Burmistrz Miasta Dynowa Informuje
Jak w każdym samorządzie , tak i mieście Dynowie, początek roku
poświęcony jest głównie planowaniu pracy na cały rok, ustalaniu
wydatków budżetowych. W tym roku jest to szczególnie ważne, gdyż nie
tylko planuje się działania gospodarcze na 2003r.,ale i ustala się
kierunki działania nowej Rady i Burmistrza na całą kadencję, a nawet
wyprzedzająco na lata dalsze.
Najwięcej czasu tym sprawom w Urzędzie Miasta poświęca zespół
pracowników zajmujący się przygotowywaniem koncepcji rozwoju miasta,
przygotowywaniem dokumentacji, jak i zdobywaniem środków na zadania
gospodarcze planowane do realizacji.
Już wiadomo, że pilną koniecznością staje się:
-budowa kanalizacji na terenach nieskanalizowanych miasta,
-poprawa stanu dróg i chodników,
-budowa nowych chodników ( np. ul. Grunwaldzka),
-poprawa jakości wody z ujęcia przy Zespole Szkół,
-budowa oświetlenia ulicznego (np. ul. Łazienna),
-zagospodarowanie terenów wokół Sanu. (stąd pomysł realizacji zadania
“Błękitny San”)
Najważniejszym zadaniem na dzień dzisiejszy jest zakończenie
inwestycji “hala sportowa wraz z gimnazjum” przy Zespole Szkół w
Dynowie.
W dniu
4 marca 2003r. Rada Miasta podjęła decyzję o zmniejszeniu pierwotnie
planowanego zakresu realizacji budynku gimnazjum, realizowanego
łącznie z halą sportową. W części dydaktycznej zostanie zlokalizowane:
zaplecze hali sportowej, 8 klasopracowni lekcyjnych ,1 klasopracownia
komputerowa oraz również bardzo potrzebne boksy szatni.
W 2003r.
należałoby wykonać roboty stanu surowego części dydaktycznej oraz
zakończyć roboty na hali sportowej. Koszt budowy hali sportowej i
gimnazjum ( po zmniejszeniu zakresu) szacuje się na 4ml 800 tys. zł.
Do chwili obecnej wykonano roboty na wartość 1 ml 288 tys. zł.
Pozostaje do wykonania zakres robót na wartość około 3 ml 500 tys zł.
Czyni się
starania o pozyskanie dofinansowania z “zewnątrz”, niemniej jednak
największe wydatki z tym związane poniesie budżet miasta.
Burmistrz Miasta, realizując obowiązki nałożone ustawą o stanie klęski
żywiołowej, powołała zarządzeniem z dnia 21 luty Szefa Gminnego
Zespołu Reagowania w osobie Jerzego Bylickiego. Jego zadaniem jest
zorganizowanie struktur i kierowanie Gminnym Zespołem Reagowania oraz
realizacja zadań wynikających z ustawy o stanie klęski żywiołowej oraz
Rozporządzenia wykonawczego do tejże ustawy . Docelowo w skład Zespołu
będą wchodzić stałe i czasowe grupy robocze złożone z pracowników
gminy i jednostek pomocniczych. Przedmiotem działania Zespołu będzie:
zapobieganie, przygotowywanie się na wypadek klęski żywiołowej,
działanie w przypadku wystąpienia klęski i udział w przypadkach
konieczności działań związanych z usuwaniem skutków klęski żywiołowej.
Od pierwszych
dni marca w budynku Urzędu Miejskiego działa Centrum Aktywizacji
Zawodowej w Dynowie.
Centrum Aktywizacji Zawodowej w Dynowie Zaprasza!
Komenda
Chorągwi Podkarpackiej ZHP w Rzeszowie realizuje projekt wspierający
społeczność lokalną. Centra Aktywizacji Obszarów Wiejskich mają nieść
pomoc osobom znajdującym się w trudnej sytuacji ekonomicznej oraz
bezrobotnym na terenach wiejskich. Głównym celem programu jest
wskazanie beneficjentom nowych możliwości w powiększaniu i
wykorzystywaniu ich potencjału, w odpowiedzi na nowe wyzwania
gospodarcze i potrzeby rynku pracy.
Program adresowany jest do osób:
- bezrobotnych, o niskim statusie
ekonomicznym, zagrożonych ubóstwem;
- potrzebującym pomocy w celu powiększenia swoich umiejętności
zawodowych;
- których jedynym źródłem utrzymania jest gospodarstwo rolne o
powierzchni do 3 ha;
- w wieku 16-24 lata zamieszkałych w tym samym gospodarstwie
domowym, co osoby wymienione wyżej.
Centrum Aktywizacji Zawodowej ma na celu dostarczanie informacji o
usługach urzędów pracy oraz innych instytucjach ułatwiających
zatrudnienie. Możemy pomóc każdej bezrobotnej osobie w:
- poszukiwaniu ofert pracy i
ułatwianiu kontaktu z pracodawcami;
- motywowaniu do podnoszenia kwalifikacji zawodowej i podejmowaniu
lokalnych inicjatyw społecznych;
- wypracowaniu indywidualnej ścieżki zawodowej przygotowującej do
wejścia i powrotu na rynek pracy;
- ofiarujemy pomoc w napisaniu listu motywacyjnego i CV;
Zapraszamy serdecznie wszystkich zainteresowanych do Centrum
Aktywizacji Zawodowej, które mieści się w Urzędzie Miasta Dynowa
(pokój nr.3). Osoby mieszkające na terenie naszej gminy mają możliwość
refundacji kosztów przejazdu.
Zgodnie z zapowiedziami Rządu, również w Dynowie od 1.03.2003r.
uruchomiono Miejski Ośrodek Informacji Europejskiej z siedzibą w
Urzędzie Miejskim. Jego główne zadania to:
-
Prowadzenie akcji informacyjnej na
temat warunków członkostwa Polski w Unii Europejskiej, znaczenia
tego dla naszej społeczności lokalnej i poszczególnych osób
zainteresowanych tym tematem.
-
organizacja spotkań informacyjnych o
Unii Europejskiej.
-
Rozprowadzanie materiałów
informacyjnych.
-
Nawiązywanie i utrzymywanie stałych
kontaktów z organizacjami pozarządowymi i lokalnymi liderami opinii
społecznej oraz współpraca z nimi przy realizacji celów kampanii
informacyjnej.
-
Utrzymywanie kontaktów z lokalnymi
ośrodkami doradztwa Rolniczego oraz Agencji Rynku Rolnego i Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz innymi organizacjami
reprezentującymi interesy poszczególnych grup zawodowych i
producenckich.
-
Przygotowywanie informacji o
wykorzystaniu przez gminę środków przedakcesyjnych z Unii
Europejskiej oraz o możliwościach wykorzystania środków pomocowych
po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej.
-
Katalogowanie pytań oraz opinii na
tematy dotyczące integracji Polski z Unią Europejską oraz
przesyłanie ich do Biura Integracji Europejskiej w Urzędzie
Wojewódzkim.
Gminny Ośrodek Informacji Europejskiej czynny:
- poniedziałek - 800 - 1600
- wtorek – piątek – 700 - 1500
Do obsługi Centrum Aktywizacji Zawodowej oraz Miejskiego Ośrodka
Informacji Europejskiej zatrudniono ludzi młodych, posiadających
odpowiednie kwalifikacje. Ośrodki te funkcjonują niezależnie od
struktur Urzędu Miejskiego.
...wróć
|
Wieści Gminne c.d.
|
Gminna
Biblioteka Publiczna w Dynowie z siedzibą w Bachórzu
Gminna Biblioteka Publiczna w Dynowie z siedzibą w Bachórzu jest jedną
z 159 Gminnych Bibliotek województwa podkarpackiego.
Jest Instytucją dostępną dla wszystkich zainteresowanych bez wyjątków.
Gromadzi zbiory ze wszystkich dziedzin służące kształtowaniu kultury
społeczeństwa, kształceniu ogólnemu i zawodowemu, wychowaniu i
kulturalnej rozrywce społeczeństwa.
Do chwili obecnej sytuacja organizacyjna bibliotek w naszej Gminie nie
uległa zmianie. W dalszym ciągu posiadamy Bibliotekę Gminną , która
mieści się w Bachórzu oraz 8 Filii
w miejscowościach:
1.Dąbrówka Starzeńska
2.Dylągowa
3.Harta /OSP/
4.Harta/Dom Ludowy/
5.Laskówka
6.Łubno
7.Ulanica
8.Wyręby
Teren, który obsługują nasze placówki liczył na koniec 2002r. 7448
mieszkańców .
1228 osób korzystało z usług sieci bibliotecznej. Statystycznie co
szósty mieszkaniec Gminy był zarejestrowanym czytelnikiem.
Najliczniejszą grupę czytelniczą stanowi w dalszym ciągu młodzież
ucząca się. Stanowi to 52,8% ogółu. Pozytywnym objawem jest powrót do
bibliotek osób dorosłych. Szczególnie zauważalne jest to w
bibliotekach w Bachórzu, Łubnie i Harcie.
Na dzień 01.01.2002r. księgozbiory Biblioteki Gminnej i Filii liczyły
ogółem 54 462 egzemplarze.
Analizując dane roku 2002 możemy stwierdzić, że;
Średnio na jedną placówkę przypadało 6051,3 książek. Zbiory te w miarę
posiadanych środków staramy się powiększać. Szczególna uwagę przy
zakupie zwracamy aby były to wydawnictwa informacyjne, zawierające
aktualne dane dotyczące różnych dziedzin nauki, kultury, polityki
itp.Staramy się zaspokoić potrzeby wszystkich grup czytelniczych.
W roku 2002 zakupiliśmy 499 nowych egzemplarzy na które wydatkowano 8
470,- zł.
Jakość zakupionego księgozbioru w pewnym stopniu obrazują ceny. W 2002
roku przeciętna wartość zakupionej przez nasze biblioteki książki
wyniosła 16,97 zł.
Normatywny wskaźnik zakupu wynoszący 18 wol. na 100 mieszkańców /
ustalony Zarz. Nr 42 MK i S z 24 listopada 1980 r./ na terenie naszej
Gminy w minionym roku wynosił 6,6.
Wskaźnik liczby książek na 100 mieszkańców w naszej Gminie wyniósł
731,2 .
Mieszkańcy Gminy bardzo chętnie korzystają również z prenumerowanych
czasopism.
W minionym roku wydaliśmy na ten cel 3 652,- zł
Wobec braku odpowiednio dużych lokali nie posiadamy w naszych
bibliotekach czytelni „ z prawdziwego zdarzenia”, mamy natomiast
wszędzie kąciki czytelniane, gdzie młodzież lubi odrabiać zadania
domowe, korzystać z gier stolikowych. Kąciki są miejscem spotkań
dyskusyjnych , dorośli korzystają tutaj z księgozbioru podręcznego ,
aktualnej prasy itp.W ostatnim czasie coraz częściej przymierzamy się
do wyposażenia naszych bibliotek w komputery. W pierwszej kolejności
chcielibyśmy zakupić odpowiedni sprzęt dla Gminnej Biblioteki w Bachórzu, jako biblioteki wiodącej, a następnie wyposażyć pozostałe
filie, gdyż zdajemy sobie doskonale sprawę, że anachronizm zbiorów i
sprzetu nie idzie w parze z postępem i wymaganiami użytkownika XXI w.
Chcielibyśmy aby wszyscy mieszkańcy Gminy mogli skorzystać w razie
potrzeby z internetu, a tym samym z banku informacji , którym
dysponuje współczesna cywilizacja.
Adam Chrobak
Wójt Gminy Dynów
...wróć
|
|
Wieści powiatowe
16 listopada 2002 r. odbyła się I sesja Rady Powiatu Rzeszowskiego II
kadencji 2002-2006 r. Program I sesji, którą otworzył i prowadził
Franciszek Rzucidło - radny senior, przewidywał wybór przewodniczącego
Rady oraz dwóch wiceprzewodniczących, a także powołanie starosty i wicestarosty rzeszowskiego.
Te punkty porządku obrad poprzedziło wręczenie radnym zaświadczeń o
wyborze przez przewodniczącego Powiatowej Komisji Wyborczej oraz
złożenie ślubowania. Rada Powiatu Rzeszowskiego liczy 29 radnych, z
których 16 jest przedstawicielami „Podkarpacia Razem", 4
przedstawicielami „Polskiego Stronnictwa Ludowego", 4
przedstawicielami „Sojuszu Lewicy Demokratycznej", 4 przedstawicielami
„Ligi Polskich Rodzin", oraz l przedstawiciel „Podkarpackiego Forum
Samorządowego".
Następnie ustalono skład osobowy Komisji Skrutacyjnej, która czuwała
nad przebiegiem głosowań i przystąpiono do zgłaszania kandydatów na
wymienione wyżej stanowiska w Radzie Powiatu. Radny Stanisław Ożóg
-„Podkarpacie Razem" zaproponował na stanowisko przewodniczącego Rady
Powiatu radnego Stanisława Obarę - „Podkarpacie Razem". W prezentacji
radny Stanisław Obara przedstawił zakres swych obowiązków oraz
zamierzenia i plany związane z pełnieniem tak odpowiedzialnej funkcji.
W tajnym głosowaniu zdecydowana większość radnych poparła radnego
Stanisława Obarę na przewodniczącego Rady Powiatu Rzeszowskiego. Na
wiceprzewodniczących Rady wybrano radnego Mieczysława Koguta „Liga
Polskich Rodzin" oraz radnego Tadeusza Pachorka - „Podkarpacie Razem".
Wybór Starosty Rzeszowskiego nie wzbudził emocji. Radny Jerzego
Bednarz - „Podkarpacie Razem" zgłosił Stanisława Ożoga na stanowisko
Starosty Rzeszowskiego i zgodnie z przewidywaniami kandydat ten został
Starostą Rzeszowskim.
Następnie nowy starosta zaproponował radnym aby stanowisko wice
starosty powierzyć radnemu Jerzemu Bednarzowi i w tym głosowaniu radni
zdecydowaną większością poparli zgłoszonego kandydata na Wicestarostę.
Rzeszowskiego.
W toku sesji podjęto także uchwały w sprawie:
- zmian w statucie powiatu
- ustalenia liczby komisji i zakresu ich działania
Na zakończenie sesji nowy przewodniczący Rady Stanisław Obara zachęcał
wszystkich radnych do współpracy, współdziałania dla dobra Powiatu i
jego mieszkańców.
RADNI
RADY POWIATU RZESZOWSKIEGO II KADENCJI 2002-2006
1
. Bednarz Jerzy |
Podkarpacie Razem |
Kamień |
2. Chmiel Tadeusz |
Podkarpacie Razem |
Trzeboś |
3. Graboś Jan |
PSL |
Lecka |
4.Dobrzański Jan |
Podkarpacie Razem |
Malawa |
5. Jodło wski Józef |
Podkarpacie Razem |
Lubenia |
6. Kogut Mieczysław |
Liga Polskich Rodzin |
Łukawiec |
7. Kurek Stanisław |
Podkarpacie Razem |
Chmielnik |
8. Lech Jan |
PSL |
Stobierna |
9. Miazga Mieczysław |
Podkarpackie Forum Samorządowe |
Górno |
10. My drą Kazimierz |
Podkarpacie Razem |
Budziwój |
11. Obara Stanisław |
Podkarpacie Razem |
Tyczyn |
12. Ossoliński Antoni |
Podkarpacie Razem |
Hyżne |
13. Ożóg Stanisław |
Podkarpacie Razem |
Sokołów Młp. |
14. Pachorek Tadeusz |
Podkarpacie Razem |
Wilcza |
15. Pado Stanisław |
SLD-UP |
Wysoka Głogowska |
16. Pałka Marek |
Podkarpacie Razem |
Nosówka |
17. Płaza Franciszek |
SLD-UP |
Błażowa |
18. Rałowski Józef |
PSL |
Niechobrz |
19. Rzuciło Franciszek |
Liga Polskich Rodzin |
Niechobrz |
20. Sienko Stanisław |
SLD-UP |
Dynów |
21. Sieńko Jan |
Podkarpacie Razem |
Harta |
22. Sitarz Marek |
Podkarpacie Razem |
Trzebownisko |
23. Skalski Janusz |
Podkarpacie Razem |
Głogów Młp. |
24. Stochmal Aleksander |
SLD-UP |
Harta |
25. Surowiec Jan |
Podkarpacie Razem |
Głogów Młp. |
26. Szóstek Alfred |
Liga Polskich Rodzin |
Straszydle |
27. Wantrych Jan |
Liga Polskich Rodzin |
Zaczernić |
28. Wilga Józef |
PSL |
Rudna Wielka |
29.Wojton Kazimierz |
Podkarpacie Razem |
Bratkowice |
...wróć
|
II Sesja Rady Powiatu Rzeszowskiego odbyła się w dniu 7 grudnia 2002
r.
Program sesji obejmował podjecie uchwał w następujących sprawach:
a.
zatwierdzenie planu pracy Rady Powiatu Rzeszowskiego na rok 2003.
b. wyboru członka Zarządu Powiatu Rzeszowskiego.
c. Zatwierdzenie składów osobowych poszczególnych Komisji Rady.
d. ustalenie wysokości wynagrodzenia dla starosty,
e. wyboru dwóch radnych do Komisji Bezpieczeństwa i Porządku.
Radni zatwierdzili plan pracy Rady ustalając, że w 2003 roku odbędzie
się 9 posiedzeń, które poświęcone będą omówieniu najważniejszych
problemów Powiatu Rzeszowskiego takich jak: funkcjonowanie placówek
opieki zdrowotnej, ocena działalności szkół powiatowych,
bezpieczeństwo sanitarno-weterynaryjne oraz epidemiologiczne , stan
dróg powiatowych. W trakcie sesji radni powołali na członka Zarządu
Powiatu Marka Pałkę -„Podkarpacie Razem,,, który w poprzedniej
kadencji pełnił już tą funkcje. W tej uchwale radni głosowali : 18
głosów „za" i 10 głosów „przeciw".
Radni
zatwierdzili składy osobowe komisji. W obecnej kadencji radni będą
pracować w następujących komisjach:
- Komisja Spraw Społecznych i Bezpieczeństwa Publicznego
- Komisja Spraw Gospodarczych i Transportu
- Komisja Budżetowe - Finansowa
Członkowie Komisji Spraw Społecznych i Bezpieczeństwa Publicznego.
1. Graboś Jan - PSL
2. Jodłowski Józef- Podkarpacie Razem
3. Kogut Mieczysław - Liga Polskich Rodzin
4. Kurek Stanisław - Podkarpacie Razem
5. Lech Jan-PSL
6. Obara Stanisław - Podkarpacie Razem
7. Ossoliński Antoni - Podkarpacie Razem
8. Ożóg Stanisław - Podkarpacie Razem
9. Pałka Marek - Podkarpacie Razem
10.Płaza Franciszek - SLD i UP
11.Rałowski Józef-PSL
12.Rzucidło Franciszek - Liga Polskich Rodzin 13.Sienko Stanisław -
SLD i UP
14 Sieńko Jan - Podkarpacie Razem
15 Sitarz Marek - Podkarpacie Razem
16.Skalski Janusz - Podkarpacie Razem
Członkowie Komisji Spraw Gospodarki i Transportu
1. Bednarz Jerzy - Podkarpacie Razem
2. Chmiel Tadeusz — Podkarpacie Razem
3. Dobrzański Jan - Podkarpacie Razem
4. Jodłowski Józef- Podkarpacie Razem
5. Kogut Mieczysław - Liga Polskich Rodzin
6. Miazga Mieczysław – Podkarpackie Forum Samorządowe
7. Myrda Kazimierz - Podkarpacie Razem
8. Ossoliński Antoni - Podkarpacie Razem
9. Ożóg Stanisław - Podkarpacie Razem
10.Pachorek Tadeusz - Podkarpacie Razem
11 .Płaza Franciszek - SLD i UP
12.Rałowski Józef-PSL
13.Sienko Stanisław - SLD i UP
14.Sieńko Jan - Podkarpacie Razem
15.Skalski Janusz - Podkarpacie Razem l6.Stochmal Aleksander- SLD i UP
17.Szóstek Alfred - Liga Polskich Rodzin
18. Wantrych Jan - Liga Polskich Rodzin
19. Wilga Józef-PSL
20. Wojton Kazimierz - Podkarpacie Razem
Członkowie Komisji Budżetowo - Finansowej
1. Bednarz Jerzy - Podkarpacie Razem
2. Dobrzyński Jan - Podkarpacie Razem
3. Graboś Jan - PSL
4. Pachorek Tadeusz - Podkarpacie Razem
5. Pado Stanisław - SLD i UP
6. Kurek Stanisław - Podkarpacie Razem
7. Lech Jan -PSL
8. Pałka Marek - Podkarpacie Razem
9. Wojton Kazimierz - Podkarpacie Razem
10.Szóstek
Alfred - Liga Polskich Rodzin
W kolejnym punkcie Rada Powiatu ustaliła panu Stanisławowi Ożogowi
-Staroście Rzeszowskiemu wynagrodzenie składające się:
- wynagrodzenie zasadnicze w kwocie - 4,860,00 zł
- dodatek funkcyjny w kwocie - l,775,00 zł
- dodatek za wysługę lat - 20% wynagrodzenia zasadniczego
Rada Powiatu przyznała Staroście Rzeszowskiemu dodatek specjalny w
kwocie - 2,203, 00 zł. Za tymi uchwałami 18 radnych było „za" i l O
radnych „przeciw"
Kolejną uchwałą
było delegowanie do Komisji Bezpieczeństwa i Porządku dwóch radnych.
Zostali nimi
Jodłowski Józef - Podkarpacie Razem
Sitarz Marek - Podkarpacie Razem
W końcowej części sesji przewodniczący Rady Powiatu i Starosta
Rzeszowski podziękowali członkom Zarządu Powiatu poprzedniej kadencji
Panu Józefowi Płonce i Panu Zdzisławowi Kolano za zaangażowanie w
działaniu Zarządu
Aleksander Stochmal
Radny Powiatu rzeszowskiego
...wróć
POWIAT RZESZOWSKI
Powiat rzeszowski zajmuje obszar bardzo zróżnicowany pod względem
warunków naturalnych. Część północna ma charakter równiny, część
południowa to zdecydowanie wyżyny. Teren powiatu obejmuje bowiem
zarówno obszary Płaskowyżu Kolbuszowskiego Pradoliny Podkarpackiej
zajęte w znacznej części przez Dolinę Wisłoka oraz Pogórza
Rzeszowskiego będącego typową wyżyną lessową. Najbardziej na południe
wysunięta część powiatu należy do Pogórza Dynowskiego.
Powiat zajmuje powierzchnię 1219 km2 i na jego terenie zamieszkuje 167
tyś. mieszkańców. Administracyjnie na obszar powiatu składają się
tereny 14 gmin przez co jest największym powiatem Podkarpacia.
NAZWA GMINY |
CHARAKTER |
POWIERZCHNIA (km2) |
LUDNOŚć |
Błażowa |
miejsko- wiejski |
113 |
10996 |
Boguchwała |
Wiejski |
96 |
20102 |
Chmielnik |
Wiejski |
51 |
6192 |
Dynów M. |
miejski. |
24 |
6320 |
Dynów Gm. |
Wiejski |
119 |
7593 |
Głogów Młp. |
miejsko- wiejski |
146 |
16776 |
Hyżne |
wiejski |
52 |
6732 |
Kamień |
wiejski |
73 |
6799 |
Krasne |
wiejski |
54 |
12797 |
Lubenia |
wiejski |
55 |
6507 |
Sokołów Młp |
miejsko-wiejski |
134 |
16424 |
Swilcza |
wiejski |
127 |
17824 |
Trzebownisko |
wiejski |
91 |
17460 |
Tyczyn |
miejsko-wiejski |
84 |
13997 |
...wróć
|
STARYCH DRZEW SIĘ NIE
PRZESADZA
CZYLI O TYM, JAK TO SIĘ ZMIAN BOIMY
Każda rewolucja na ogół kończy się rzezią. Rewolucja miłości, jak
niektórzy nazywają posłannictwo Jezusa, też skończyła się dla Niego
krwawą śmiercią. Czy trzeba aż rewolucji, przewrotu, rozlewu krwi,
żeby niektórzy pojęli, że “coś się kończy, coś się zaczyna” (A.
Sapkowski)?
Wszystko ewoluuje, bo taki jest porządek rzeczy. Człowiek jest
pielgrzymem, co oznacza ciągłą wędrówkę. Kto się zatrzymuje – ten
automatycznie się cofa. Ponoć oczywiste…
Tymczasem w odwiecznym dylemacie “być czy mieć” szale wyraźnie
ostatnio chylą się ku “mieć”, co przekłada się na przerażająco
sumienną promocję osiadłego, dostatniego trybu życia oraz niechęci do
wyzwań, trudów, wartości i kultury (nie mylić z popkulturą). W efekcie
oglądamy wokół siebie interesujące ambiwalencje, schizofrenie duchowe
polegające na godzeniu totalnych skrajności: oburzamy się na przejawy
głupoty w życiu publicznym, co nie przeszkadza nam oglądać z wypiekami
na twarzy idiotycznych seriali i talk-show’ów; rozliczamy wszystkich
wokół z nieuczciwości i potknięć, nie mając najmniejszych skrupułów w
trakcie własnych szalbierstw i slalomów pomiędzy wytycznymi prawdy;
modlimy się ze łzami w oczach przy bocznym ołtarzu, ale niech tylko
nadarzy się okazja, żeby pogadać o Kościele czy księżach… I wszystko
da się pogodzić. Przy czym ważne jest, aby ktoś, kto robi szum i
wychodzi na scenę, zachowywał się rozrywkowo i oryginalnie, ba,
dobrze, gdy jest kontrowersyjny i szokujący. Byle nie próbował
moralizować, cucić pijanych zmysłów, drapać sumienia czy burzyć
utartych schematów.
Odróżniajmy pielęgnowanie tradycji, wartości i zasad od skostnienia,
gnuśności oraz lęku przed nowością czy innością. Nie wszystkie dzieci
są podobne do swoich rodziców (wbrew temu, co niektórzy rodzice
nieszczęśliwie zakładają), nie wszystka młodzież jest zła (a kto ją
tak wychował?), nie wszyscy ludzie są popsuci i łasi na pieniądze (co
ma usprawiedliwiać własną gonitwę po trupach do kasy – pod sztandarami
konieczności naturalnie…). Nie każdy przechodzień to bandyta (uśmiech
surowo wzbroniony!), nie każdy urząd to jasknia zbójców (ktoś w końcu
wybiera tych ludzi), nie każda odmienność to bezbożność i wyzucie z
wszelkich wartości (zdarza się, że osądzany stoi znacznie wyżej w
kategoriach człowieczeństwa aniżeli osądzający). Irytujące są wyniosłe
sądy ludzi małych i leniwych o sprawach, których nie znają lub nie
rozumieją. Kiedy bezmyślne stereotypy zaczynają uchodzić za normy,
mamy do czynienia z nieubłaganym marszem ku całkowitemu stłamszeniu
wrażliwości, twórczości, oryginalności, intuicji, a niekiedy nawet
czyjegoś geniuszu. Cierpkie owoce wokół świadczą o tym nad wyraz
dobitnie: alienacja, osamotnienie, polityczna poprawność, chory
konwenans, brak poczucia sensu życia. Niektórym zaś wciąż wydaje się,
iż mają prawo do wyrokowania. Czy rzeczywiście mają? (por. Jk 4,
11-12)
Nie mówię o promowaniu elit czy subkultur. Mówię o otwartości na
czyjąś inność. Nie mówię też o tolerancji, bo tolerancja nie jest
żadną wartością, za to często maską obojętności. Mówię o umiejętności
dostrzegania niepowtarzalności osoby ludzkiej, o wyczuleniu na
indywidualność. Nie podciągajmy bezkrytycznie ludzi i zjawisk pod
wspólne, zaakceptowane wyłacznie przez siebie, mianowniki. Nie
szufladkujmy. Kolejne pokolenia mają ze sobą wiele wspólnego, historia
lubi się powtarzać, toteż doświadczenie życiowe może kusić nas do
ferowania szybkich i autorytatywnych wniosków. Stąd tylko krok do
konfliktów i nieporozumień, których zresztą wokół nie brakuje.
Tymczasem wszystko sprowadza się do prostej życzliwości i
wyrozumiałości – któż ich nie potrzebuje?!… I to tym bardziej, im
bardziej zagubiony jest człowiek. Żalą mi się młodzi ludzie, którym
rodzice podcinają skrzydła. Żalą mi się rodzice, którzy nie potrafią
znaleźć wspólnego języka z własnymi dziećmi. Żalą mi się zatroskani o
dobro wspólne, że wszystko zmierza ku rozpadowi i chaosowi. A może po
prostu wiele spraw dzieje się inaczej niż sobie wydumaliśmy lub byśmy
chcieli? Pomyślcie o tym.
ks. Krzysztof Rzepka
...wróć
|
„Aby
język giętki…”
“Chodzi mi o to, aby
język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa,
A czasem był jak piorun jasny, prędki
A czasem smutny jako pieśń stepowa…”
Juliusz Słowacki
Kochany Słowacki i jemu podobni… Od wieków wiedziano, że o kulturze
narodu świadczy kultura języka!
Najpierw literatura, szkoła, później prasa, radio i telewizja
podejmowały ten temat. Zachęcając do troski o dokładność, ostrość,
ostrość nawet wykwintność języka…
Konkursy recytacji, oratorstwa organizowane przez instytucje i ludzi
miały temu służyć i pewnie służą do dziś…
Niezrównany Jan Miodek w swoich
felietonach, audycjach radiowych i telewizyjnych tropi błędy,
nieścisłości językowe z pasją i wdziękiem.
Efekty są różne.
Pazerne wulgaryzmy samorodnie się plenią, wszechobecne w języku
młodzieży i starszych. W środkach lokomocji, na ulicy, w szkole, na
przyjęciach urzędowych, towarzyskich, na plażach itp…
Niebywałą karierę zrobiło
słowo “k….”. Nikt nie docieka jego etymologii. Połączone ze
staropolskim słowem “mać” jest obelgą, wyraża złość, nienawiść, ale i
zachwyt! Często nad Sanem w czasie letniego plażowania słychać pełne
zachwytu słowa kąpiących się podrostków: “Ty, patrz, k…., jakie
kamienie!” albo “O, k…, jaka laska!”. A przecież słowo “curvus, curva,
curvum” znaczy w języku łacińskim “krzywy, zakrzywiony”. Zupełnie
niewinne słowo….
W ogóle przetłumaczone z
obcych języków przekleństwa śmieszą! W języku hiszpańskim tłumaczenie
największego przekleństwa znaczy “fajdam w mleko twojej matki”!
A nasze słowa…? Na
przykład “cholera” – a dlaczego nie “czerwonka”, też choroba i też
zawiera wibrującą literę “r”? Niektórzy bowiem tłumaczą, że
przekleństwa muszą zawierać głoski zwarte, wibrujące, wymagające
nacisku, żeby osobnik używający ich mógł wyładować pasję,
zwielokrotnioną emocję… “Psia krew” – a dlaczego nie “kocia krew”?!
Zaprawdę, niezbadane są “drogi” pewnych zwrotów, które się zakorzeniły
i ani rusz do nich zniechęcić…
Próżno przypominać, ze człowiek kulturalny uczy się panować nad
emocjami, “nie rzuca mięsem”, nie rozbija Bogu ducha winnych
przedmiotów martwych, tylko liczy do przysłowiowych “dziesięciu” i
dopiero sprawę załatwia. (Są tacy, którzy twierdzą, że tłumienie
emocji jest jednak szkodliwe, ale wyładowujmy się bez szkody dla osób
drugich!!!).
Jerzy Bralczyk w
“Przekroju” pisze felietony pt. ”Drogie słowo”, w których wyjaśnia,
kiedy używać odpowiednich słów i w jakich zwrotach, żeby było i
gramatycznie i logicznie, bo środki masowego przekazu, które
pretendują do wzoru języka – nie są nim ze względu na różnych
interlokutorów, którzy – niestety – robią rażące błędy językowe. Jest
więc znowu problem kolejny. I dobrze się stało, że wymieniony
wcześniej Profesor Jan Miodek za słownik “Ojczyzna – polszczyzna”, w
którym zawarł dwa tysiąc haseł opatrzonych komentarzami wyjaśniającymi
wszelkie wątpliwości gramatyczne, ortograficzne czy stylistyczne,
otrzymał doroczną nagrodę miesięcznika “Odra”, bo mało kto wie o
polszczyźnie tyle, co Profesor i jednocześnie potrafi w przystępny
sposób wytłumaczyć trudne nieraz reguły gramatyczne.
Ten słownik
powinien znaleźć się w bibliotekach szkolnych, a nawet domowych, by
uczyć inteligentnego podejścia do mowy ojczystej!
Janina Jurasińska
...wróć
|
Moja Szkoła
Zofia Rybowa, nauczycielka Liceum Ogólnokształcącego w
Dynowie, w latach 1966-1985, z wykształcenia historyk, z tytułem
magistra, ucząca dodatkowo geografii i języka łacińskiego.
Prócz tego społecznie opiekowała się Szkolnym Kołem PCK (wspaniałe
pogadanki: “Witaminka”, “Zdrowa żywność”), a także założyła i przez
wiele lat przewodziła Zespołowi tańca ludowego, pozyskała fundusze
na stroje i w ogóle zapisała się pozytywnie w dziejach szkoły,
zdobywając liczne nagrody.
Dynów – to była nazwa niewiele mi mówiąca, zanim przed kilkoma
dziesiątkami lat (tak, tak, moje uczennice są już babciami) łaskawy
dla mnie los rzucił mnie w te strony.
Wiedziałam tylko, że od tego
miasta pochodzi nazwa krainy geomorfologicznej – Pogórze Dynowskie, że
płynie tam uroczym zakolem San, że jest tam kościół w stylu
renesansowym i zabytkowa brama w obmurowaniu tegoż kościoła.
Wiedziałam jeszcze, że na rynku
dynowskim stoi pomnik Władysława Jagiełły. Później, kiedy byłam już
zasiedziałą dynowianką, chociaż nadal “zawłoką”, usłyszałam, zapewne
od pana Mieczysława Krasnopolskiego, tej chodzącej encyklopedii
dziejów Dynowa i twórcy miejscowego muzeum, ciekawą opowieść o tym
posagu. Zainspirowało mnie to do skreślenia kilku niezdarnych rymów na
ten temat:
Już sto lat prawie na dynowskim rynku
wznosi się pomnik Króla Władysława,
to jego czynów i oręża sława
aż hen sięgała za Polski granice.
Grunwald – to symbol i jego rocznicę
pięćsetną czcili zacni dynowianie.
Kiedy okupant chciał wymazać przeszłość
i w gruzy zmienił ślady naszej chwały,
pomnik w Dynowie pozostał nietknięty;
ktoś miał powiedzieć, że to jakiś święty…
I tak dotąd góruje cudem ocalały
przypominając “złote” jagiellońskie czasy,
które historia splotła z miastem naszym.
Olgierdowiczu! Niech drzewa ci szumią
pieśni znad Willi, jak w Wilnie za młodu,
a ty z cokołu strzeż nadsańskiego grodu!
Może, kto wie? I teraz “wiek złoty” zagości
pokoju, zgody, rozkwitu, mądrości.
Tym, co najbardziej zbliżyło mnie do Dynowa, była moja Szkoła – Liceum
Dynowskie. To nie było tylko miejsce pracy, to była silna więź
emocjonalna, która nadal jest żywa, chociaż minęło tyle lat. Zawsze
zresztą uważałam i tak czułam, że nauczycielstwo to więcej niż zawód,
to powołanie.
Nie wiem, czy są dziś jeszcze takie
szkoły, może tylko w Dynowie, gdzie panowałaby taka, niemal rodzinna
atmosfera, pełna zrozumienia i życzliwości przy równoczesnych
wymaganiach i dyscyplinie (a nie mówiło się wtedy jeszcze głośno o
partnerstwie).
Ja wiem, życie jest kategorią
historyczną, ciągle się zmienia, stawia nowe wyzwania, wymaga innych
metod, co nie omija też szkoły, edukacji, spraw młodzieży. I to jest
normalne, ja jednak z sentymentem wspominam czasy, gdy szkoła dawała
młodzieży nie tylko możliwość zdobywania wiedzy i rozwijania
zainteresowań, co jest jej świętym obowiązkiem, ale dostarczała
różnorakich przeżyć artystycznych, rozrywki i dobrej zabawy. A przede
wszystkim nie zaniedbywała sfery wychowania i zwyczajnej kultury na co
dzień.
Taka była nasza Szkoła, a duża w tym
zasługa kierujących placówką za mojej tam bytności pań: Bronisławy
Krasiczyńskiej i Janiny Jurasińskiej, osób mądrych, rzetelnych,
szczerze przejętych sprawami szkoły i uczniów.
Działalność w dziedzinie kultury, zwłaszcza teatru prowadzona przez
Jasię Jurasińską rozsławiała imię Szkoły, dodawała splendoru miastu, a
nam wszystkim niezapomnianych przeżyć.
Te występy, części artystyczne,
oprawy różnych uroczystości szkolnych i nie tylko, konkursy, bale
przebierańców, których nie powstydziłaby się Warszawa, a dziś to nawet
Bruksela.
Te zespoły wokalne, muzyczne, taneczne i inne, w których uwidaczniały
się i miały szanse rozwoju różnorakie talenty naszej młodzieży.
Jeszcze dziś słyszę piosenki śpiewane przez Zespół Marysi i Haliny
Tadli, Grażyny Malawskiej, Marysi Hardulak, Wiesi Trzyny. Pamiętam i
inne zespoły, np. wokalno-instrumentalny Wacka Mazura, Stasia Dymczaka,
Andrzeja Ryby.
Dobrze, że te tradycje są kontynuowane w
Szkole i w mieście i też w dużej mierze za sprawą pasji m.in. naszych
uczniów – Grażyny Malawskiej czy Maćka Jurasińskiego, który, obok
talentu po Mamie, dostał od natury cięty “pazur” satyryczny. Z
przyjemnością i podziwem oglądałam przed kilku laty występ stworzonego
przez Niego Kabaretu, zdarzyło mi się też nieraz usłyszeć w radiowej
Trójce Jego wiersze zaprawione humorem i celną puentą.
“To mój uczeń” – mówiłam z dumą do moich wnuków. Powiedziałam też tak
do mojej wnuczki Joli, gdy szukając w księgarni opracowań
przedmaturalnych spostrzegłam nazwisko Janusza Toczka na kilku
wydaniach.
Jakże miłą niespodzianką było zobaczenia w telewizji Ani Marszałek
wyróżnionej nagrodą dziennikarską. Odtąd szukałam w “Rzeczpospolitej”
wszystkiego, co wyszło spod Jej pióra.
Trudno pisać o wszystkich, wszystkich
tyle ciśnie się na myśl, boję się, że powstanie z tego istny
galimatias. Ale jak można nie wspomnieć choćby imion: Bożenki Owskiej,
Marysi Chudzikiewicz, Heni Mikoś, Tadzia Jedynaka.
Przed kilkunastu laty byłam na zjeździe 40-lecia matury w Pilźnie i
okazało się, że Tadzio Jedynak był tam wówczas nauczycielem języka
niemieckiego. Poznał swoją belferkę, służył mi swoim towarzystwem, a
nawet wytańczył na balu.
Jak można nie wspomnieć o Andrzeju,
który wybrał trudną drogę życiową w Zakonie Kamilianów, gdzie jest
współbratem ks. Arkadiusza Nowaka. W Szkole pracował w szkolnym Kole
Czerwonego Krzyża i już wtedy przejawiał wrażliwość i empatię.
Chciałoby się też napisać o Wacku
Bielawskim, który wyczuwając stan mojej duszy po jakimś nauczycielskim
niepowodzeniu, położył przede mną na stole bukiet złotych kaczeńców; o
Józiu Gudyce, którego podziwiałam za wybitną orientację w sytuacji
politycznej, a przecież telewizja nie była jeszcze wówczas tak
wszechobecna. Kiedy zapytałam Go odkąd zaczął się tym interesować,
odpowiedział, że było to wtedy, gdy Fidel Castro zwyciężył Balistę na
Kubie. Obliczyłam, że musiał mieć w tym czasie 7 lat Na koniec
przywołam jeszcze (nie do tablicy) Madzię Chrobak, która ukończyła
prawo na UJ, a kilka lat temu była na Zjeździe Absolwentów Dynowie.
Siedziała naprzeciwko mnie, a ja Jej nie poznałam w tym momencie.
Bardzo ubolewam z powodu mojego gapiostwa i mojego organicznego braku
pamięci do twarzy.
Miałam też odnośnie pamięci taką
wpadkę, zresztą nie jedyną: Spotkałam w czasie wakacji na rynku w
Dynowie Basię Kijowską i zaczęłam Jej gratulować dostania się właśnie
na studia. A Basia:“pani psorko, ja już skończyłam studia”.
Co by nie mówić, uczniowie byli
zawsze najważniejsi, byli moja wielką miłością, szczególnie pewnie ci,
którym brakło matczynej troski – Marta Kędzierska, Stasio Nabywaniec,
Janusz Toczek, trudno wymienić wszystkich… Ich listy, kartki, pamięć
są mi niezwykle cenne i osładzają nie zawsze wesołe chwile.
Moja Szkoła to też miłe imprezy, studniówki, zabawy szkolne i inne, a
na nich przygotowywane przez Mamy wspaniałe przystawki, sałatki,
ciasta. Pamiętam: pani K. Błotnicka, pani J. Hardulakowa, pani L.
Owska, pani M. Mazurowa i wiele innych.
Jedno z ciast, które szczególnie mi
smakowało – orzechowe na cieście francuskim – weszło do mojego
kulinarnego repertuaru jako “placek dynowski:. To moje łasuchostwo na
słodkie ciasta dostałam chyba w genach po mojej prababci, rodowitej
Czeszce, która mawiała: “Nech to bude stary trzewic, aby jeno był
spadki” (“Niech to będzie stary but, byle był słodki”).
Miło wspominam atmosferę w Gronie
Nauczycielskim – moje Dyrektorki: panią Bronisławę Krasiczyńską i
Jasię Jurasińską, Koleżanki Teresę Grulę i Hanię Warchał, z którymi
łączyły mnie więzi przyjaźni, niestety już św. Pamięci Jasiu
Kucabiński i pan Marian Zubilewicz.
Z młodszych (właściwie prawie wszyscy byli ode mnie młodsi, także ci,
których wymieniłam powyżej) bardzo ciepło wspominam Koleżanki i
Kolegów, którzy byli wcześniej moimi uczniami – Agnieszkę
Klemińską-Bacik, Marysię Piłat (Radoń), Hanię Sochacką, Mariana Krupę,
Marysie Biernasz (Kędzierską).
Szczególna słabość miałam do Mariana Krupy, może dlatego, że był
kolegą mojej córki. Nazywam Go dalej Maniusiem. Dzisiaj to dostojny
mężczyzna, który przypomina mi nieco Sołżenicyna. “Grunt się
przejmować” – powtarzał za mną trawestując znane powiedzenie.
Moje najlepsze dojrzałe lata
spędziłam w Dynowie, dzięki ludziom, z którymi się zetknęłam, wiele
się nauczyłam, wzbogaciłam własne życie, dostałam też niejedną nauczkę
od moich uczniów. Czy można się dziwić, że tak trudno było mi się
rozstać z tą Szkołą?
Pociechą dla mnie jest to, że
nie musiałam całkowicie zerwać związków z Liceum dzięki … moim wnukom.
Małgosia jest absolwentką tej Szkoły (jest na studiach
psychologicznych). Mateusz ma nadzieję zostać jej uczniem.
Najlepiej mój stosunek do “Mojej Szkoły” oddają słowa poety:
Szkoło, szkoło, gdy cię wspominam
tęsknota w serce się wgryza,
oczy mam pełne łez…”
chociaż Tuwim, inaczej niż ja, miał na myśli swoje sztubackie lata.
Zofia Rybowa
...wróć
|
Twórczość
Naszego regionu
Józefa Uryć urodziła się 3 listopada 1945r. w Harcie. Tu mieszka
i pisze swoje liryki. Jest autorką tomików wierszy: „Naszyjnik z
koralików lat” oraz „Rozkołysana trzcina”. W roku 1996 została
laureatką “Wrzeciona”, a swoje utwory publikowała m.in. w
“Pograniczu” i “Sztafecie”
Nie wiem
Po raz ostatni
nie zapłaczę
gdy
dzwonów ton
ziemi
poruszy trzewia
uczucie ulgi
mnie ogarnie?
Nie wiem
Trzcina
Znów patrzę
na tafle jeziora
mknące po niebie
obłoki
kwiatów
upajam się wonią
stoicki gór
chłonę spokój
gdy
wracam
do siebie
i nic mi tych chwil
nie przypomina
skłócona
ze sobą i światem
rozkołysana trzcina
Jakie to będą wiersze
Ściskając w ręku różaniec
pod pachą tomik wierszy
stanę
na progu wieczności
z lękiem
bo po raz pierwszy
i powiem:
dobry Boże
przyjm
moje chęci
najszczersze
dla Twojej przecież chwały
chcę pisać
ach! jakie to będą
wiersze
Groza XX wieku
jakieś fatum, zrządzenie
w obłędnej metaforze
dewastacja wprost zdrowej
zda się przeczyć symbiozie
zatrute rzeki jeziora
skłębione wiatr pędzi chmury
nad miastem smog gryzący
szarości kreśli kontury
Wraz z ptaków świergotem zamarły
drzewa z jestestwa odarte
choć martwe ich kikuty
pośmiertną pełnią wartę
Toksyczny tu i ówdzie
znów zalatuje swąd
dewizą mieszkańców przecież
jest czysty i schludny ląd
Ziemia – pojazd kosmiczny
pył zawieszony w kosmosie
od cywilizacji grozy
o strzeż ją dobry losie.
Cienie czasu
Dziki wodospad
nagie skały
na zrębach
czasu cienie
nad przemijaniem
dumać się zdały
odchodząc
w zapomnienie
I tylko wiatrom
zabłąkanym
choć przyprószone
wiekiem
niczym wyrocznia
przestrogi słały
w echu zaklęte
dalekim
...wróć
|
Handel i rzemiosło w
miejscowościach gminy Dynów w 1929 roku.
W niniejszym numerze proponujemy kontynuację tematyki rozpoczętej w
styczniu. Tym razem chcemy zaprezentować rzemieślników i kupców z
okolic Dynowa (gmina Dynów w obecnym kształcie), którzy zostali ujęci
w “Księdze adresowej Polski” z 1929 roku. W wykazie brakuje
miejscowości Wyręby, bowiem nie stanowiła ona odrębnej jednostki
administracyjnej.
Materiał przedstawiamy według tych samych zasad, co w numerze
styczniowym. Pominięto powtarzające się przy każdej miejscowości
określenie “wieś i gmina” (tzw. gmina jednostkowa), a także informacje
dotyczące właściwego powiatu, sądu i poczty oraz najbliższej stacji
kolejowej.
Tekst
zawiera zapewne pomyłki w nazwiskach. Brak niestety możliwości ich
weryfikacji. Niektóre oczywiste błędy literowe poprawiono (np.
“Potorzny” zamiast Potoczny). W kilku przypadkach podano w nawiasie
kwadratowym prawdopodobne brzmienie nazwiska.
Jerzy Majka
BACHÓRZ
– 853 mieszkańców, kościół rzymsko-katolicki i greko-katolicki.
Właściciele ziemscy: Machowski Adam (Chodorówka)
Skrzyński Zdzisław
Akuszerki: Szałajko
Bednarze: Stebnicki G.
Bławaty: Hoch Abr.
Cieśle: Domin A.
Krawcy: Pieronka J.
Stolarze: Urbaniak J.
Szewcy: Winiarski J.
Różne towary: Bury W. – Kupa [Krupa ?] F. - Lorberfeld B. – Potoczny
K.
Tytoniowe wyroby: Koraj W. – Witkowski Wł.
BARTKÓWKA – 1127 mieszkańców
Lasy – eksploatacja: Ożóg Stefan
Różne towary: Tewel M.
Spożywcze art.: Tewel F.
Wyszynk trunków: Małas F.
DĄBRÓWKA STARZEŃSKA – 648 mieszkańców
Właściciele ziemscy: Starzeński hrabia Juliusz
Gorzelnie: Intrator M. L.
Lasy – eksploatacja: Intrator M. L. – Rząsa K. – Laufer O.
Tartaki: Starzeński hr. J.
Tytoniowe wyroby: Hammer I. – Lach [Łach ?] M.
DYLĄGOWA – 1459 mieszkańców, kościół rzymsko-katolicki.
Właściciele ziemscy: Starzeński hrabia Juliusz
Drzewo: Thaler i Wenig E.
Kołodzieje: Kupczyk F.
Kowale: Krzymiński W.
Lasy – eksploatacja: Gromet, Diller i Ska
Stolarze: Kłysz T.
HARTA – 2483 mieszkańców, kościół rzymsko-katolicki
Właściciele ziemscy: Skrzyński hr. Zdzisław
Dachówki wyrób: Sierant A.
Gorzelnie: xSkrzyński hr. Zdzisław
Kasy pożyczkowo-oszczędnościowe: xKasa Stefczyka Sp. z n. o.
Lasy – eksploatacja: Hauben I.
Młyny: Skrzyński hr. Z. (wod.)
Różne towary: Kaszycki S. – Klaumer B. – xKółko Rolnicze – Loewenheck
S. –
Berger M.
Tartaki: Skzyński hr. Z. (wod.)
Wyszynk trunków: Drewniak J.
LASKÓWKA – 893 mieszkańców
Właściciele ziemscy: Skrzyński Zdzisław – Tag Izr. [Izrael]
Cieśle: Twardak F. – Wydra G.
Kołodzieje: Twardak B.
Kowale: Dańczak J.
Różne towary: Paczkowski J. – Pek W. – Tewel G.
Stolarze: Twardak S.
Szewcy: Jańczów W.
Tytoniowe wyroby: Chruszcz
ŁUBNO - 2750 mieszkańców, kościół rzymsko-katolicki i
greko-katolicki.
Właściciele ziemscy: Lic Henr.
Bławaty: Besen M.
Bydło – handel: Haber J., Lemfau D.
Cieśle: Bilski P.
Kołodzieje: Burdasz J. – Szewczyk J. – Szewczyk Mich.
Kowale: Chomiak W. – Gązka T. – Szewczyk J.
Krawcy: Kozłów J.
Lasy – eksploatacja: Unger M.
Młyny: Lic Henr.
Różne towary: Besed J. – Besen M. – Borgen H.
Stolarze: Kruczek J.
Szewcy: Burdasz J. – Czucz J. – Pudlik P.
Tkacze: Kozdroń J.
Tytoniowe wyroby: Fuchsa [Fuchs ?, Fuksa ?] – Kiełbasa L. – Rosenman
S. –
Trojan G.
Wyszynk trunków: Besen R. – Gdyczyński P.
PAWŁOKOMA – 1145 mieszkańców, kościół greko-katolicki
Cieśle: Szpak D.
Kołodzieje: Nesterowski
Kooperatywy [ spółdzielnie]:x“San”
Kowale: Burek P.
Krawcy: Potoczna Z.
Różne towary: Fedak T. – Łańczak A.
Szewcy: Kędzierski S. – Kowal – Kuryła J.
Tytoniowe wyroby: Fedak T.
Wyszynk trunków: Brenner C.
ULANICA – 844 mieszkańców
Właściciele ziemscy: Śmietana Stan.
Cieśle: Bielec A.
Kamieniołomy: Bielec A.
Kołodzieje: Marszałek M.
Kowale: Sidor W.
Krawcy: Bielec F.
Różne towary: Banat S. – Bednarczyk T.
Stolarze: Bielec M. – Śmietana S.
Szewcy: Bielec P. – Kornas [Karnas ?] W. – Rebiś S.
Tkacze: Kustra J. – Paściak W.
Tytoniowe wyroby: Marszałek A. – Potoczny J. – Żugaj
Wyszynk trunków: Goldschmied Ch.
...wróć
|
Miejskie
Koło PZW w Dynowie
W dniu 2003-02-02 odbyło się Walne Zgromadzenie Miejskiego Koła PZW w
Dynowie, na którym przedłożono sprawozdania za 2002r. z działalności
koła. Należy wspomnieć, że rok 2002 został zamknięty zyskiem w
wysokości 351.18 zł. przy maksymalnym zaangażowaniu się Koła w
organizację sportu i wypoczynku nad wodą. Zawody z okazji Dnia Dziecka
odbyły się w Pawłokomej i zgromadziły 72. dzieci.
W „VIII Pucharze Galicji 2002” rozegranym w lipcu uczestniczyło 40.
zawodników oraz wędkarze z Ukrainy.
Było to możliwe przy niemałym wsparciu takich instytucji jak:
Urząd Miasta Dynowa, „Design Fishing – Dragon” Bydgoszcz,
„BIS” – Robinson Bielsko Biała, ”Sansport” F. Szajnik, Piekarnia – M.
Krupa, Zakłady Mięsne w Przeworsku – K. Benbenek, Firma „Splin” M.
Pieślak z Krakowa, Urząd Gminy w Dynowie, Burmistrz Miasta Dynowa.
Za udział w sponsorowaniu
naszych imprez serdecznie dziękujemy.
Zarybienia
i odłowy w 2002
asortyment |
ilość |
Wartość zł. |
rzeka |
środki |
Lipień pal. |
23.000 szt |
20.700.00 |
San |
Okręgu |
Pstrąg Pot. |
38.000 szt |
1.900.00 |
dopływy |
sponsorowane |
Pstrąg Pot. |
400 kg |
5.600.00 |
San |
Okręgu |
Głowacica |
2.000 szt |
300.00 |
dopływy |
Okręgu |
Pstrąg Tęcz. |
600 szt |
1.300.00 |
Pawłokoma |
własne |
Pstrąg Tęcz. |
200 szt |
500.00 |
Pawłokoma |
sponsorowane
|
Odłowiono z potoku Dynówka 350 szt Pstrąga Potokowego i wpuszczono do
rzeki San na terenie Dynowa.
Opłaty za wędkowanie w Okręgu Przemyśl w 2003 roku:
Wody Górskie /w tym
wody nizinne/ |
Normalna |
157.00 zł |
Wyrobienie wszystkich
dokumentów wędkarskich i opłaty za wędkowanie
Wody górskie |
217.00 zł |
Ulgowa |
87.00 zł |
147.00 zł |
Uczestnik do 16 lat |
41.00 zł |
73.00 zł |
Wody Nizinne |
Normalna |
117.00 zł |
Wyrobienie wszystkich
dokumentów wędkarskich i opłaty za wędkowanie
Wody nizinne |
177.00 zł |
Ulgowa |
70.00 zł |
130.00 zł |
Uczestnik do 16 lat |
31.00 zł |
63.00 zł |
Egzamin na kartę
wędkarską |
Normalny |
20.00 zł |
Jednodniowa nizinna |
8.00 zł |
Uczestnik |
5.00 zł |
Jednodniowa górska |
10.00 zł |
Karta wędkarska |
|
10.00 zł |
Dopłata krajowa
nizinna |
100.00 zł |
Wędkarze Miejskiego Koła PZW w Dynowie mają prawo wędkowania w
okręgach PZW: Przemyśl, Krosno, Zamość,Tarnobrzeg.
Plan zawodów w roku 2003
W bieżącym roku Zarząd Koła organizuje następujące zawody:
Mistrzostwa Koła Dynów:
- podlodowe /odbyły się 2003-01-19/
- spinningowe /maj /
- spławikowe /maj/
- muchowe /czerwiec/
sponsorowane zawody wędkarskie:
- Grand Prix spinningowe/5 zawodów/
- z okazji „Dnia Dziecka” /czerwiec/
- zawody „Sobótkowe” /czerwiec/
- „IX Puchar Galicji” /lipiec/
- „Podlodowy Puchar Sansportu”
Szczegółowych informacji dotyczących
Miejskiego Koła PZW w Dynowie można uzyskać od poniedziałku do soboty
w godz. 9 – 16 w Sklepie Wędkarskim”Sansport” w Dynowie przy ul.
Mickiewicza 35 lub pod nr tel. 016 65-21-488.
...wróć
|
Wiosenna flora Pogórza Dynowskiego
Zima powoli dobiega końca. Już wkrótce w całej pełni zawita do nas
wiosna. Z dalekich krajów powrócą skowronki, bociany, jaskółki. Ożyją
lasy i pola. Ludzie rozpoczną wiosenne porządki. Rolnicy zajmą się
uprawą roli. Z wiosenną porą najbardziej kojarzą się nam oczywiście
ukwiecone łąki i runa leśne, kotki na wierzbach i kwitnące leszczyny.
Korzystając z okazji nadchodzącej wiosny chciałabym na łamach „Dynowinki”
opowiedzieć coś o szacie roślinnej Pogórza Dynowskiego, która jest
niezwykle bogata. Ograniczę się w szczególności do kwiatów wiosennych.
Na naszym pogórzu rosną nie tylko pospolite rośliny spotykane w całej
Polsce, ale i te rzadkie – chronione oraz gatunki specyficzne dla
regionów południowo-wschodnich części kraju i nigdzie indziej nie
występujące w Polsce.
Zacznę od dobrze znanej wszystkim śnieżyczki przebiśniegu (Galanthus
nivalis) – najpopularniejszego zwiastuna wiosny. Jest to roślina
cebulkowa z pojedynczym białym kwiatem na zwisającej szypułce. Rośnie
licznie w lasach liściastych, zaroślach i przyległych zbiorowiskach
łąkowych. Jest to roślina trująca – zawiera alkaloidy. Znajduje się
pod ścisłą ochroną prawną, co wiąże się z całkowitym zakazem jej
zrywania. Najbardziej znanym miejscem występowania śnieżyczki
przebiśnieg w Dynowie są stoki Żurawca.
Runa lasów Dynowskich, a także niektóre łąki, z wiosną przybierają
odcień niebieski. Sprawcą tego jest cebulica dwulistna (Scilla bifolia)
– roślina cebulowa, o niebieskich kwiatach zebranych w grono na
szczycie długiej szypułki. Często sadzona jest w naszych ogródkach i
nazywana kozieróżkami. Cebulica dwulistna to gatunek charakterystyczny
tylko dla terenów południowo-wschodniej Polski i podobnie jak
śnieżyczka przebiśnieg objęty ścisłą ochroną prawną.
Warto też wspomnieć o innej roślinie cebulowej – lilii złotogłów (Lilium
martagon). Jest to wysoka, niezwykle efektowna bylina o zwisających
liliowych, ciemno nakrapianych kwiatach. Rośnie w lasach, zwłaszcza w
grądach i buczynach, zakwita późną wiosną – dopiero w maju. Znane
stanowiska tej rośliny z okolic Dynowa – to Żurawiec, a także stoki
opadające w kierunku Sanu na Sielnicy. Lilia złotogłów oczywiście
objęta jest ścisłą ochroną prawną.
Niezwykle ciekawą rośliną, także pod ścisłą ochroną jest pokrzyk
wilcza jagoda (Atropa belladonna). Należy ona do rodziny psiankowatych
(czyli tej samej co pomidory i ziemniaki). Ma właściwości silnie
trujące, zawiera spore ilości alkaloidów (m.in. atropinę). W małych
ilościach może służyć za lek i używa się ją w przemyśle
farmaceutycznym. U nas rośnie w buczynach i jedlinach. Jest to wysoka
roślina z dużymi, szerokimi liśćmi i czarnymi jagodami.
W naszych łęgach można zauważyć białe kobierce kwiatów o czosnkowym
zapachu. Jest to czosnek niedźwiedzi (Allium ursinum). Ma białe kwiaty
zebrane na długich szypułkach. Preferuje żyzne, wilgotne siedliska. Ma
właściwości lecznicze. Za naszą wschodnią granicą (Ukraina, Rosja)
czosnek niedźwiedzi nazywa się czeremsze i używa jako przyprawę. Nie
jest objęty ochroną, co oczywiście nie oznacza, że należy niszczyć
płaty kwitnącego czosnku, czy bez uzasadnionej potrzeby zrywać kwiaty.
Bardzo piękny krzew o różowych kwiatach, zakwitający wczesną wiosną w
pustych jeszcze lasach to wawrzynek wilcze łyko (Daphne mezereum).
Rośnie na żyznych siedliskach. Po przekwitnięciu zdobi nasze lasy
czerwonymi jagodami. Należy jednak pamiętać, że jest to roślina silnie
trująca, chroniona.
Lista naszych wiosennych kwiatów jest oczywiście niemal niewyczerpana
i można by dużo o nich pisać. Tutaj przedstawiłam kilka ciekawszych
przykładów. Nie należy jednak zapominać o tych częstszych roślinach:
pierwiosnkach, przylaszczkach, mniszkach lekarskich (popularnych
majach), rzeżuchach, zawilcach, barwinku i wielu innych. Na szczególną
uwagę zasługuje duże bogactwo storczyków, z jakim można się spotkać na
Pogórzu Dynowskim.
Na koniec chciałabym zwrócić uwagę na niepokojące zjawisko, które
zaobserwowałam na terenie Dynowa. Chodzi o niszczenie stanowisk
rzadkich roślin. Karygodne jest oczywiście zrywanie kwiatów lub
bezmyślne ich niszczenie, ale także nie pochwalam pozyskiwania roślin
z naturalnych stanowisk i przesadzania ich do przydomowych ogródków. W
ten sposób cenne, chronione gatunki znikają z naszych lasów.
Szczególnie dotyczy to Żurawca. Z rozmów z mieszkańcami miasta wiem,
że kiedyś góra ta znacznie bardziej obfitowała w śnieżyczkę
przebiśnieg niż obecnie. Chyba nikt z nas nie chce, aby śnieżyczka
znikła z Żurawca całkowicie. Apeluję więc do mieszkańców Dynowa i
okolic, aby szanowali bogactwo jakim obdarzyła ich natura i nie
pozyskiwali kwiatów z naturalnych stanowisk. Rośliny takie można
zakupić w sklepach ogrodniczych lub u sąsiada i nie trzeba zubożać
naszych lasów, bo są one szczególnie cenne.
Ważną kwestią w ochronie rzadkich kwiatów jest też ochrona ich
siedlisk. Nie powinno się niszczyć łąk, osuszać terenów podmokłych,
gdzie występują, czy też wycinać zarośli, zubażać lasów.
Teren Pogórza Karpackiego, to jeden z najbogatszych florystycznie
terenów Polskich, po Pieninach i Jurze Krakowsko-Częstochowskiej,
gdzie łączą się ze sobą elementy roślinne gór, nizin i stepów
południowo-wschodniej Europy. Trzeba pamiętać, że jesteśmy
odpowiedzialni za zachowanie tego bogactwa.
Marta Bylicka
...wróć
|
Zagrożenia wynikające z korzystania z Internetu
W XXI wieku trudno wyobrazić sobie codzienne życie bez komputera.
Maszyna ta pomaga nam w wielu dziedzinach. Praktycznie możemy ją
spotkać wszędzie. Zawitała także do naszych szkół, domów czy
kawiarenek. Dostęp do komputera czy Internetu jest już powszechny. Jak
każdy środek masowego przekazu zaczyna wywierać istotny wpływ na
psychikę szczególnie młodego pokolenia.
Zagrożenia wynikające z korzystania z Internetu
Internet –
światowa pajęczyna, w której każda z nici ma takie same prawa
niezależnie od miejsca na Ziemi. Niewyobrażalny przepływ danych. W
chwili obecnej podstawowe źródło informacji i wymiany poglądów między
ludźmi. Pozwala robić zakupy, zwiedzać świat, szukać pracy czy
zawierać nowe znajomości. Słowem tysiące korzyści.
Pojawiły się też niestety zagrożenia, szczególnie niebezpieczne dla
dzieci i młodzieży. Pierwszym problemem sieci jest bezpieczeństwo
danych. Niektóre informacje mogą być „podglądnięte”, zmienione, bądź
też usunięte przez hakera. Przypomina to kradzież listu ze skrzynki
pocztowej, dzieła czy pomysłu. Niektórzy internauci wręcz się w tym
specjalizują. Satysfakcję sprawia im zniszczenie danych, które inni
tak mozolnie gromadzą. Kolejny problem to zawartość niektórych stron
WWW. W Internecie istnieje ogrom ciekawych stron wzbogacających naszą
wiedzę, ale są też te inne. Bez większego problemu nieletni uczniowie
przeglądają strony erotyczne oraz inne niedozwolone dla ich przedziału
wiekowego. W niektórych znajdziemy programy niszczące komputery
(wirusy), czy inne według autorów „ciekawostki”. Ostatnio ogromną
popularnością cieszą się „czaty”. Internauta ukryty pod „ksywką” wdaje
się w dialog z przypadkową osobą czasami podającą się za kogoś innego.
Czując się bezkarnie często przekracza jakiekolwiek granice dobrego
smaku czy przyzwoitości, jego wypowiedzi nasączone są wulgaryzmami i
agresją. Osoba taka nie ma żadnych zahamowań, anonimowość kojarzy mu
się z bezkarnością (niektórzy są zdziwieni, że to może podlegać
jakiejkolwiek karze). Przykładami są wpisy internautów ukrywających
się pod pseudonimami „k44” i „Jasio” w wielu księgach gości. Sam, jako
autor strony szkoły często jestem zmuszony do usuwania wpisów, które
uważam za niestosowne. Jako przykład zacytuję wpis „Jasia”: „chciałeś
wojny będziesz ją miał !!!!!!!!!!!! Nie podaruję ci tego. Już miałem
dać ci spokój, ale teraz dopiero się zacznie. Lepiej się przygotuj” -
nasycony agresją i nienawiścią do autora strony, który tylko zwrócił
mu uwagę, że użył niecenzuralnych słów. Inne wpisy niestety nie nadają
się do zacytowania.
Biorąc to wszystko pod uwagę pojawia się pytanie: jak uchronić dziecko
przed nieodpowiednimi treściami?
Oto kilka
rad adresowanych do rodziców:
-
ustaw
komputer we wspólnym pokoju, aby na bieżąco kontrolować działania
dziecka,
-
staraj
się nie pozostawiać dziecka sam na sam z Internetem,
-
zapoznaj
się z programami używanymi przez dziecko,
-
sprawdź,
czy bez Twojej wiedzy dziecko nie utworzyło własnej strony WWW
(jeżeli ją posiada przeglądaj jej zawartość),
-
kontroluj
do pewnego stopnia pocztę elektroniczną własnych pociech
(pamiętaj, że nieletni może założyć konto pocztowe tylko za zgodą
rodziców),
-
nie
zgadzaj się na osobiste spotkanie dziecka z nieznanym Ci
użytkownikiem Internetu,
-
nie
pozwól na bezkrytyczne korzystanie z usługi „czat” (niektórzy
ludzie wykorzystują szczerość dzieci w różnych celach),
-
ostrzegaj
dzieci przed oglądaniem niestosownych materiałów, a w domu załóż
filtr treści dopuszczalnych,
-
spróbuj
wspólnie z nimi rozwiązywać wiele innych problemów wynikłych z
korzystania z sieci,
-
stosuj
się do norm bezpiecznego korzystania z komputera (dzieci do 12
roku życia – do 1 godz. dziennie, między 12-16 rokiem – najwyżej 2
godz.).
Część dzieci i młodzieży nie posiada jeszcze komputera. Dlatego
realizują oni swoje marzenia w kawiarenkach. W chwili obecnej w
Dynowie jest ich trzy. Nigdy nie będę ich przeciwnikiem, byle
spełniały swoje funkcje. Każdy użytkownik powinien dokładnie znać
swoje prawa, szczególnie nieletni. Pozostawienie ich bez jakiejkolwiek
kontroli w trakcie korzystania z dobrodziejstw komputera kończy się
często ich odejściem w złym kierunku. Stąd część wpisów na czatach, w
księgach gości, korzystanie z brutalnych gier przeznaczonych dla
starszych odbiorców, przeglądanie stron adresowanych dla dorosłych,
wagary czy „niewłaściwe” towarzystwo (np. osobników będących pod
wpływem alkoholu). Pamiętajmy, że każdy rodzic wysyłający dziecko do
kawiarenki powierza je opiece właścicielowi tego lokalu.
Niektóre dzieci zaczynają uzależniać się od komputera. Najczęściej ich
rodzice zajęci robieniem kariery zawodowej poświęcają im zbyt mało
czasu. Kupują komputer myśląc, że za nich wychowa dziecko. Tymczasem
potrafi on być niebezpieczny. Jeżeli dziecko udając, że się uczy
godzinami przesiaduje przed ekranem monitora, to jest to sygnał
ostrzegawczy. Kiedy zaś podczas przeglądania sieci wpada w trans, a
próby ograniczania mu czasu napotykają silny opór, możemy zacząć mówić
nawet o uzależnieniu. Aby temu zaradzić stosujmy kilka prostych zasad:
-
najpierw obowiązki, później komputer,
-
zadbajmy o odpowiednie i częste towarzystwo rówieśników (w
towarzystwie trudniej wpaść w komputerowy nałóg),
-
nakłaniajmy dziecko do aktywnego poznawania świata poprzez udział we
wspólnych zabawach, grach czy wycieczkach na świeżym powietrzu,
-
nie pozostawiajmy dziecka samego sobie – samotność i brak
odczuwalnej miłości to przyczyny wielu problemów.
Wszystkie te działania podejmujemy tylko i wyłącznie dla dobra naszych
dzieci pragnąc ustrzec ich od wielu niebezpieczeństw.
Podsumowując: komputer - urządzenie
pożyteczne, wykorzystywane do niewłaściwych celów staje się
zagrożeniem. Jest zatem jak nóż obosiecznym narzędziem. „Nożem można
kogoś zabić, nożem można kroić chleb” - trzeba więc wiedzieć, jak z
niego korzystać.
Zbigniew Walus
...wróć
|
JAK DRZEWIEJ BYWAŁO,
CZYLI OPOWIEŚCI Z HERBEM W TLE.
Siedziby Fredrów w XVII w.
Województwo ruskie z racji swojego położenia narażone było na częste
najazdy, głównie przez hordy tatarskie. Także wojny prywatne,
prowadzone między zwaśnionymi rodami magnackimi stanowiły częste
zjawisko XVII – wiecznej rzeczywistości. Właściwie każda rodzina
szlachecka uczestniczyła w różnych sporach sąsiedzkich, bardziej lub
mniej gwałtownych, dlatego posiadanie odpowiedniej siedziby rodowej
stało się warunkiem przetrwania niejednego oblężenia czy najazdu.
Wznoszenie rezydencji szlacheckiej uwarunkowane było nie tylko
względami praktycznymi i możliwościami finansowymi rodu, lecz także
upodobaniami estetycznymi. Szczególne, że w XVII wieku takim
niezaprzeczalnym wzorem architektonicznym został zamek królewski w
Przemyślu. Na murowane rezydencje mogli pozwolić sobie tylko
najbogatsi. Wśród nich znaleźli się także, w pewnym momencie
Fredrowie, czego dowodem był wzniesiony w końcu XVI - wieku, zamek w
Kormanicach – Fredropolu. Mniej zamożna szlachta najczęściej posiadała
dwory drewniane. System fortyfikacji domostwa także zależał od
zamożności właściciela, ale z reguły złożony był przynajmniej z kilku
podstawowych elementów. Opisy takich miejsc obronnych, utworzonych z
siedzib szlacheckich możemy znaleźć w publikacji Władysława
Łozińskiego „Prawem i lewem”. Zazwyczaj wznoszono drewniane parterowe
dwory. Na ich narożach znajdowały się alkierze, które zaopatrzono
niekiedy w drewnianą wystawkę. Siedzibę szlachecką i zabudowania
gospodarcze otaczano wałem, zakończonym ostrokołem. Na rogach okopu
znajdowały się cztery baszty. Oczywiście od zewnątrz całość otoczona
była fosą, napełnioną wodą. Do wnętrza prowadziła brama, czasami od
dołu podmurowana, na piętrze której znajdowało się pomieszczenie z
kilkoma oknami, umożliwiającymi obserwację okolicy. Bywały także
bardziej skomplikowane umocnienia. Zamożna szlachta zwiększała liczbę
baszt. Starosta przemyski Madaliński wybudował ich wokół swojego domu
aż pięć. „Cztery narożne bardzo obszerne, mieściły różne lokalności
użytkowe. Trzy z nich były drewniane, czwarta z muru pruskiego. Piąta
baszta postawiona na osi jednego z wałów spełniała funkcję bramy
wjazdowej. Była najokazalszą, miała dwoje wrót wielkich, osadzonych na
sporych czopach żelaznych z wrzeciądzami potężnymi do zamykania. Nad
przejazdem umieszczone było piętro tj. izba obszerna o pięciu dużych
oknach, w których osadzone były w ołowiu szyby weneckie. Dach na tej
baszcie był podwójny łamany, niższy i wyższy, >>w cztery granice<<
gontami pobity i ozdobiony wietrznikiem blaszanym” . Jak widać z
powyższego opisu inwencja i możliwości finansowe czyniły z gniazd
szlacheckich małe fortece, często skutecznie opierające się hordom
obcych wojsk jak i miejscowych rozbójników. W razie przeforsowania
przez napastników umocnień zewnętrznych sama siedziba szlachecka miała
być ostatnim punktem oporu. Szczególnie umocniono sień, zaopatrując ją
w mocne, dębowe, okute drzwi z potężnym zamkiem i sztabami do
zasuwania. Nieodzowny do odpierania oblężenia był pokaźny arsenał,
zapas prochu i żywności. Inwentarze zachowane w aktach grodzkich
Przemyśla informują o dużej liczbie hakownic, śmigownic, strzelb, a
nawet dział, które były na wyposażeniu niejednego dworu. Te
najczęściej występujące miejsca obrony zwane były „fortaliciami”.
Możemy domniemywać, że Fredrowie, jako szlachta średnio zamożna,
mieszkała przeważnie w takich właśnie rezydencjach, znajdujących się w
ich dobrach. Oczywiście posiadanie obronnego dworzyszcza nie miało nic
wspólnego z upodobaniami estetycznymi właściciela, a przede wszystkim
zabezpieczało poczucie bezpieczeństwa domowników.
Do dzisiaj zachowały się informacje o posiadaniu przez Fredrów takiego
fortalicium we wsi Nowosiółki – obecnie Nowosiółki Dydyńskie. Zostało
ono podarowane przez Andrzeja Maksymiliana Fredrę klasztorowi w
Kalwarii Pacławskiej. Budowla ta wzniesiona była na niewielkim pagórku
i otaczały ją wały ziemne. Obok dworów drewnianych bywały także
siedziby murowane, które nazywano „fortalicium muratum”. Małe zameczki
natomiast określano terminem „arx”. Ilość i przeznaczenie pomieszczeń
w dworze uzależniona była od jego wielkości. W „Encyklopedii
staropolskiej” opracowanej przez Aleksandra Bruknera możemy znaleźć
informacje dotyczące rozplanowania XVII–wiecznych dworów,
przeznaczenia pomieszczeń, jak również podstawowego ich wyposażenia.
Ważnym wydaje się stwierdzenie autora, że „zbytku nie znano w
mieszkaniu, łożono go na klejnoty, na stroje, na broń, nie na
mieszkanie”.
Wyjątkowe miejsce wśród ówczesnej szlachty zajmował jeden z
przedstawicieli rodu Fredrów – Karol, pełnił on funkcję starosty
krośnieńskiego. Inwentarz spisany po jego śmierci obejmował bardzo
dużą ilość kosztownych przedmiotów stanowiących wyposażenie rodzinnego
domu. Nie tylko materiał, z którego je wykonano decydował o ich
wartości, ale kunsztowna robota świadczyła o wyrafinowanym guście
właściciela. O majętności i upodobaniach artystycznych Karola Fredry
stanowiła również wyjątkowo kosztowna broń. Władysław Łoziński, autor
cytowanej już pracy „Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w
pierwszej połowie XVII wieku”, tak opisuje: „Rząd usarski, cały bowiem
ociekał złotem i iskrzył się ogniem szlachetnych kamieni. Siodło (...)
powleczone czerwonym aksamitem, haftowane było w kwiaty złotem
ciągnionym. Łęk przedni i tylny tego siodła sadzone były perłami,
formującymi kwiaty, i ozdobione 16 tak zwanymi sztukami, to jest
rozetami z szlachetnych kamieni, umocowanymi na złocie. Było na tych
obu łękach 133 rubinów i 12 szmaragdów. Czaprak (...) był z
najdroższego, czystą nicią złotą tkanego teletu (...) a zdobiło go
sztuk złotych wielkich 15 , a sztuk złotych mniejszych 30, każda zaś z
tych sztuk, czyli feretów albo rozet sadzona była drogimi kamieniami,
na co się złożyło 125 rubinów i 135 szmaragdów. (...) Przepychowi tego
rzędu odpowiadał oczywiście przepych broni, którą posiadał ten
Fredro.(...) Niejeden jeszcze taki przykład zbytku w broni i
przyborach jeździeckich przytoczyć by można gdyby nie obawa znużenia
nim czytelnika” . Zestawiając to wyjątkowe bogactwo z cechami
charakteru próżnego szlachcica, można wnioskować, że jego upodobania
artystyczne wynikały raczej z potrzeby zaimponowania innym niż z
wewnętrznych, estetycznych pobudek.
Powracając do
siedzib rodowych Fredrów w XVII wieku należy zauważyć, iż do dnia
dzisiejszego zachował się niewielki fragment jedynej murowanej
rezydencji tego rodu we Fredropolu – Kormanicach. Kasper Niesiecki
podaje informacje o małżeństwie Katarzyny, córki Stanisława
Kormanickiego, podsądka przemyskiego, z Mikołajem Fredrą synem Jana z
Pleszewic w 1507 roku. Wtedy to najprawdopodobniej Kormanice, jako
część posagu Katarzyny przechodzą w posiadanie rodziny Fredrów. Na
pewno w pierwszej połowie XV wieku istniał już w Kormanicach dwór
drewniany, usytuowany w innym miejscu niż później powstały zamek
murowany. Budowniczym zameczku był Jan lub Andrzej Fredro. Powstał on
w ostatnim ćwierćwieczu XVI wieku, na co wskazały badania
archeologiczne przeprowadzone w latach 1976–1977. Dzięki nim możemy
odtworzyć pierwotną formę zamku. Miał on kształt czworoboku, w którego
rogach znajdowały się okrągłe baszty – basteje. W narożniku
południowo–wschodnim mogła istnieć baszta czworoboczna. Basteje
połączone były murami kurtynowymi, a część mieszkalna z okazałą bramą
wjazdową, wystającą poza lico muru znajdowała się od strony
zachodniej. W posadowionej obok baszcie umiejscowiona była studnia z
kołowrotem, która uległa zniszczeniu w XVIII wieku. Budynki skrzydła
zachodniego nie posiadały piwnic. Ulubiona siedziba Andrzeja
Maksymiliana Fredry niestety niedługo pełniła rolę gniazda rodzinnego.
Na wiosnę 1656 roku Szwedzi rozpoczęli obleganie Przemyśla, a w rok
później Jerzy II Rakoczy wkroczył na ziemię przemyską i stacjonował w
Medyce i Torkach. Z kolei w październiku 1672 roku Turcy, Tatarzy i
Kozacy zajęli te tereny i założyli obóz w okolicach Kormanic.
Najprawdopodobniej w czasie tych zawieruch wojennych uległ zniszczeniu
zamek we Fredropolu – Kormanicach. Nigdy nie został odbudowany w
całości.
Do dzisiaj przetrwała odtworzona południowo–zachodnia część, która nie
spełniała już funkcji obronnej i rezydencjalnej. Jej obecny wygląd (po
kilku remontach zacierających pierwotny kształt) w niczym nie świadczy
o zamożności i powadze rodu Fredrów.
Jest to trwała ruina,
stanowiąca jedynie czasowo scenografię dla wystawianych tu przez Teatr
Fredreum z Przemyśla plenerowych inscenizacji dzieł komediopisarza
Aleksandra Fredry.
Czy
wiesz, że.....
Dynów już w XV wieku
szczycił się wykształconą młodzieżą. W okresie od 1400-1642 roku na
Akademii Krakowskiej studiowało 16 mieszkańców naszego miasta. Dwóch
z nich Maciej i Marcin osiągnęło na tej uczelni stopień naukowy
bakałarza artium, a następnie magistra artium. W XVI wieku Andrzej z
Dynowa został sekretarzem wojewody i starosty krakowskiego Mikołaja
Kamienieckiego, od którego w roku 1509 otrzymał szlachectwo.
Historia jednego zabytku
Cudowny Obraz Matki Boskiej Łaskawej w Hyżnem.
Historia obrazu sięga roku 1592.
Wtedy to Katarzyna Wapowska, kasztelanowa przemyska ufundowała
kościółek pod wezwaniem Narodzenia NMP i przekazała do niego
wizerunek Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Ten otaczany ogromnym kultem
obraz zasłynął szczególnie w 1624 roku, kiedy za jego przyczyną,
mimo najazdu tatarskiego, ocalał drewniany kościół. W 1745 roku
biskup przemyski Hieronim Sierakowski konsekrował murowaną świątynię
a podobiznę Matki Bożej z Dzieciątkiem ogłosił słynącą łaskami. W
latach 1913–1914 kościół rozbudowano o dwie boczne nawy.
Potwierdzeniem kilkuwiekowego, stale rosnącego kultu, była uroczysta
koronacja wizerunku 8 września 1932 roku.
Opracowali Anna i Jarosław Molowie
...wróć
|
Z Historii Procesu Brzozowskiego
Aresztowanie Władysława Kasprowicza poruszyło szerokie kręgi
społeczeństwa Dynowa.
Lawinowo płynęły do Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego interwencje
mieszkańców oraz odradzających się organizacji społecznych i
politycznych, których Burmistrz Kasprowicz był założycielem,
organizatorem i członkiem.
Przykładowo przytoczę dalsze, znajdujące się w aktach sądowych pisma :
Brzozów 13.11.1947
ZAŚWIADCZENIE
Ze strony Powiatowego Zarządu Stronnictwa Ludowego w Brzozowie
stwierdza się, że Ob. Kasprowicz Władysław był organizatorem
Stronnictwa Ludowego w Dynowie a w dowód utworzenia tego Stronnictwa
Ludowego nowo wpisani członkowie wybrali go Prezesem Koła w Dynowie.
p.o Prezes Tesznar
Stanisław
OSP Dynów, dnia 13.11.1947
w Dynowie
L.dz. 18/47
ZAŚWIADCZENIE
Zarząd OSP w Dynowie zaświadcza niniejszym że Ob. Kasprowicz Władysław
był jednym z organizatorów OSP w Dynowie, która za czasów okupacji
niemieckiej przestała istnieć. Jako burmistrz miasta z urzędu wszedł
do Zarządu Straży i pracował tak jak każdy inny członek Zarządu, czy
też członek czynny dla dobra i rozwoju Organizacji a w wypadku pożaru
brał zawsze czynny udział w niesieniu pomicy bliźnim. Jako burmistrz
miasta Dynowa przyczynił się swym autorytetem do tego, iż OSP w
Dynowie liczy obecnie ponad 100 członków. Dużą zasługą Ob. Kasprowicza
Władysława burmistrza Dynowa było również uzupełnienie sprzętu
strażackiego zniszczonego zupełnie przez okupanta.
Sekretarz: Naczelnik: Prezes:
podpis nieczytelny Wolański Noga
Kongregacja Kupiecka Dynów 18.11.1947
w Dynowie
ZAŚWIADCZENIE
Ze strony Kongregacji Kupieckiej w Dynowie zaświadcza się, że Ob.
Kasprowicz Władysław był lojalnym obywatelem i kupcem wobec tut.
obywateli.
Jako taki w dużej mierze zasłużył sobie na szacunek i poważanie wsród
tut. Obywateli. Jako burmistrz miasta Dynowa przyczynił się do
podniesienia kupiectwa tut. przez podniesienie gromady Dynów i
Przedmieścia do godności miasta w czym tut kupiectwo ma Ob.
Kasprowiczowi Władysławowi do zawdzięczenia (.....)
Za Zarząd Kongregacji Kupieckiej
Sekretarz: Prezes:
Albin Kędzierski Albin Drążewski
(pieczęć okrągła z napisem w otoku
Kongregacja Kupiecka w Dynowie
w środku wizerunek wagi dziesiętnej z towarem)
Również w imieniu Rzemieślniczego Klubu Sportowego “Dynowia” w Dynowie
stosowną interwencję na piśmie z dnia 6.07.1948 r. skierował do
organów bezpieczeństwa jego Prezes Jan Węgrzyn (znany fotograf i
działacz kulturalny Dynowa).
Interwencje społeczeństwa nie przyniosły jednak rezultatu. Przesyłane
pisma wklejano do akt bez żadnej reakcji, podobnie jak pisma
przesyłane w obronie innych oskarżonych, w tym przez członków ich
rodzin.
Treść pism pisanych w obronie innych oskarżonych jak np. Stanisława
Zwiercana przytoczę w dalszych artykułach.
Tymczasem proces rozpoczyna się. W aktach sądowych znajdują się pisma
Szefa Wojskowego Sądu Rejonowego mjr W. Pietrona, skierowane do
Komisariatu MO w Rzeszowie oraz do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego w Rzeszowie z dnia 2.03.1948 r.. Mjr W. Pietron pisze:
“Dnia 8 marca 1947 rozpocznie się grupowa rozprawa p – ko Cagowi
Leonowi i tow.. W związku z tym polecam przygotować specjalną eskortę
i doprowadzić do tut. Sądu w dniu 8 marca 1948 o godz. 830 niżej
wymienionych więźniów z więzienia na Zamku w Rzeszowie:(…..)”
Władysław Kasprowicz wymieniony jest na 3 miejscu.
Przesłuchiwany na rozprawie w dniu 10.03.1948 r. (rozprawa zakończyła
się o godz. 2035) Władysław Kasprowicz nie przyznał się do zarzucanych
mu czynów opisanych w akcie oskarżenia.
Po kilku dniach procesu, w dniu 15 marca 1948 zapada wyrok. Wojskowy
Sąd Rejonowy w Rzeszowie uznaje Leona Caga, Leonarda Chudzikiewicza,
Józefa Kocaja, Stanisława Kocaja i Władysława Kasprowicza winnym tego,
że “brali udział w planowaniu zabójstwa człowieka w miesiącach
jesiennych w 1945 r. w lokalu gminnym, w Dynowie pow. Brzozów woj.
Rzeszów a mianowicie Józefa Kucyły, który został zabity…..” .
Jednocześnie Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie uniewinnił Władysława
Kasprowicza “od zarzutu popełnienia przestępstwa a dokonanego rzekomo
w ten sposób, że w listopadzie 1945 r. w lokalu gminnym w Dynowie
wchodził w porozumienie z członkami nielegalnej organizacji i brał
udział w posiedzeniu tajnym tzw. “Sądzie Obywatelskim”, w którym byli
Cag Leon i Chudzikiewicz Leonard członkowie nielegalnej organizacji
tj. o przestępstwo z art. 88 w zw. z art. 86 KKWP”.
W konsekwencji Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie na mocy art. 225§1 KK
skazał Władysława Kasprowicza na karę 5 lat więzienia, zmniejszając na
podstawie ustawy amnestyjnej orzeczoną karę do 2 lat i 6 miesięcy
więzienia.
Wobec tragicznych warunków więziennych — niesamowita wręcz ciasnota w
celach, wyżywienie graniczące z głodem, brak opieki lekarskiej i
lekarstw, brak należytego ubrania, zimno w celach itp. — stan zdrowia
Władysława Kasprowicza gwałtownie się pogorszył.
Dyrektor szpitala dr Kazimierz Gnatowski mjr, w wydanym świadectwie
lekarskim z dnia 14.05.1948 r. pisze :
“Przy zbadaniu komisyjnym dnia 14 maja 1948 r. więźnia Kasprowicza
Władysława s. Wojciecha przez dr Gnatowskiego i dr Balickiego na
prośbę Szefa Sądu Wojskowego Rejonowego w Rzeszowie
Stwierdzono:
odżywianie podupadłe, skóra i śluzówki blade, doły nadobojczykowe
zaznaczone. Chory gorączkuje od miesiąca, kaszle, odpluwa obficie. Na
grzbiecie klatki piersiowej po stronie lewej od połowy łopatki,
tłumienie jak również w linii pachowej lewej wysłuchałem trzeszczenie
poniżej kąta łopatki, szmery oddechowe zaostrzone szorstkie. Akcja
serca przyspieszona. Rozpoznanie:Gruźlica serowato włóknista zwłaszcza
płuca lewego.
Wniosek:Ze względu na zaraźliwość choroby dla otoczenia konieczne jest
skierowanie badanego na Odział Gruźlicy Szpitala Powszechnego w
Rzeszowie”.
Władysław Kasprowicz nie pogodził się z zapadłym wyrokiem. Rewizję do
Sądu Najwyższego napisał w jego imieniu adwokat Roman Burnatowicz,
obrońca wojskowy z Przemyśla, zarzucając wyrokowi w szczególności brak
wykazania jakichkolwiek dowodów winy i niewspółmierność orzeczonej
kary do postawionych mu zarzutów.
Najwyższy Sąd Wojskowy postanowieniem z dnia 21.05.1948 r. zmienił
kwalifikację czynu zarzucanego Władysławowi Kasprowiczowi na art. 164
KK a następnie na podstawie ustawy o amnestii z dnia 22.02.1947 r. —
karę 2,5 roku więzienia darował mu w całości.
Jednocześnie zarządził natychmiastowe wypuszczenie Władysława
Kasprowicza na wolność.
Przeżycia związane z procesem i pobytem w antyhumanitarnych warunkach
więziennych doprowadziły zdrowie Władysława Kasprowicza do ruiny. Nie
cieszył się długo wolnością. Nie doczekał się również rehabilitacji.
Zmarł w Dynowie w dniu 2.06.1949 roku, mając zaledwie 52 lata.
Andrzej Stankiewicz
...wróć
|
Dynowscy Zwyczajni Niezwyczajni
… bo ja
kocham teatr…
Krząta się po kuchni i cały czas snuje swoje wspomnienia. Na moment
tylko przystaje , gdy koniecznie chce coś podkreślić, lepiej wyrazić ,
sprawdzić czy dokładnie zanotowałam jej słowa …
Zawsze taka była odkąd ją poznałam i pamiętam …. punktualna,
zdyscyplinowana jak dowódca wojskowy, akuratna w wykonywaniu
powierzonych zadań, wymagająca wobec siebie i innych. Pamięta czasy,
kiedy w szkole i poza szkołą nauczycieli się słuchało, wszystkich
starszych, nie mówiąc o wielkim poważaniu rodziców, szanowało. Pamięta
czasy, gdy tolerancja nie była tak „modnym” słowem, ale w długiej
szkolnej ławie synowskiej freblówki zgodnie siedziały obok siebie
Zosia, Kasia, Anielka, Żydówki Ryfka i Chajka a w ostatniej oślej
ławie równo „beczeli” Franek i Icek.
Krząta się po kuchni pokazując coraz to nowe pamiątki przeszłości...
Józef Drelinkiewicz – tata p.Zofii Kędzierskiej był ważną osobą w
mieście: chorąży gwardii miejskiej ,ławnik sądu w Sanoku, radny
miejski i cechmistrz cechu wielkiego. Jego rodzina do Dynowa
przywędrowała przez Kraków z dalekiego Śląska. Pan Józef pojąwszy za
żonę Marię Starzecką miał z nią 4 synów i dwie córki Jadwigę i Zofię.
Syn Antoni jako oficer
III pułku legionów walczył w Modlinie, a po honorowej kapitulacji
twierdzy znalazł się na emigracji, w dalekiej Szkocji. Tam w 1942 r
spotkał się z gen. Wł. Sikorskim.
Po wojnie, w 1947 roku wrócił do ukochanej Ojczyzny.
Józef Drelinkiewicz ( junior) żołnierz AK wsławił się w
walkach z Moskalami, Michał był zdolnym rzemieślnikiem i osiadł w
Surochowie a Kazimierz – po święceniach kapłańskich wiele lat pracował
na różnych parafiach w okolicy Leżajska.
Siostra Jadwiga występująca w teatrze jeszcze przed wojną
wprowadziła Zosię po raz pierwszy za kulisy.
Zosia … Jakoś nie pasuje to zdrobnienie do poważnej Pani, która
życzliwa i bardzo koleżeńska , zawsze była uosobieniem powagi. No może
nie zawsze, ale często ! Bo jak można być poważną , kiedy reżyser
obsadza ją w rolach komediowych : Eufrozyny w „ Radcach pana radcy” ,
Pinderskiej w „Obywatelce z Krowodrzy”, Pytlakiewiczowej w „Wojnie z
babami” czy Żony w „ Zalotach na kwaterze”.
Cały czas krząta się kołó
kuchni i ciągnie swoją opowieść.
Poślubiwszy wdowca z trójką małych dzieci ( potem przyszły na świat
jeszcze dwie córeczki) czas dzieliła oszczędnie : dla rodziny bardzo
wczesne ranki i całe dnie, dla teatru niektóre wieczory przeznaczane
na próby i wiele nocy na przygotowanie roli i kostiumów. Mąż
wyraziwszy zgodę, tolerował te „babskie fanaberie” a raz danego
reżyserowi – p. Węgrzynowi słpwa aprobaty, nigdy nie cofnął.
A pani Zofia wkuwała długachne
teksty, szyła sobie i dzieciom płaszcze, sukienki, płaszczyki, robiła
na drutach, haftowała. Dzisiaj to robi także. Właśnie wykończyła
bezrękawnik haftem zdobiony dla kolejnej wnuczki obraz na kanwie –
prezent imieninowy dla córki.
Znowu muszę zmieniać okulary –
narzeka. A kiedyś ? Jeszcze przed ostatnią operacją mogła szyć bez
„drugich oczu”.
Ja to lubię prawie tak samo jak teatr a nauczyłam się w Publicznej
Rejonowej Szkole Rolniczej , która istniała w Dynowie podczas
okupacji, a mieściła się w tzw koszykarni – drewnianym budynku, który
niegdyś stał na obecnym placu zabaw koło przedszkola. Dwuletni kurs
nauczania obejmował różne przedmioty rolnicze, praktykę, ale bez
geografii i historii ojczystej. Tej nauczyła Panią Zofię przedwojenna
szkoła powszechna. Tamta szkoła, tamci nauczyciele…. wzdycha i mówi o
Nich z wielkim sentymentem i uznaniem. Nauczyli zaradności,
życzliwości, szacunku, wiary i patriotyzmu. Do codziennej modlitwy
„przed nauką”
„ Duchu Święty, który oświecasz serca i umysły nasze,
dodaj nam ochoty i zdolności, aby ta nauka była dla nas
pożytkiem doczesnym i wiecznym. Amen. „
dodawali:
„
Zachowaj Panie Rzeczpospolitą naszą
wprowadź Panie pokój do domów Jej”. …
Na każdy miesiąc, na każdą
uroczystość patriotyczną przygotowywano inne inscenizacje, wiersze i
piosenki. Uczniowie sami też składali własne teksty, a P. Zofia
jeszcze dziś „rymuje”.
„Danką Rin nie jestem, chociaż mam jej tuszę,
Ale Wam zaśpiewać, trochę dzisiaj muszę.
Nasza straż pożarna w województwie słynie
Gotowa nieść pomoc o każdej godzinie.
W każdą uroczystość i przeróżne święta
Życie nam umila też orkiestra dęta.
A że Dynów miastem jest nie od parady
ma różne urzędy, firmy i zakłady …
I tak dalej, trochę uszczypliwie, bardziej z sentymentem … jak
zawsze o latach dzieciństwa i młodości. Okupacyjna młodość. Nie tylko
nauka w szkole rolniczej , ale też posługiwanie w jednym z dwóch
szpitali wojskowych. Jeden mieścił się w szkole , drugi u ks.
Śmietany. Z kuchni mieszczącej się w dawnym obecnie niszczejącym
budynku liceum nosiła strawę dla rannych i chorych. Im wydzielano po 1
kromce chleba a resztki jedzenia , „dla higieny” władze szpitalne
nakazywały zakopywać. Głód doskwierał wszystkim, ale rozkaz trzeba
było wykonać.
Po wojnie, już w 1946 roku, wystawiono w teatrze sztukę o minionej
okupacji . Autorem tekstu był Ignacy Waloński a reżyserem J. Węgrzyn.
Kiedy
się kończy …. dziesiąt lat ma się różne marzenia. Pani Zofia mówi o
tym największym: chciałaby jeszcze zagrać rolę w naszym dynowskim
teatrze.
Życząc Pani Zofii spełnienia marzeń przedstawiam wykaz sztuk granych z
Jej udziałem:
1938 –„ Jak kapral Szczepa wykiwał śmierć” rola pastuszki , „panna
rekrutem”
1946 – „Obywatelka z Krowodrzy”- Pinderska
1947 – „Spadkobierca”, „Zaloty na kwaterze”
1948 – „Wojna z babami”
1948 – „Zawalenie się wieży czyli młynarz i kominiarz”, „Pan Jowialski”
1949 – „Radcy pana radcy”
1959 – „Klub kawalerów”
1974 – „Grube ryby”, „Gwałtu co się dzieje”, „Eugeniusz Oniegin”
1978 – „Wojna z babami”
1979 – „Pan Damazy”
1980 – „ Mały rycerz i panny”
1981 – „Damy i huzary” - Gorgonowa –„ milczenia rzadko kto żałował,
ale naiwności często”. Proszę to zapamiętać.
1982 – „Szandor Kowacs – Paczków
1982-83 – „Betlejem Polskie” wg. Rydla
1984 – „Misterium Męki Pańskiej”
1988 – „Kamień jak kamień”
1988 – „Gość oczekiwany”
1990 –„Jabłoń”
1997 – „misterium Męki Pańskiej”
...wróć
|
WOLĘ NIEBIOS
WYKONUJĘ !
Nozdrzec. Niewielka miejscowość oddalona o 6 km. od Dynowa. To tu
mieszka urodzony w 1910 roku Józef Cupak – budowniczy „Drogi
Krzyżowej”.
Wyjeżdżając pod górkę dostrzegam walącą się
chatkę. Jej drzwi otwiera prężny, wysoki staruszek. To jego historię i
to co robi chciałbym państwu przedstawić.
Los nie szczędził mu
ciężkich przeżyć. Doświadczył grozy dwóch wojen światowych, ma za sobą
trudne lata pracowitego życia. Od kilku lat buduje „Drogę Krzyżową” na
wzgórzu Chełm w rodzinnej miejscowości. Wszystko zaczęło się od pobytu
we wsi, na letnim obozie młodzieńców z seminarium duchownego. Oni to
przed odjazdem zorganizowali Drogę Krzyżową na wspomnianą górę. Na jej
szczycie postawili brzozowy krzyż, który po latach uległ zniszczeniu.
Staruszek postanowił w jego miejsce postawić nowy. Z czasem tuż obok
stanęły jeszcze dwa – przypominając krzyże Golgoty.
„ODGÓRNY NAKAZ”
Nakaz budowy kaplic
otrzymałem we śnie – opowiada Józef Cupak. Kupiłem pustaki, cement,
piasek i tak rozpoczęła się żmudna praca. Ukończona pierwsza, piękna
kaplica dodała mu sił do dalszego działania. Kolejnym nakazem „z góry”
było wybudowanie „Drogi Krzyżowej”.
„TAJEMNICZA TĘCZA”
Budowa tak
wielkiego przedsięwzięcia polnymi i leśnymi ścieżkami nie dawała mi
spać. Jak ja poprowadzić? Którędy dojść do celu? Po bezsennej nocy
wyszedłem o świcie przed dom – relacjonuje starszy Pan – był piękny,
słoneczny poranek. Nad oświetlonym promieniami budzącego się słońca
wzgórzem zobaczyłem tęcze. To ona wskazała drogę przy której powinny
stanąć stacje. Rozpoczęta przez niego budowla ściąga wielkie rzesze
ludzi. Postawił ponad 20 kapliczek, w pracy pomaga mu jego syn.
„DŁUG WDZIĘCZNIŚCI”
Mam 93 lata, ale nie odczuwam zmęczenia pracą – opowiada – tą budową
odrabiam swój dług. Tak się odwdzięczam. Podczas okupacji
hitlerowskiej siedziałem rok w krakowskim więzieniu, a na karku ciążył
wyrok śmierci. Jedyną towarzyszką tamtych odległych chwil była Pani
Najświętsza. Każda chwila stawała się wiecznością. Dłużyły się
godziny, dni, miesiące. W błagalnych modlitwach prosiłem o
przebaczenie, pocieszenie, ratunek. Wielu niewinnych jak ja z rąk
hitlerowców straciło życie. Mi się udało przeżyć. Zawdzięczam to tylko
wstawiennictwu Najświętszej Panny, a co wtedy przyrzekłem teraz
wykonuję i poświęcę się temu do ostatniej chwili mojego życia.
„CHRYSTUS ZE ZŁOMOWISKA I KOLEJNE SNY”
Jedna z kaplic stoi tuż przy drodze prowadzącej na wzgórze. Obok niej
wznosi się duży krzyż z wizerunkiem Chrystusa. Zniszczoną rzeźbę
znalazł na złomowisku w Katowicach pewien człowiek, odnowił ją, a
mając rodzinę w tych stronach postanowił ją podarować właśnie mnie.
Ostatni ze snów nakazał Józefowi Cupakowi wzniesienie na wzgórzu
dużego budynku. Jego przeznaczenie nie zostało mu ujawnione. Ta budowa
przekracza jego możliwości. Jak twierdzi, do jej powstania muszą
przyczynić się mieszkańcy i władze – te w urzędzie i te w kościele.
Wierzy, że tak się stanie gdyż jego przedsięwzięciu towarzyszą
nadprzyrodzone wydarzenia.
„WALKA SIŁ NIEBIESKICH”
Na szlak z kaplicami wyruszam wraz ze staruszkiem. Opowiada o całej
ciężkiej budowie którą prowadzi. Na ten cel nie szczędzę pieniędzy.
Żyje bardzo skromnie, prawie w ubóstwie i głodzie. Ta inwestycja
pochłania całą jego emeryturę, a pochłonęła już wszystkie jego
oszczędności. Podczas rozmowy starzec zatrzymuje się obok jednej z
kaplic. Jak relacjonuje o powstanie tej kaplicy walczyły „siły
niebieskie”. Gdy zaczynałem budowę tej kaplicy, jeden z właścicieli
działki, na której miała stanąć, nie chciała się na to zgodzić.
Wróciłem do domu i krzyknąłem: „Boże pomóż”. Jak się później okazało,
krzyk Pana Józefa musiały usłyszeć „ważne osoby na górze”. W nocy nad
wzgórzem przeszła nawałnica, a brzozy rosnące w spornym miejscu
połamały się i powyginały. Właściciel działki uznał, że „Ręka Boża”
naznaczyła to miejsce i wyraził zgodę na postawienie kapliczki.
Po
latach budowy na wzgórzu wznosi się dziś duża kaplica i nie jest z
pewnością końcem prac Pana Józefa. Jak twierdzi, na dalsze dzieła
przyjdzie trochę poczekać, ale do póki starczy mu sił dzieło swe
będzie kontynuował.
LEGENDA DONOSI...
Legenda
głosi, że na szczycie góry Chełm przed wiekami znajdował się piękny
kościół. Niestety z niewiadomych przyczyn nie ma tam po nim śladu, a
legenda dopowiada, iż zapadł się pod ziemię. Ponoć po dziś dzień,
podczas ważniejszych świąt kościelnych, spod porastającej wzgórze
murawy rozlega się bicie kościelnych dzwonów. Są nawet osoby gotowe
przysiąc, iż je słyszały.
Antoni
Gromala – wójt Gminy Nozdrzec – inwestycja wykonywana przez Pana
Cupaka jest bardzo potrzebna. Jest nią również spore zainteresowanie
nie tylko mieszkańców naszej uroczej gminy. Odbywają się tam
wycieczki, pielgrzymki. „Droga Krzyżowa” stanowi już nieodłączną
panoramę naszej gminy. Co do budowy obiektu na szczycie Chełma władze
gminy mają związane ręce i nie maja podstawy do takiej budowy, tu
przede wszystkim ruch należy do władz kościelnych. Gmina jak tylko
może stara się pomóc budowniczemu, chociażby poprzez modernizację
drogi, która tam prowadzi. O ile będzie możliwa pomoc z naszej strony
na pewno nie odmówimy.
Jan Balicki proboszcz parafii
Nozdrzec – zapytany o dzieło Pana Józefa Cupaka odmówił jakichkolwiek
komentarzy w tej sprawie.
Ta niezwykła opowieść i piękny
widok, jaki rozciąga się z tego miejsca, przyciąga na Chełm rzesze
ludzi, spragnionych niezwykłych, mistycznych przeżyć. Dzieło Pana
Józefa Cupaka na pewno się temu przysłuży.
Grzegorz Szajnik
...wróć
|
Pracowity rok Kapeli Ludowej "DYNOWIANIE"
Rok 2002 był dla kapeli okresem intensywnych prób nad
nowym repertuarem wokalnym i instrumentalnym co w dużym stopniu
zdecydowało o atrakcyjności koncertów. Ponad trzydzieści występów
kapeli i solistów to okazały dorobek koncertowy minionego roku
/największy w ostatnich trzech latach/.Poza występami na Pogórzu
Dynowskim kapela koncertowała m.in. w Głogowie Małopolskim, Rzeszowie,
Brzozowie, Warszawie, Zgorzelcu i Kielcach. Z powodzeniem kapelę “Dynowianie’’
reprezentowali również jej soliści.
Kapela Ludowa "Dynowianie" - Zgorzelec
W Nowej Sarzynie swoje umiejętności prezentował skrzypek Franciszek
Karaś, który brał udział w X Jubileuszowych Spotkaniach Skrzypków
Ludowych.
Duet cymbalistów Andrzej i Kamil Krasnopolscy skorzystali z kilku
propozycji koncertowych odnosząc znaczące sukcesy. Na 36 Ogólnopolskim
Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu n/Wisłą , oraz na
XXI Spotkaniach Cymbalistów w Rzeszowie otrzymali wyróżnienia i
nagrody. Andrzej i Kamil grali także w Przemyślu na dorocznych
Spotkaniach Poetów i na międzynarodowym plenerze malarskim “Jesienne
krajobrazy w Dąbrówce Starzeńskiej”.
Bardzo ważnym wydarzeniem artystycznym w minionym roku było nagranie
programu dla TVP w Rzeszowie. Program pod redakcją pana Jerzego Dyni
emitowany w telewizji regionalnej mocno zaakcentował obecność kapeli
“Dynowianie” na Podkarpaciu.
Podsumowując ubiegły rok należy również wspomnieć o dobrej współpracy
MOKiR-u i SP Nr2 w Dynowie-Bartkówce. Zrozumienie i wzajemna pomoc
zaowocowały wspólnymi, udanymi imprezami, w których swój udział ma
kapela i szkolne zespoły artystyczne. Owocem tej współpracy jest
również większe zainteresowanie uczniów muzyką ludową naszego regionu
co wszystkich bardzo cieszy.
Skład osobowy kapeli w roku 2002 nie uległ zmianie.
Trzon zespołu stanowią:
1. Grażyna Malawska -śpiew, Dyr. .MOKiR
2. Bożena Idziniak -śpiew,
3. Grzegorz Pawłowski -skrzypce, śpiew,
4. Franciszek Karaś -skrzypce,
5. Kazimierz Prokop –klarnet,
6. Andrzej Krasnopolski -cymbały,
7. Kamil Krasnopolski -cymbały,
8. Roman Bielec - akordeon,
9. Tomasz Pyś -skrzypce sekund, śpiew,
10.Janusz Paszko -bas.
Akustykiem kapeli jest Jerzy Chudzikiewicz , który z powodzeniem
muzykuje także na klarnecie.
Intensywnie ćwiczą również młodzi instrumentaliści w celu stworzenia
zaplecza zespołu. Czy wytrwają w tej trudnej i systematycznej pracy z
instrumentem? Na pierwsze pozytywne efekty żmudnych ćwiczeń trzeba
będzie jeszcze trochę poczekać.
Jak co roku tak i w obecnym 2003 kapela “Dynowianie” liczy na wsparcie
władz miasta, sponsorów i życzliwych zespołowi mieszkańców Dynowa.
Plany artystyczne kapeli w bieżącym roku są również bardzo rozległe i
interesujące, ale tym razem nie będę o nich pisał by nie zapeszyć.
Kierownik kapeli ludowej
“Dynowianie”
Antoni Dżuła
...wróć
|
Listy do redakcji
REDAKCJA
“DYNOWINKI”
W nawiązaniu do
listu p. Zygmunta Dudusia zamieszczonego w nr 4/88 “Dynowinki” pragnę
dodać kilka informacji dotyczących działalności Stowarzyszenia Polaków
Poszkodowanych prze III Rzeszę w Dynowie i okolicznych miejscowościach
w przekonaniu, że zostaną opublikowane w Waszej gazecie.
Naszym celem było i
jest podejmowanie działań zmierzających do uzyskania moralnego
zadośćuczynienia i rekompensaty materialnej dla Polek i Polaków z
tytułu prześladowań doznanych w obozach koncentracyjnych, więzieniach,
pracy przymusowej w III Rzeszy oraz innych prześladowań hitlerowskich.
Realizacja tych celów po ponad 50 latach od zakończenia II wojny
światowej nie była ani łatwa ani prosta. Ponad 70% deportowanych do
robót przymusowych w III Rzeszy bezpośrednio po zakończeniu wojny
utraciło swoje dokumenty. Czasy były niespokojne, często powracający
do swoich domów byli robotnicy przymusowi stawali się obiektem napadów
rabunkowych. Posiadanie dokumentów w obcym (niemieckim) języku mogło
narazić ich posiadaczy na różne kłopoty i niebezpieczeństwa.
Dla władz i
działaczy Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych prze III Rzeszę
powstał na samym początku problem – jak skutecznie i szybko pomóc
zgłaszającym się do nas ludziom w udokumentowaniu deportacji i prac
przymusowych w III Rzeszy. W latach 1990-1992 z Dynowa i okolicznych
miejscowości zgłosiło się do naszego Zarządu ponad 650 osób – byłych
robotników przymusowych. Poważnym problemem było zorganizowanie
działań informacyjnych o sposobach dokumentowania doznanych represji.
Na jednym ze spotkań w lipcu 1990 roku zorganizowanym w Dynowie przy
wydatnej pomocy proboszcza parafii księdza Józefa Ożoga w “Domu
Dobrego Pasterza” wybrano pełnomocnika, którego zadaniem było
prowadzenie działań informacyjnych o sposobie dokumentowania prac
przymusowych oraz utrzymywanie stałego kontaktu z zarządem wojewódzkim
w Przemyślu. Przedstawicielem społeczności poszkodowanych jednogłośnie
został wybrany p. Zygmunt Duduś – deportowany wraz z rodzina przez
okupanta hitlerowskiego do obozów internowania poza granicami kraju.
Jego praca w pierwszym okresie działalności naszego Stowarzyszenia
była wyjątkowo trudna. Brak było wszystkiego do prowadzenia
działalności informacyjno-biurowej. Pomieszczeniem biurowym dla
zgłaszających się ludzi było mieszkanie prywatne p. Dudusia i to bez
żadnej rekompensaty. Nie otrzymał tez wsparcia od innych działaczy,
którzy na zebraniach i spotkaniach informacyjnych deklarowali mu taką
pomoc, za wyjątkiem p. Edwarda Łęgowieckiego, który mu pomagał.
Nasi
członkowie, tak boleśnie i okrutnie dotknięci w latach okupacji
hitlerowskiej, są dziś schorowani, nerwowi, o zróżnicowanej znajomości
obowiązującego prawa w dokumentowaniu swoich represji. Często trudno
było doprowadzić do ich przekonania, że nie przedstawiając wymaganych
dokumentów nie mają szans na oczywiście należne im świadczenie
odszkodowawcze. W zdecydowanej większości to ludzie biedni, w
zaawansowanym wieku i z tego powodu częstokroć bezradni wobec wymagań
dokumentacyjnych stawianych przez Fundację Polsko-Niemieckie
Pojednanie. Pomagamy im w miarę naszych możliwości. Na tym głównie
skupiała się działalność p. Dudusia w pierwszym okresie działalności.
Po
wejściu w życie z naszej inicjatywy ustawy o świadczeniu pieniężnym
(dodatku do emerytury) za pracę przymusową z 31.05.1996 r. ilość
czynności dokumentacyjnych uległa znacznemu zwiększeniu. Z satysfakcją
stwierdzamy, że w tym tak ważnym okresie dla poszkodowanych prze III
Rzeszę z rejonu Dynowa i Dubiecka wydatnej pomocy udzielili Burmistrz
Miasta w Dynowie p. mgr Anna Kowalska i p. mgr Krystyna Dżuła,
Sekretarz Gminy Dubiecko p. mgr Edward Rozmus i p. Marta Wcisło. To
dzięki ich przychylności udostępniono dla poszkodowanych nieodpłatnie
pomieszczenie biurowe oraz dostęp do urządzeń biurowych
(kserokopiarka, materiały biurowe, maszyna do pisania).
Nasze starania o odszkodowanie dla byłych robotników przymusowych
wspomagał aktywnie działalnością publicystyczną p. Adam Rzęsa –
emerytowany nauczyciel akademicki – w czasie okupacji deportowany do
prac przymusowych w III Rzeszy z okolic Dynowa.
Dokumentowanie prac przymusowych to również redagowanie pism i ich
tłumaczenie z języka niemieckiego na język polski. I w tym przypadku z
pomocą poszkodowanym przyszli nauczyciele z Dynowa: p. mgr Marian
Krupa z LO i p. mgr Marian Szpiech z ZSZ.
To
właśnie zbiorowy wysiłek społeczny spowodował, ze ponad 90% naszych
członków otrzymało należne świadczenia pieniężne oraz I ratę
odszkodowań przyznanych dopiero po 50 latach przez rząd niemiecki.
Za duży
wkład pracy społecznej na rzecz środowiska osób poszkodowanych przez
III Rzeszę Panu Zygmuntowi Dudusiowi i tym wszystkim, którzy mu
pomagali w imieniu naszego Zarządu składam serdeczne podziękowanie.
Łączę wyrazy
szacunku i poważania
Prezes
Zarządu
mgr Stanisław K
...wróć
Pozostałe artykuły dostępne w wersji PDF
|