkiej.
Można było oszczędnie gospodarząc dokupić ziemi, która była w cenie.
Za jedną morgę płacono 1000 zł.
Śmietanowie, jak wszyscy w okolicy, pracowali dużo, żyli w miarę
spokojnie, chociaż w okolicy działacze – ludowcy- organizowali już
wiece, masówki a nawet chłopskie strajki.
Wielkie cierpienie, łzy i rozłąkę przyniósł rok 1945.
Niespodziewanie 15 marca 1945 NKWD aresztowało młodych mężczyzn w
Dynowie, i okolicy. Szukano broni, członków AK, kontaktów z
podziemiem. Pierwszych sześciu, w tym także Tadeusza Śmietanę
przesłuchiwano w budynku dawnego Sokoła a po dwóch dniach wraz z ponad
50 aresztantami pieszo popędzono do Sanoka. San rozlał swe wody po
polach i drogach a oni pieszo szli, w wodzie po kolana. W Sanoku
dalszy ciąg przesłuchań a po 4 tygodniach bez wyroku, ale ze
wskazaniem miejsca zesłania – wywózka. Wagonami towarowymi przez Lwów,
Kijów, Woroneż aż do Czelabińska a stąd do Bajdajewki w Timorowskim
województwie. Gehenna takiej podróży znana jest z bogatej literatury
łagrowej. Oni – ponad 50 młodych ludzi z Dynowa, Łubna i Harty –
znaleźli się, w obozie, gdzie w prowizorycznych barakach gnieździło
się ponad 300 zesłanych. Wysoki, drewniany płot ograniczał ich wolność
a poza nim były tylko miejsca przymusowej niewolniczej pracy; las,
cegielnia, stacja kolejowa,
tartak.
Regulamin obozowy nakazywał wydajną pracę przez 9 dni i
odpoczynek dziesiątego dnia, po kąpieli w „bani”, po której jeszcze
trudniej było znieść wszy i wszędobylskie pluskwy. Prycze z gołych
desek pełne były tych insektów a ubranie reperowane, łatane, zszywane
bez przerwy też nie było prane od przyjazdu do obozu. Całe szczęście,
że wśród aresztowanych z Dynowa znaleźli się krawcy i szewcy, więc oni
ratowali obuwie i resztki odzienia kolegów. Codzienne mycie w zimnej
wodzie stojącej w ogromnym korycie to był jedyny dostępny zabieg
higieniczny, natomiast obozowy lekarz najczęściej stosował lewatywę.
Biorąc pod uwagę chroniczne niedożywienie więźniów (60 dkg ciemnego
chleba wypiekanego z dodatkiem trocin drzewnych), zabiegów miał
znaczenie szczególne. Najczęściej więźniowie słyszeli dobrą radę: jak
nie kapniesz z głodu, to wrócisz do Polski.
Wrócili !
Wolność przyszła równie niespodziewanie jak zsyłka.
18 sierpnia 1945 roku otrzymali po 40 rubli (ci, którzy
przebywali w obozowym szpitalu po 120) i mogli wracać do Polski, do
rodzin, które dotąd żadnych wieści o nich nie miały. Wrócili przez
Iławę, gdzie ich „ ewidencjonowano” i kierowano do akcji żniwnej na
Pomorze. Udało im się wybronić od tego i wrócić do swoich i na swoje.
Przez wiele lat pobyt na zesłaniu musiał być tematem tabu. Dopiero dwa
lata temu wypłacono niektórym skazanym na syberyjską gehennę
odszkodowanie, wielu nie doczekało tego „aktu dziejowej
sprawiedliwości”.
Nasz Zwyczajny Niezwyczajny. Pan Tadeusz Śmietana uparcie „zbacza z
tematu” bo nie chce mówić o sobie, ciepło opowiada o kolegach
współwięźniach, martwi się, że nawet Ci, którzy dożyli, nie wszyscy
otrzymali odszkodowanie, że niektórzy nie mają już sił, by zbierać
dokumenty, poświadczenia o doznanej krzywdzie.
Tadeusz Śmietana – Zwyczajny – Niezwyczajny – jeden z licznych, którzy
przeżyli wiele, ale za bohaterów nie chcą uchodzić.
Krystyna Dżuła
...wróć
|
Ocalić od zapomnienia
idea powstania Muzeum w Dynowie
|
|
Muzeum {łac
Idea utworzenia Muzeum w Dynowie nie jest ideą nową, ale po raz
pierwszy zaangażowało się w nią bardzo dużo osób. Niewątpliwie
nestorem w tej dziedzinie jest Pan Mieczysław Krasnopolski, który
wiele lat ze swego życia poświęcił na zbie-ranie wszelkich pamiątek i
przekazów z Dynowa i Pogórza. Z inicjatywy Pana M. Krasnopolskiego
powstała przed laty Izba Pamięci w Szkole Podstawowej w Dynowie, gdzie
trafiło część jego zbiorów.
Powrót do pomysłu utworzenia muzeum w Dynowie nastąpił w
kwietniu 2001 r podczas „Podkarpackiej Tęczy” w Zespole Szkół
Zawodowych. Powstała grupa inicjatywna, która wystąpiła do Rady Miasta
Dynowa z pismem w dniu 30.04.2001 r o utworzenie w Dynowie Muzeum. W
skład grupy inicjatywnej weszli Pan S. Tymowicz, Pani H. Cygan,
Państwo A. i J. Molowie oraz ja jako radny RM. Moim zadaniem było
przekonać Panią Burmistrz, Zarząd i Radę Miasta o potrzebie utworzenia
muzeum w Dynowie. W piśmie z 30.04.2001 r wskazaliśmy wolny lokal
Rynek 11(były MOKiR) i prosiliśmy o przeznaczenie na ten cel.
Deklarowaliśmy też wykonanie, niektórych prac adaptacyjnych własnymi
siłami i środkami. Rozpatrzenie wniosku nastąpiło na sesji Rady Miasta
w dniu 13.06.2001 r. W czasie dyskusji zgodnie z sugestią Pani
Burmistrz i Zarządu, Rada Miasta zajęła stanowisko, które brzmiało
„Rada widzi potrzebę utworzenia stałej ekspozycji muzealnej w Dynowie”,
czyli krótko mówiąc wystawki. Mieliśmy stworzyć kiepską prowizorkę.
Lokal Rynek 11 został na wniosek Zarządu Miasta przeznaczony do
sprzedania i tylko dzięki mądrości Rady Miasta, nie udało się go
sprzedać, lecz wydzierżawiono, a nam obiecano pomieszczenia pozostałe
po przeprowadzeniu się Biblioteki Miejskiej. Obiecanki, cacanki, a
głupiemu radość – jeszcze Biblioteka Miejska się nie przeprowadziła, a
już Pani Burmistrz podjęła zakulisowe działania w celu sprzedania tego
pomieszczenia i jak zwykle jakiś dynowski chochlik pokrzyżował te
plany. Lokal wydzierżawiono pod klub internetowy i tym samym nie
dopuszczono do powstania muzeum.
Wniosek nasuwał się jeden „Każda inicjatywa, która nie
pochodziła od Pani Burmistrz i Zarządu Miasta nie miała szans na
powodzenie, ponieważ Pani Burmistrz miała większość w Radzie Miasta”.
Patrząc dziś z perspektywy czasu i rozważając wszystko, muzeum
to zbiór przedmiotów z różnych okresów i epok, w których żyją duchy
naszych przodków od ery kamienia po czasy współczesne, a niektórzy
strasznie się boją duchów przeszłości i starają się od nich uciec, a
to jest nie możliwe, przypuszczam, że stad brała się ta niechęć do
muzeum.
Inicjatywa powołania muzeum, mimo wszystkich przeciwności
jednak nie upadła, przyjęło ją Stowarzyszenie Promocji i Rozwoju
Dynowszczyzny i jak zapewnia Pan Prezes Stowarzyszenia dr Andrzej
Stankiewicz muzeum w Dynowie powstanie.
Pod przyszłe muzeum potrzebne są pomieszczenia, ale ta sprawa
myślę, że zostanie pomyślnie załatwiona, ponieważ obecna Pani
Burmistrz jest osobą otwarta na wszystkie inicjatywy społeczne, myślę,
że również Pan Przewodniczący i Rada Miasta poprą tę ideę i wcześniej
czy później będzie zrealizowana.
Należy pochylić czoło przed Dyrekcją Zespołu Szkół Zawodowych
w Dynowie, która wykazała inicjatywę w tej sprawie i obiecała pomoc
przy powołaniu muzeum, a w szczególności przed Państwem Anna i
Jarosławem Molami, którzy wraz z młodzieżą szkolna zgromadzili piękny
zbiór muzealny i ciągle go powiększają o nowe eksponaty.
Czy muzeum jest potrzebne w Dynowie, na pewno tak, bo w nim
będą gromadzone pamiątki po naszych przodkach, ojcach, dziadach, a to
jest historia, to są nasze korzenie, to jest nasza tożsamość narodowa,
która w momencie wejścia do Unii Europejskiej jest szczególnie ważna.
Dynowszczyzna jest regionem turystycznym. Zbiory muzealne na
pewno przyczynia się do podniesienia atrakcyjności naszego regionu.
Uważam, że nie powinniśmy przekreślać społecznej inicjatywy ludzi, ale
wesprzeć ich działania.
Krótki rys struktury przyszłego muzeum.
Nazwa: Muzeum Regionalne Pogórza Dynowskiego.
Działy muzealne:
1. historyczny – patronat Zespół Szkół Zawodowych w Dynowie,
2. przyrodniczy – patronat Nadleśnictwo Dynów i Koła Łowieckie,
3. etnograficzny –(mini skansen) – patronat Rada Miasta Dynowa.
Działalności Muzeum Regionalnego Pogórza Dynowskiego nadzorowałby
Burmistrz Miasta Dynowa wraz ze Stowarzyszeniem Promocji i Rozwoju
Dynowszczyzny.
Chciałbym, żeby czytelnicy zgłaszali swoje uwagi i propozycje na temat
po-wstania muzeum do Redakcji „Dynowinki”.
Jerzy Bylicki |
...wróć
|